Proces Norymberski-Zwięzły opis.pdf

(73 KB) Pobierz
Proces Norymberski
Proces Norymberski
kwestie sporne - zarzuty obrony
Gdy podczas Procesu Norymberskiego (20 XI 1945 - 1 X 1946) sądzono zbrodniarzy
hitlerowskich, rodził się całkiem nowy rozdział w historii międzynarodowego prawa
karnego. Był to pierwszy w historii proces sądowy jaki wytoczono wszystkim, pozostałym
przy życiu przywódcom pokonanego w czasie wojny państwa. Nie ulegało wątpliwości,
że ten precedens musiał wywoływać burzliwe dyskusje nad legalnością i
sprawiedliwością stosowanej w nim procedury i prawa materialnego.
Ogólną wskazówkę dla ukształtowania procedury mającej obowiązywać przed
Trybunałem zawierał art. 19 Statut Międzynarodowego Trybunału Wojskowego,
mówiący, że "Trybunał nie będzie związany formalistyką postępowania dowodowego.
Powinien on przyjąć i stosować procedurę jak najbardziej sprawną i nieformalistyczną i
powinien dopuścić każdy dowód, skoro uzna, że ma on znaczenie dla sprawy".
Rzeczywista procedura Trybunału formowała się ewolucyjnie dopiero w toku przewodu
sądowego. Obowiązywał w niej system przedstawiania sądowi dowodów przez obie
strony. Świadkowie przesłuchiwani byli przez strony według anglosaskiej zasady cross-
examination (krzyżowych pytań). W związku z tym zarysowywała się w procesie
znacznie mniejsza rola sądu niż w procedurze kontynentalnej. Kolejną cechą
postępowania zaczerpniętą z anglosaskiej procedury była możliwość występowania
przez oskarżonych we własnej sprawie w charakterze świadków. Specyficzne było także
to, że Trybunał wyposażony został w zupełną swobodę w decydowaniu w
poszczególnych wypadkach bez oglądania się na jakiś pisany kodeks postępowania
karnego ani na swoje poprzednie decyzje.
Jednak nie sama procedura, cechująca się dużą elastycznością i nikłym formalizmem
budziła największe zarzuty strony oskarżonej i wszelkiej maści przeciwników procesu.
Duże zbulwersowanie budził wśród nich fakt, że w postępowaniu kluczowe role pełnili ci
sami ludzie, którzy uczestniczyli w opracowywaniu Statutu Trybunału i zasad
odpowiedzialności przed jego obliczem. Prokuratorzy Jackson, Maxwell-Fyfe oraz
sędziowie Falco i Nikitczenko brali udział w londyńskich negocjacjach poprzedzających
przyjęcie Statutu Trybunału. Francis Biddle, który został sędzią, na konferencji jałtańskiej
jako amerykański prokurator generalny sporządził memorandum zawierające
podstawowe zasady przyszłego Statutu. Obrońca admirała Dönitza - Otto Kranzbühler
dowodził, że "Jeśli ustawodawca, sędzia i oskarżyciel to ta sama osoba to już sam ów
fakt musi budzić duże wątpliwości", "Byłoby to równoznaczne z zamykaniem oczu na
brutalną rzeczywistość jeśliby trwać uparcie na stanowisku, że w tych okolicznościach
skład sędziowski gwarantuje niezawisłość i bezstronność". Wzburzenie budziło także
życie towarzyskie sędziów i oskarżycieli, którzy często gościli się wzajemnie na
wspólnych przyjęciach. Nigdy zaś na żaden bankiet nie zaproszono przedstawiciela
obrony. Statut Międzynarodowego Trybunału Wojskowego pozbawiał prawa obrońców
1
do złożenia w tej sprawie wniosku o odsunięcie od orzekania sędziego z powodu
bezspornej stronniczości (art. 3). Ponadto replikowano mówiąc, że żaden z
podpisujących się pod wskazanymi aktami stanowiącymi podstawę prawną
funkcjonowania Trybunału, nie był ustawodawcą w rozumieniu istniejącej tradycji
prawnej. Wszelkie układy zwycięskich mocarstw zawierane zaś były w imieniu rządów, a
nie przez podpisujących je pełnomocników.
Przeciwko sądzeniu za zbrodnie popełnione przed i w czasie wojny powoływano się na
starą rzymską zasadę lex retro non agit, która w oczywisty sposób skorelowana była z
dwiema innymi - nullum crimen sine lege oraz nulla pona sine lege. Chodziło o to, że
zbrodnie przeciwko pokojowi, jak i zbrodnie przeciwko ludzkości nie były dotychczas w
ogóle znane prawu międzynarodowemu, a co za tym idzie nie były przewidziane
jakimkolwiek przepisem prawnym w chwili dokonania czynów. Obrońcy uznali, że
postępowanie w stosunku do tych zbrodni należy uznać za bezzasadne, ponieważ akt
oskarżenia opiera się na nie znanym wcześniej prawie karnym, prawie ustanowionym
dopiero po popełnieniu czynów, które według przyjętej interpretacji stanowią
przestępstwo. Nie można więc było oskarżać o popełnienie przestępstw, które nie istniały
w momencie ich popełnienia. Zaistniały zaś one w międzynarodowym porządku prawnym
i stały się przestępstwami dopiero wraz z podpisaniem Porozumienia londyńskiego 8
sierpnia 1945 roku. Ponadto i tak oskarżeni Niemcy nie podlegali temu aktowi, gdyż jego
sygnatariuszem nie było państwo niemieckie.
Skoro Trybunał mógł orzec każdą karę jaką uznał za słuszną (art. 27) Statut MTW zrywał
z zasadą nulla pona sine lege, mówiącą że każda kara musi być z góry przewidziana w
przepisach obowiązujących przed popełnieniem przestępstwa. Dyskusja nad tym
zagadnieniem nie skończyła się na sali sądowej. Głos w niej zabierali liczni znawcy
prawa międzynarodowego długo po zakończeniu procesu. Sędzia Sądu Najwyższego
USA, William O. Douglas pisał w 1954 roku: "Według naszego prawa nikogo nie można
postawić przed sądem pod zarzutem złamania prawa działającego ex post(...). Uważam,
że w procesach norymberskich zastosowano wobec oskarżonych taką właśnie
procedurę. Hitler i jemu podobni byli winni popełnienia wielokrotnego morderstwa, toteż
zasłużyli na karę śmierci, jeśliby rozpatrywać ich czyny w kategoriach prawa
powszechnego (common law). Nie sposób jednak było postawić ich w stan oskarżenia,
opierając się na przepisach odpowiednich ustawodawstw krajowych. Przed procesem
norymberskim zbrodni, o których popełnienie zostali oskarżeni naziści, nigdy nie
uznawano za zbrodnie w świetle naszego prawa kryminalnego; również społeczność
międzynarodowa nie podzielała poglądu, by były one zagrożone karą śmierci". MTW
odpowiadając na te zarzuty wskazał w treści wyroku przede wszystkim, że oskarżeni
dokonując agresji mieli świadomość działania sprzecznego z prawem międzynarodowym
ze względu na złamanie podpisanego przez Niemcy Paktu Brianda -Kellogga z 1928
roku, który delegalizował wojnę jako instrument polityki międzynarodowej. Do
wzmocnienia tej świadomości przyczyniało się także szereg deklaracji Ligi Narodów
potępiających wojnę agresywną, w których treści wprost nazywano ją zbrodnią.
2
Odnośnie zasady nullum crimen sine lege Trybunał stwierdził, że zasadna ta nie
ogranicza suwerennych uprawnień każdego państwa, lecz stanowi tylko bardzo ogólne
założenie wymiaru sprawiedliwości. Rozważając zarzut w tym aspekcie MTW doszedł do
konkluzji, że "Sumienie świata byłoby bardziej urażone, gdyby sprawcy takich czynów nie
byli ukarani, niż w wypadku gdy poniosą karę".
Co do podlegania przez Niemców przepisom Porozumienia londyńskiego
argumentowano, że Umowa londyńska obowiązuje w Niemczech, ponieważ przyjęła ją
jedyna suwerenna władza istniejąca w tym kraju. Przewodniczący Trybunału sędzia
Lawrence powołał się wyjaśniając zarzuty obrony na starą zasadę, że fakt podboju
nadaje państwu, które go dokonało przywilej stanowienia prawa wedle własnego
upodobania. Zachodnioeuropejscy prawnicy starali się ponadto wskazać, że same
pojęcia zawartych w porozumieniu zbrodni przeciwko pokojowi oraz zbrodni przeciwko
ludzkości nie stanowią definicji nowych zbrodni lecz odpowiadają od dawna istniejącej
doktrynie, torującej sobie drogę przez Konwencje haskie i zawartą w nich "klauzulę
Martensa", po próbę osądzenia winnych wszczęcia I wojny światowej. Zwolennikiem
takiej teorii był prokurator amerykański Jackson. Przekonany on był, że prawo
międzynarodowe, pojęte jako zbiór wiecznie żywych i stale doskonalących się zasad
moralnych i prawnych, kategorycznie potępiło wojnę agresywną, a traktaty
międzynarodowe wyjęły ją zdecydowanie spod prawa i uczyniły zbrodnią
międzynarodową. Podobne poglądy wyrażał sędzia francuski Donnedieu de Vabres.
Jego zdaniem prawo międzynarodowe nie było tylko prawem stanowionym, ale
znajdującym się w stanie ciągłego rozwoju i przemian zależnych od opinii światowej. Z
tego punktu widzenia wojna napastnicza i okrucieństwa w jej czasie popełnione były
czynami przestępczymi w chwili ich popełnienia, zatem zarzut orzeczenia przez MTW
prawa ex post jest nie do utrzymania. W doktrynie radzieckiej stare zasady prawa
rzymskiego zaliczono do formalno-dogmatycznych konstrukcji doktryny imperialistycznej,
zaś słuszność stosowania nowych pojęć w prawie międzynarodowym uzasadniano
odpowiadającemu w świadomości prawnej narodów poczuciu słuszności i
sprawiedliwości. Sędzia Nikitczenko starał się na jednej z rozpraw rozwiązać problem
stosowania prawa działającego wstecz ostrym wystąpieniem, że Trybunał ma stanowić
prawo a nie tylko je orzekać. Pozostali sędziowie dość skonsternowani taką teorią nie
przyjęli jej z aprobatą.
Kolejnym sposobem obrony przed Trybunałem było powoływanie się na rzymską zasadę
tu quoque ("ty także"). Obrońcy zarzucali, że również po stronie alianckiej miały miejsce
czyny stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie
wojenne. Przykłady takiego postępowania odnosiły się do jednego z dokumentów
oskarżenia, a mianowicie do wydanego przez Hitlera rozkazu o komandosach z 18 X
1942 r., który nakazywał zabijanie pojmanych alianckich komandosów i spadochroniarzy.
Istniały bowiem dobrze udokumentowane przypadki identycznego zachowania
Amerykanów. Także Brytyjczycy wydali w czasie wojny "Zbiór instrukcji prowadzenia
wojny nieregularnej", który został zdobyty przez Niemców, zaś jego treść znacząco
3
odbiegała od treści regulaminu haskiego. Na koncie aliantów znajdowało się także ponad
milion ofiar wśród ludności cywilnej zamordowanej podczas bombowych nalotów na
niemieckie miasta. Szacuje się, że Hamburgu w wyniku brytyjskich nalotów w lipcu 1943
r. zginęło przeszło 48 tys. mieszkańców, w Dreźnie w lutym 1945 r. - około 100 tys., w
Pforzheim - 20 tys. Dwa dni przed podpisaniem Umowy londyńskiej w przedmiocie
ścigania i karania zbrodniarzy wojennych państw Osi Europejskiej Amerykanie zrzucili
bombę atomową na Hiroszimę, powtarzając ten wyczyn nazajutrz po pamiętnym
Porozumieniu w nalocie na Nagasaki. Szacuje się, że w skutek wybuchu i późniejszych
powikłań zmarło ponad 217 tys. japońskich cywilów. Naloty na Tokio, którego drewniana
zabudowa została obrzucona bombami zapalającymi, pochłonęły ok. 160 tysięcy trupów.
Także z pewnością nie mniejszych naruszeń prawa międzynarodowego niż Niemcy
dopuścił się ZSRR. Warto wspomnieć chociażby agresję na Finlandię 30 listopada 1939
roku, atak 17 września 1939 roku na Polskę, aneksje Besarabii 26 czerwca 1940 roku,
aneksje nadbałtyckich państw neutralnych, zbrodnię katyńską, czy terror i masowe
przesiedlenia dotykające ludności "wyzwalanych" państw.
Odpowiedzią składu sędziowskiego na zarzut tu quoque podniesiony przez prof. Franza
Exnera, obrońcę Sztabu Generalnego i Naczelnego Dowództwa, były słowa
przewodniczącego Lawrence'a - "My nie dociekamy tutaj, czy inne mocarstwa złamały
postanowienia prawa międzynarodowego, czy popełniały zbrodnie przeciw ludzkości lub
zbrodnie wojenne, lecz czy dokonali tego oskarżeni". Jedynym oskarżonym, co do
którego milcząco uznano zarzut tu quoque był admirał Karl Dönitz. Eksperci państw
sprzymierzonych orzekli, że akt oskarżenia uzasadniony był co prawda normami
prawnymi uznanymi po roku 1918 przez główne mocarstwa, lecz w świetle nowych
sposobów prowadzenia wojny morskiej, okazały się one tak bardzo anachroniczne, iż nie
przestrzegał ich po prostu nikt. Słowa wyroku brzmiały: "Zważywszy fakt, że nie tylko
Niemcy prowadziły w sposób bezwzględny wojnę morską, wyrok przeciwko Dönitzowi nie
jest oparty na zarzucie naruszenia przez niego prawa międzynarodowego dotyczącego
prowadzenia wojny podwodnej". Chęć złożenia zeznań na korzyść obydwu niemieckich
admirałów zadeklarował nawet dowódca amerykańskiej Floty Pacyfiku, admirał Chester
Nimitz. Miał on zamiar poświadczyć o tym, że podobnie jak Kriegsmarine na Atlantyku i
morzach przyległych, nieograniczoną wojnę podwodną, wraz ze wszystkimi jej
konsekwencjami, prowadziła również US Navy na Pacyfiku.
Kolejnym zarzutem była tzw. klauzula powszechności zwana zasadą si omnes. Głosiła
ona, że jeśli choćby jedno z państw wojujących, uczestniczących w konflikcie, nie było
stroną umowy opatrzonej taką klauzulą - umowa taka w ogóle nie obowiązuje w danym
konflikcie, a więc nie obowiązuje również państw będących jej stronami. Zasada si
omnes przewidziana była w art. 2 IV Konwencji haskiej. Obrońcy oskarżonych twierdzili,
że przepisy Konwencji haskiej z 1907 roku o prawach i zwyczajach wojny lądowej oraz
przepisy Konwencji genewskiej z 1929 roku o traktowaniu jeńców wojennych mogą być
podstawą odpowiedzialności tylko wtedy, gdy wszyscy uczestnicy wojny byli stronami
tych Konwencji. Argumenty obrońców miały związek z oskarżeniem o nieludzkie
4
traktowanie radzieckich jeńców wojennych, bowiem ZSRR nie był sygnatariuszem
Konwencji genewskiej z 1929 roku. Trybunał odrzucił ten zarzut, stwierdzając, że w
czasie wojny reguły zawarte w Konwencjach haskiej i genewskiej dotyczące prawa
wojennego były już uznane przez wszystkie cywilizowane narody i uważano je za
zestawienie praw i zwyczajów wojennych obowiązujących powszechnie, niezależnie od
formalnego stosunku do konwencji.
Zarzut, że prawo międzynarodowe ma zastosowanie tylko do suwerennych państw, nie
zaś do jednostek, wyjaśniono w treści wyroku kontrargumentem głoszącym, że "w tej
sprawie Trybunał wyraża przekonanie, że prawo międzynarodowe naruszają osoby
żywe, a nie twory abstrakcyjne". Pozostałe dwa najpoważniejsze zarzuty dotyczyły
kwestii działania w imieniu państwa oraz działania na rozkaz. Odnośnie nich
wypowiadały się bezpośrednio przepisy Karty MTW (art. 7 i 8), o których była mowa
wyżej.
Znaczenie procesu norymberskiego było różnie oceniane przez literaturę prawniczą w
zależności od przynależności jej przedstawicieli do zwycięskich mocarstw. W całym
obozie państw socjalistycznych proces stał się symbolem zwycięstwa "dobra" - czyli
pokoju nad "złem", którego propagandowym uosobieniem był pokonany "faszyzm".
Związek Radziecki sprowadzał sens norymberskiego precedensu tylko do konieczności
ukarania wszystkich do końca zbrodniarzy hitlerowskich. W trakcie debat ONZ-owskich
starał się ograniczyć perspektywy karania zbrodni ludobójstwa wyłącznie do czynów
motywowanych ideologią hitlerowską lub podobnymi rasistowskimi doktrynami.
Zasadność działalności MTW, poczynione przez niego ustalenia i treść wydanego
wyroku nie mogły, pod żadnymi pozorami, podlegać jakiejkolwiek dyskusji w ramach
doktryny prawa międzynarodowego. Ci z prawników, którzy odwa- żyliby się na podjęcie
takowego wyzwania, nie przedarliby się ze swoimi poglądami przez gęste sito cenzury i
w najlepszym przypadku naraziliby na szwank swoją karierę naukową przez okrycie swej
osoby cieniem politycznych podejrzeń o sprzyjanie wrogom "jedynie słusznego" ustroju.
Inaczej sytuacja przedstawiała się po drugiej stronie "żelaznej kurtyny". W krajach
anglosaskich, a szczególnie w USA, nie brak było różnorodnych spojrzeń na norymberski
precedens. W dyskusję zaangażowali się liczni prawnicy amerykańscy (G. A. Finch, P. F.
Gault, Ch. Wenerstrum, H. F. Stone i inni). Swe opinie, nie zawsze zgodne z
powszechnie przyjętymi poglądami, wypowiadali nawet sędziowie Sądu Najwyższego
USA (m in. W.O. Douglas), profesorzy uniwersytetów (prof. H. Kelsen, prof. M.R.
Konvitz, prof. S. Hook, prof. J. Kunz, prof. F.B. Schick i inni). Również w Wielkiej Brytanii
środowisko prawnicze wdało się w szeroką dyskusje, broniąc opinii odmiennych od
oficjalnie utrwalonych (prof. Joad z Cambridge, prof. H.A. Smith i inni).
W Polsce, nim odzyskano pełnię swobody głoszenia własnych poglądów naukowych,
gorączka dotycząca dyskusji na temat procesu norymberskiego dawno zdążyła zelżeć.
Mimo wszystko jednak ciężkie doświadczenia naszego kraju wyniesione z ostatniej
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin