Robin Cook - Mutant.pdf

(990 KB) Pobierz
(10959 \227 Notatnik)
10959
Robin Cook Mutant.
PrzełoŜyła: Ewa ĆwirkoGodycka.
Dom Wydawniczy Rebis, 1997.
Skanował, opracował i błędy poprawił: Roman Walisiak.
Tytuł oryginału Mutation Copyright (c) 1989.
by Robin Cook All rights reserved.
Copyright (c) for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd, Poznań 1997.
Opracowanie graficzne: Andrzej Rutkowski.
Fotografia na Okładce: Ken Eward.
Wydanie II poprawione (dodruk).
ISBN 8371202660.
Z wyrazami wdzięczności dla Jean, która dostarczyła mi strawy dosłownie i w przenośni.
DZIADKOM Mae i Edowi, których nie dane mi było poznać lepiej.
Esther i Johnowi, którzy przyjęli mnie do rodziny.
Louisie i Billowi, którzy zaadoptowali mnie z czystej dobroci.
Jak Śmiesz Tak Igrać z śyciem.
Mary Wollstonecraft Shelley "Frankenstein" (1818).
Wstęp.
Akumulacja energii w milionach neuronów wzbierała nieprzerwanie od sześciu miesięcy, czyli od momentu,
w którym zaczęły one powstawać.
Komórki nerwowe aŜ kipiały od energii elektrycznej, stopniowo wzbierającej w kierunku pewnej progowej
wartości napięcia.
Liczba rozgałęzień dendrytów komórek nerwowych i wspierających je komórek mikroglejowych rosła w
postępie logarytmicznym: z kaŜdą godziną przybywały setki tysięcy złącz nerwowych.
To wszystko przypominało reaktor jądrowy zbliŜający się do stanu nadkrytycznego.
I wreszcie stało się!
Próg został osiągnięty i przekroczony.
Mikrowyładowania elektryczne rozbiegły się błyskawicznie po całym skomplikowanym splocie połączeń
synaptycznych, rozprowadzając energię po całej masie.
Pęcherzyki wewnątrzkomórkowe uwolniły swe neuroprzekaźniki i neuromodulatory, podnosząc poziom
wzbudzenia jeszcze wyŜej.
Z tej to zawiłej aktywności komórkowej w wymiarze mikroskopijnym wyłoniła się jedna z tajemnic
wszechświata: świadomość!
Kolejny raz z materii zrodził się rozum.
Świadomość zaś to podstawa pamięci i znaczeń, lecz równieŜ przeraŜenia i lęku.
Wraz ze świadomością nadszedł cięŜar wiedzy o nieuchronnej śmierci.
W tym wszakŜe momencie powstająca świadomość była pozbawiona wiedzy.
Lecz i wiedza miała juŜ wkrótce nadejść.
Prolog.
11 października 1978.
O BoŜe!
wyrzuciła z siebie Mary Millman, ściskając w obu dłoniach końce prześcieradła.
Znowu poczuła potworny ból w dole brzucha, docierający szybko do pachwin i krzyŜa niczym roztopiona
stal.
Dajcie mi coś przeciwbólowego!
Błagam!
Nie wytrzymam!
Z jej gardła wydobył się krzyk.
Wszystko jest w porządku, Mary powiedział spokojnie doktor Stedman.
Tylko głęboko oddychaj.
Nakładał gumowe rękawiczki, starannie naciągając kaŜdy palec.
Nie wytrzymam!
ochryple wykrzyknęła Mary.
Z wysiłkiem zmieniła pozycję, lecz nic to nie dało.
Strona 1
10959
Ból nasilał się z kaŜdą sekundą.
Wstrzymała oddech i odruchowo napięła wszystkie mięśnie.
Mary!
powiedział doktor Stedman stanowczym głosem.
Nie przyj.
To nic nie pomoŜe, póki nie będzie rozwarcia szyjki.
MoŜesz tylko zaszkodzić dziecku!
Mary otworzyła oczy i spróbowała rozluźnić mięśnie.
KaŜdy jej wydech przypominał jęk udręki.
Nic nie mogę poradzić zakwiliła poprzez łzy.
Nie zniosę tego.
PomóŜcie mi!
Nie dokończyła, bo jej słowa zdławił następny krzyk.
Mary Millman miała dwadzieścia dwa lata i była sekretarką w domu towarowym w centrum Detroit.
Gdy przeczytała ogłoszenie, w którym poszukiwano zastępczej matki, wizja pieniędzy jawiła się jej niczym
dar niebios wreszcie będzie mogła oddać niezliczone długi, spowodowane przeciągającą się chorobą matki.
PoniewaŜ jednak nigdy nie była w ciąŜy ani teŜ, z wyjątkiem filmów, nie była świadkiem Ŝadnych narodzin,
nie miała pojęcia, jak to wygląda.
W tej chwili nie była w stanie myśleć o owych trzydziestu tysiącach dolarów, które miała otrzymać po
porodzie.
Była to suma znacznie wyŜsza niŜ typowa stawka za urodzenie cudzego dziecka w Michigan, jedynym stanie,
w którym dziecko moŜna było adoptować przed urodzeniem.
Teraz myślała, Ŝe umrze.
Bóle wzmogły się, poczym zelŜały.
Udało się jej złapać kilka płytkich oddechów.
Chcę zastrzyk przeciwbólowy powiedziała z trudem.
Wargi miała zupełnie suche.
Dostałaś juŜ dwa odrzekł doktor Stedman.
Zmieniał właśnie rękawiczki, które uległy skaŜeniu, gdy przytrzymywał jej ramię, na nową, sterylną parę.
Nie pomogłyjęknęła Mary.
W szczytowym momencie skurczu moŜe nie odrzekł lekarz.
Ale przed chwilą spałaś.
Naprawdę?
Mary szukała wzrokiem potwierdzenia w twarzy Marshy Frank, matki dziecka, która delikatnie zmywała jej
czoło chłodną, wilgotną gąbką.
Marsha skinęła głową.
Uśmiechała się ciepło, współczująco.
Mary lubiła ją i była wdzięczna za to, Ŝe Marsha koniecznie chciała być obecna przy porodzie.
Oboje państwo Frank postawili to zresztą jako warunek umowy.
Mary czuła znacznie mniej sympatii do przyszłego ojca, który bez przerwy jej rozkazywał.
Proszę pamiętać, Ŝe kaŜdy lek podany pani wpływa równieŜ na dziecko mówił teraz ostrym tonem.
Nie moŜemy naraŜać jego Ŝycia tylko dlatego, Ŝeby ulŜyć pani w bólu.
Doktor Stedman obrzucił Victora Franka krótkim spojrzeniem.
Facet zaczynał działać mu na nerwy.
Zdaniem doktora Stedmana Frank był najgorszym ojcem, jakiego wpuścił do sali porodowej.
Najbardziej zdumiewające w tym wszystkim było to, Ŝe Frank równieŜ był lekarzem i przed rozpoczęciem
kariery naukowca zdał egzamin z połoŜnictwa.
Jeśli rzeczywiście miał za sobą takie doświadczenia, zupełnie nie było tego widać po jego zachowaniu się przy
pacjentce.
Mary westchnęła głęboko i doktor Stedman na powrót się nią zajął.
Grymas, który wykrzywił jej twarz, powoli zanikał.
Skurcz najwyraźniej minął.
W porządku rzekł doktor Stedman, gestem nakazując pielęgniarce uniesienie prześcieradła
przykrywającego nogi pacjentki.
Strona 2
10959
Zobaczymy, co się tam dzieje.
Pochylił się i ustawił nogi Mary we właściwej pozycji.
MoŜe powinniśmy zrobić ultrasonografie?
zaproponował Victor.
Nie sądzę, byśmy czynili wielkie postępy.
Doktor Stedman wyprostował się.
Doktorze Frank!
Jeśli pan nie ma nic przeciwko temu...
Nie dokończył zdania, przeświadczony, Ŝe tonem głosu uświadomił tamtemu swoją irytację.
Victor Frank spojrzał na doktora Stedmana i ten nagle zrozumiał, Ŝe gość jest przeraŜony.
Jego twarz pobielała jak kreda, na czole pojawiły się kropelki potu.
Być moŜe poród zastępczej matki stanowi wyjątkowe przeŜycie nawet dla lekarza.
Aaa!
wykrzyknęła Mary.
Na prześcieradło nagle chlusnęły wody porodowe i doktor Stedman ponownie skupił uwagę na pacjentce.
Nie myślał juŜ o Franku.
Pękły błony porodowe orzekł.
To zupełnie normalne, jak juŜ wyjaśniałem.
Zobaczmy, co się dzieje z dzieckiem.
Mary przymknęła oczy.
W swoim wnętrzu poczuła palce lekarza.
LeŜąc na prześcieradle przesiąkniętym jej własnymi wodami płodowymi, czuła się bezbronna i upokorzona.
Wmawiała sobie wcześniej, Ŝe nie robi tego tylko dla pieniędzy, lecz równieŜ po to, by uszczęśliwić parę,
która nie moŜe mieć drugiego dziecka.
Marsha była tak strasznie miła i przekonująca.
Teraz Mary zastanawiała się, czy postąpiła słusznie.
Poczuła następny skurcz i przestała myśleć o wszystkim.
Dobrze!
Dobrze!
wykrzyknął doktor Stedman.
Bardzo dobrze, Mary.
Naprawdę dobrze.
Szybkim ruchem zdjął i wyrzucił rękawiczki.
Główka dziecka jest juŜ we właściwym miejscu i szyjka jest prawie całkowicie rozwarta.
Dobrze się spisujesz!
Zwrócił się do pielęgniarki: Przenieśmy ją do sali porodowej.
Czy mogę teraz dostać środek przeciwbólowy?
spytała Mary.
Gdy tylko znajdziemy się w sali porodowej odrzekł radośnie doktor Stedman.
Poczuł ulgę.
A potem czyjąś dłoń na ramieniu.
Czy jest pan pewien, Ŝe głowa nie jest za duŜa?
spytał Victor szorstko, odciągając Stedmana na bok.
Stedman czuł, Ŝe ręka trzymająca jego ramię drŜy.
Sięgnął dłonią do góry i odczepił palce Franka.
Powiedziałem, Ŝe główka jest we właściwym miejscu.
A to oznacza, Ŝe przeszła przez wpust miednicy.
Tyle chyba pan pamięta!
Jest pan pewien, Ŝe główka jest na właściwej drodze?
spytał Victor.
Doktor Stedman poczuł przypływ złości.
Bliski był utraty cierpliwości, zorientował się jednak, Ŝe Frank aŜ trzęsie się ze strachu.
Powstrzymując gniew, Stedman odrzekł po prostu: Główka jest na właściwej drodze.
Z całą pewnością.
Strona 3
10959
Po chwili dorzucił: Jeśli jest pan tym wszystkim tak zdenerwowany, to moŜe byłoby lepiej, Ŝeby pan
przeszedł do poczekalni.
Nie mogę!
odrzekł Victor z naciskiem.
Muszę zobaczyć wszystko do końca.
Stedman spojrzał na Franka.
Od pierwszego spotkania Ŝywił wobec tego człowieka jakieś mieszane uczucia.
Początkowo jego nerwowość przypisywał sytuacji związanej z nietypowym rodzicielstwem, ale kryło się za
tym coś więcej.
Doktor Frank był nie tylko zdenerwowanym ojcem.
"Muszę zobaczyć wszystko do końca" to był dziwny komentarz jak na przyszłego ojca, nawet przybranego.
Zabrzmiało to tak, jak gdyby była to jakaś misja, a nie radosne nawet jeśli dramatyczne przeŜycie związane
z narodzinami człowieka.
Marsha zdawała sobie po trosze sprawę z dziwnego zachowania męŜa, lecz była tak zaabsorbowana samym
porodem, Ŝe nie zastanawiała się nad tym głębiej.
Teraz szła korytarzem w ślad za łóŜkiem, na którym Mary jechała do sali porodowej.
Całym sercem pragnęła, by na tym szpitalnym łóŜku wieziono właśnie ją.
Z radością znosiłaby ból, mimo Ŝe pięć lat temu poród ich syna, Davida, skończył się takim krwotokiem, Ŝe
aby uratować jej Ŝycie, lekarz musiał dokonać usunięcia macicy.
Ona zaś i Victor bardzo chcieli mieć drugie dziecko.
A poniewaŜ nie mogła go urodzić, rozwaŜyli wszystkie moŜliwości.
Po pewnym namyśle postanowili, Ŝe najlepszym wyjściem jest zastępcza matka.
Marsha była bardzo zadowolona z tego układu i cieszyła się, Ŝe jeszcze przed narodzeniem dziecko jest
legalnie ich, lecz mimo to dałaby wszystko, by mogła sama nosić owo utęsknione maleństwo.
Przez chwilę zastanawiała się, jak Mary zniesie rozstanie z dzieckiem.
Z tego właśnie powodu była bardzo zadowolona z przepisów obowiązujących w stanie Michigan.
Patrząc, jak pielęgniarki przenoszą Mary na stół porodowy, Marsha rzekła łagodnie: Świetnie się spisujesz.
JuŜ prawie po wszystkim.
PołóŜmy ją na boku powiedziała pielęgniarkom doktor Whitehead, anestezjolog.
A potem, chwytając Mary mocno za ramię, dodała: Teraz zrobimy pani znieczulenie zewnątrzoponowe, jak
obiecaliśmy.
Nie sądzę, by to było potrzebne rzekł Victor, stając po przeciwnej stronie stołu.
Zwłaszcza Ŝe chce pan znieczulać przez kręgosłup.
Doktorze Frank!
powiedział Stedman surowo.
Ma pan do wyboru: albo przestanie pan się wtrącać, albo opuści pan salę.
Proszę się zdecydować.
Doktor Stedman miał juŜ tego dosyć.
Spełnił kilka poleceń Franka, takich jak choćby wykonanie wszystkich moŜliwych badań prenatalnych, w tym
punkcję owodni i biopsję kosmówki.
Zgodził się nawet na to, by przez trzy tygodnie we wczesnym okresie ciąŜy Mary przyjmowała antybiotyk o
nazwie cefaloklor.
Jako lekarz uwaŜał, Ŝe Ŝadna z tych rzeczy nie jest wskazana, lecz ustąpił, poniewaŜ doktor Frank nalegał i
poniewaŜ status zastępczej matki czynił sytuację wyjątkową.
A skoro Mary nie protestowała, argumentując, Ŝe to wszystko jest przewidziane umową z państwem Frank,
nie sprzeciwiał się.
Ale to było podczas ciąŜy.
Poród jednak to zupełnie inna sprawa i doktor Stedman nie miał zamiaru rezygnować ze swych metod z
powodu neurotycznego kolegi.
Czego tego Franka uczyli na studiach?
zastanawiał się.
Z pewnością wie, jak przestrzegać powszechnie przyjętych zasad postępowania.
Ale on kwestionował kaŜde zalecenie Stedmana, komentował kaŜdy jego krok.
Przez kilka pełnych napięcia sekund Victor i doktor Stedman patrzyli na siebie.
Strona 4
10959
Victor zacisnął pięści i Stedmanowi przemknęło przez myśl, Ŝe zaraz go uderzy.
Lecz chwila ta minęła, Victor przygarbił się i zdenerwowany stanął w kącie.
Czuł łomotanie serca i nieprzyjemny ucisk w dołku.
śeby tylko to dziecko było normalne, modlił się w duchu.
Spojrzał na Ŝonę i łzy przesłoniły mu wzrok.
Tak bardzo pragnęła drugiego dziecka.
Czuł, Ŝe znowu zaczyna drŜeć.
Skarcił się po cichu.
Nie powinienem był tego robić.
Ale, BoŜe, błagam, niech to będzie normalne dziecko.
Spojrzał na zegar ścienny.
Wydawało się, Ŝe wskazówka sekundnika niemiłosiernie powoli wlecze się po tarczy.
Zastanawiał się, jak długo jeszcze wytrzyma to napięcie.
Doktor Whitehead zręcznym ruchem dłoni w ciągu kilku sekund wykonała blokadę.
Marsha trzymała Mary za rękę i uśmiechem dodawała jej odwagi.
Ból powoli ustępował.
Potem do Mary dotarło juŜ tylko tyle, Ŝe ktoś ją budził i mówił, Ŝe czas zacząć przeć.
Druga faza porodu przebiegła szybko i gładko, i o godzinie szóstej 04 urodził się pełen energii Victor Frank
Junior.
W chwili porodu Victor, powstrzymując oddech i usiłując dojrzeć jak najwięcej, stał tuŜ za doktorem
Stedmanem.
Gdy dziecko wreszcie się ukazało, Victor przebiegł uwaŜnym spojrzeniem całe ciało, a doktor Stedman
związał i przeciął pępowinę.
Potem lekarz podał niemowlę czekającemu pediatrze, który przeniósł je do termostatyzowanej sali
noworodków.
Lekarz ułoŜył spokojne dziecko i zaczął je badać.
Victor poczuł ulgę.
Wszystko wyglądało prawidłowo.
Apgar dziesięć!
zawołał pediatra, oznajmiając, Ŝe Victor Junior otrzymał najwyŜszą liczbę punktów.
Wspaniale!
odrzekł doktor Stedman, który stał teraz przy Mary i czekał na odejście łoŜyska.
Ale nie płacze stwierdził Victor.
Jego euforię przyćmiły wątpliwości.
Pediatra delikatnie klepnął dziecko w stopy, potem potarł je po karku.
Niemowlę nawet nie pisnęło.
Oddech prawidłowy.
Pediatra wziął gumową gruszkę z zamiarem wyczyszczenia nosa dziecku.
Ku jego zdumieniu, dłoń noworodka uniosła się i wytrąciła mu gruszkę z palców.
Gruszka wylądowała na podłodze.
No, teraz juŜ wszystko wiemy rzekł lekarz ze śmiechem.
On po prostu nie chce płakać.
Czy mógłbym?
spytał Victor, wskazując na dziecko.
Tylko Ŝeby nie zziębł.
Victor ostroŜnie włoŜył dłonie do boksu i wyjął noworodka.
Objął ciałko obiema dłońmi i podniósł je do góry.
Było to piękne dziecko o zdumiewająco jasnych włosach.
Miało pucołowate róŜowe policzki i było śliczne jak z obrazka; w jego twarzy najbardziej uderzały wyraziste
błękitne oczy.
Gdy Victor w nie spojrzał, uświadomił sobie z przeraŜeniem, Ŝe dziecko wpatruje się w niego.
Śliczny, prawda?
powiedziała Marsha, stając za plecami Victora.
Cudowny zgodził się.
Strona 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin