SWAMI MUKTANANDA
STAŁEM SIĘ ŻYWY
TAJEMNICE WEWNĘTRZNEJ PODROŻY
„GDY DOTYKASZ TEJ KSIĄŻKI - DOTYKASZ CZŁOWIEKA”
Sądzę, że żadna książka nie odda sprawiedliwości Siddhdzie. Prawdziwa duchowość to sprawa istnienia, a nie idei. Słowa na papierze nie mogą przekazać tego, co doświadczyliśmy dzięki żywej obecności Siddhy. Ale dla poszukującego duchowej prawdy „Stałem się żywy” jest ukrytym skarbem, pełnym mądrości, inspiracji i interesujących opowieści. Wchodzi głęboko w proces sadhany. Zawiera bogactwo pomocnych wskazówek, praktycznych rad i wzniosłych idei.
Swami Muktananda, urodzony w 1908 roku w bogatej rodzinie w Mangalore w Indiach, rozpoczął swą duchową wędrówkę mając piętnaście lat. Po kilku latach złożył śluby zakonne. Nadano mu imię Muktananda.
Przez dwadzieścia pięć lat podróżował pieszo po Indiach, spędzając czas u wielu znanych świętych i mistrzów medytacji. Opanował klasyczne systemy filozofii indyjskiej: hatha jogę i wiele innych gałęzi duchowej oraz świeckiej nauki. W 1947 roku spotkał Bhagawana Nityanandę, jednego z największych współczesnych świętych w Indiach i mistrza w tradycji Siddha. Po dziewięciu latach intensywnej nauki pod kierunkiem Nityanandy, Muktananda osiągnął cel duchowej praktyki, stan samorealizacji.
Gdy Nityananda osiągnął stan mahasamadhi (zmarł) w 1961 roku, przekazał Muktanandzie moc linii Siddha. Przez następne dwadzieścia jeden lat Swami Muktananda wiele podróżował, odbył liczne wędrówki po świecie. Podczas tych dwóch dekad, poprzez swe nauczanie i przekazywanie swej duchowej energii, wprowadził setki tysięcy ludzi z całego świata w medytację i doświadczenie własnej wewnętrznej doskonałości. Uczniowie Muktanandy założyli wiele setek ośrodków medytacyjnych na świecie.
W październiku 1982 roku Swami Muktananda osiągnął stan mahasamadhi. Wybrał Swamiego Nityanandę i Swami Chidvilasanandę na swych sukcesorów i zwierzchników linii Siddha Yogi. Oni teraz zarządzają ośrodkami medytacyjnymi na świecie, udostępniając ludziom moc i wiedzę tradycji Siddha.
Wstęp
W 1981 roku, ostatnim roku swego życia, Swami Muktananda (Baba) opublikował książkę „Dokąd idziesz?” z podtytułem „Przewodnik podróży duchowej”. Podobnie jak niniejsza książka, był to zbiór esejów oraz pytań i odpowiedzi na temat życia duchowego, sadhany (duchowej praktyki) i filozofii, oraz praktyki ścieżki Muktanandy, Siddha Yogi.
„Stałem się żywy” jest zbiorem esejów z późnego okresu życia Baby, wraz z zawartymi w nim pytaniami i odpowiedziami, pochodzącymi z jego publicznych wystąpień.
Baba przewędrował Indie wzdłuż i wszerz w ciągu wielu lat, szukając klucza do wewnętrznego królestwa oświecenia. Odwiedził wielu obiecujących nauczycieli i praktykował wiele technik jogi, wiele czytał. W 1946 roku, gdy osiągnął już wiek średni, chociaż ludzie podążali za nim jako za nauczycielem, odczuł głęboki brak czegoś. Pomoc nadeszła z nieoczekiwanego kierunku. Nie była to nowa ścieżka, nowa technika, która zakończyłaby jego poszukiwania. Był to związek z Guru linii Siddha, Bhagawanem Nitiyanandą.
Pierwszym krokiem było Śaktipat, obudzenie energii Kundalini poprzez łaskę Guru. Dokonało się to poprzez natychmiastowy przekaz w sierpniu 1947 roku. Potem nadszedł długi okres sadhany. Raz obudzona energia, powinna być kontrolowana, zachowywana i prowadzona w górę. Umysł powinien nabierać siły, a nieczystości powinny być wypalone. Prowadzi do tego medytacja i rozwój duchowej intuicji. Ta wewnętrzna praca zajęła Babie dziewięć lat.
Nie da się wyolbrzymić znaczenia Guru w koncepcji duchowości u Baby. Guru jest dla niego kluczem, centrum, ścieżką i celem. Jest ekstraktem życiowego doświadczenia.
Baba zwykł mówić, że jogin ma dwóch sprzymierzeńców - swego Guru i Śmierć. Pierwszy wskazuje mu drogę, drugi ponagla i wzmaga jego poszukiwania. W istocie oboje są jednym. Guru jest śmiercią, ponieważ oznacza śmierć dla ego, fałszywej tożsamości, która jest naszą podporą w maskaradzie świata.
Guru jest śmiercią, ponieważ śmierć, ból i utrata, to nasi najwięksi duchowi nauczyciele. Bez śmierci nie ma bodźca do zmiany. Nie żyjemy wiecznie - tylko w młodym wieku może wydawać się, że życie będzie długie. Lecz cierpienie, śmierć i utrata ukochanych, zdarza się każdemu. Z każdego nieszczęścia rodzi się pytanie, zgłębianie, poszukiwanie.
Z mistycznego punktu widzenia, śmierć Guru jako człowieka, jest prawdziwym triumfem życia. W październiku 1982 prawdę tę objawiło mahasamadhi Baby. Wraz z jego śmiercią sukcesja linii Siddha przeszła na dwóch nowych Guru, Swami Chidvilasanandę i Swamiego Nityanandę, w taki sam sposób, w jaki stan Guru przeszedł na Babę wraz ze śmiercią Bhagawana Nityanandy w 1961 roku.
Moc - Śakti linii Siddha, płynęła nadal nieprzerwanie w dwóch nowych Guru. W tym samym czasie, wewnętrzne doświadczenia obecności Guru, odczuwali niektórzy wielbiciele i przekazywali je innym. Śmierć objawiła prawdę: Guru nie jest osobą, lecz mocą, kosmicznym pierwiastkiem. Moc ta przepływa przez określone osoby, lecz pozostaje nieograniczona, bezosobowa i nieulegająca ludzkim zmianom. Ego ubolewa nad jej wyimaginowaną utratą, lecz prawdziwa wewnętrzna istota rozpościera się i łatwiej oddycha w bezmiarze, w którym prawdziwy Guru otwiera się dla nas.
„Stałem się żywy” to książka o miłości, książka o jodze i przede wszystkim, oczywiście książka o życiu. By rozwiązać koan, paradoks jej podtytułu „Z martwego stałem się żywy”, powinniśmy być mniej powierzchowni. Powinniśmy przeniknąć życie płynące na kartach tej książki. To życie jest Muktanandą. I powinniśmy doświadczyć takiego samego życia, płynącego w jego duchowych spadkobiercach, jego „najlepszym dziele poetyckim”, Chidvilasanandzie i Nityanandzie. Powinniśmy wreszcie poznać Muktanandę, jakim rzeczywiście był - zawsze ożywiony, śmiejący się, zanurzony w miłości, zawsze witalny i dynamiczny, żyjący w każdym z nas jako nasza najbardziej wewnętrzna Jaźń. Niniejsza książka przybliży nas nieco do takiego spojrzenia.
ROZDZIAŁ I
EGO I JAŹŃ
Życie ludzkie jest wzniosie, tajemnicze i warte poznania. Jest rozkwitającym kwiatem szczęścia, płomieniem Boga. Lecz życie objawia swą tajemnicę tylko temu, kto żyje prawdziwie. Życie jest wielkie tylko dla kogoś, kto jest naprawdę żywy. Co to znaczy być naprawdę żywym?
Być naprawdę żywym to znaczy znać swą własną Jaźń, znać Świadomość, która przenika wszystko we Wszechświecie i żyje wewnątrz ludzkiego serca. Ktoś, kto nie rozpoznaje swej własnej Jaźni, ktoś, kto utożsamia się z ciałem, ktoś, kto myśli, że tylko światowe życie jest realne i że Bóg nie istnieje - ktoś taki nie żyje naprawdę.
Kiedyś czytałem opowieść o księżniczce. Pewnego dnia, gdy miała osiemnaście czy dziewiętnaście lat, zrzuciła ubranie i zaczęła biegać nago dookoła pałacu. Wiele metod stosowano by ją wyleczyć, lecz niezależnie od tego, co kto mówił lub robił, ona nie chciała założyć ubrania. Jej rodzice radzili się lekarzy, oddawali cześć wszystkim Bogom, prosili też świętego, by praktykował różne mantry i tantry. Lecz nic nie było w stanie zmienić zwyczajów księżniczki. Ale pewnego ranka wielki jogin przechodził koło pałacu. Stanął przed bramą i prosił o jałmużnę powtarzając mantrę: „Alak niranjina” co znaczy: „Ja jestem najwyższą zasadą, która jest całkowicie czysta i nie może być poznana przez zmysły”, i w momencie, gdy księżniczka usłyszała te słowa, zawołała do swoich służebnych: „ Przynieście mi szybko ubranie”. Ubrała sari i ozdoby. Poszła potem do kuchni, wzięła trochę jedzenia, dała joginowi i wróciła do swego pokoju. Król był oszołomiony zachowaniem swej córki. Zapytał ją:
- Córko, tyle dni byłaś naga. Nie chciałaś się ubrać, choć wydaliśmy tyle pieniędzy, tyle mantr powtarzaliśmy, tyle czci oddaliśmy bogom. Co się stało?
- Ojcze - powiedziała księżniczka - Czy mogę ci wyznać prawdę? Jakiś czas temu stwierdziłam, że nic nie wiem o swej Jaźni, a bez tej wiedzy jestem jak nieżywa. Dlatego zdjęłam ubranie. Jeśli jestem kimś martwym pomiędzy innymi martwymi ludźmi, po co mi ubranie? Czy może się wstydzić ktoś nieżywy? Lecz gdy ujrzałam tego jogina, który zna Prawdę i który jest pełen życia, wstydziłam się być naga w jego obecności i ubrałam się.
Słowa księżniczki mają wielkie znaczenie. Rama Tirtha powiedział: „O Boże, jeśli Ciebie nie znam, nie żyję naprawdę”. Święty Jan od Krzyża powiedział: „Żyłem nie zamieszkując mej Jaźni i w ten sposób byłem martwy, choć nie umarłem”.
Gdy ktoś jest oddalony od Jaźni, jak może być uznawany za żywego? Ktoś, kto nie jest inspirowany przez Jaźń, kto uważa, że jest różny od Jaźni, nie jest kimś żywym. Jest martwy, pogrzebany pod grubą zasłoną niewiedzy.
Mędrcy, filozofowie, autorzy świętych ksiąg i wszyscy święci, wciąż nam o tym przypominali. Próbowali obudzić w nas wielką miłość i otrząsnąć z niewiedzy. Lecz nawet wówczas, gdy im się to uda - my zakładamy zasłonę za zasłoną i nie chcemy ich zdjąć.
Słuchaj mnie przynajmniej teraz. Stan Jaźni, wiedza o Jaźni, mądrość Jaźni, są bardzo łatwe do osiągnięcia. Zwróć się ku wnętrzu i obserwuj je. Świat, który uważasz za realny, jest przelotny, tymczasowy. Wkrótce wszystko, co uważasz za realne, zginie.
Gdy święci mówią nam o tych sprawach, jesteśmy zdumieni ich znaczeniem. Czy mimo to nie jesteśmy teraz przebudzeni? To prawda, że świat wydaje się nam bardzo realny, lecz gdy śpimy i śnimy, świat też wydaje się nam realny. Gdy wąż nas ukąsi we śnie, płaczemy, zawodzimy i czujemy, że umieramy. Gdy budzimy się ze snu, wąż nie istnieje. W ten sam sposób, gdy budzimy się z długiego snu naszego życia, doświadczamy, że to, co uważaliśmy za świat, nie jest światem, lecz przejawem Świadomości, emanacją Boga. Gdy tylko poznamy prawdę o sobie, zapominamy, że jesteśmy tym ciałem z krwi i kości. Pojmiemy, że nie jesteśmy pojedynczymi ograniczonymi istotami, lecz czymś jeszcze. Poznamy, że jesteśmy Bogiem.
W Upaniszadach „Chandogya” mędrzec Uddalaka powiedział Svetaketu: „W tej subtelnej, niematerialnej esencji istnieją wszystkie rzeczy. To jest Jaźń. Ty jesteś Tym”.
Niezależnie od tego, co możemy o sobie myśleć, niezależnie od tego, z jakiego pochodzimy kraju, niezależnie od tego, jakim mówimy językiem, posiadamy tę samą świadomość „Ja”. Gdy się rodzisz, jesteś wyłącznie tym „Ja”; tym czystym istnieniem. Ludzie jednak natychmiast nadają temu „Ja” różne znaczenia. I gdy tylko zaczynają to robić, stają się nieczyści. Wówczas, zamiast utożsamiać się z tą Świadomością, zastanawiasz się nad sobą jako nad kobietą lub mężczyzną. Zastanawiasz się, do jakiej rodziny czy klanu należysz. Zastanawiasz się, czy jesteś mądry czy głupi, nieprzeciętny czy pośledni, wielki czy mały, cnotliwy czy występny. W ten sposób, złapany w sieć tych różnych utożsamień, brniesz w nurcie światowego życia, czasem odczuwając przyjemność, a czasem ból, czasem szczęście a czasem smutek. Tą drogą idziesz przez życie stając się jednym lub drugim, a nigdy nie stajesz się tym, kim jesteś.
Nie zdajemy sobie sprawy, jak ego nas zwodzi. To właśnie ów ograniczony zmysł „Ja”, fałszywe indywidualne ego, rodzi wewnątrz nas przeświadczenie, że Jaźń, która w rzeczywistości jest nieśmiertelna, niezmienna i wieczna, w pewnej chwili narodziła się i w pewnej chwili umrze. To właśnie ego nas pomniejsza i zazdrośnie strzeże naszej małości, ponieważ wie, że gdy odejdzie nasza małość, ono także będzie musiało odejść. Ego żyje w naszym wnętrzu, przebrane za naszego najlepszego przyjaciela, a w istocie jest naszym najgorszym wrogiem. Ego ukazuje nam nas samych w złym świetle. Służymy jako przesłona między naszą prawdziwą Jaźnią a naszą inteligencją. To z powodu właściwości ego pozostajemy z dala od prawdy, jesteśmy oddaleni od własnej Jaźni. To właśnie ego powoduje nasze narodziny i śmierć w niezliczonych żywotach. Istnieje tylko jedno ograniczenie i jest to ograniczenie ze strony ego.
Maharashtran powiedział: „Człowiek znajduje się w trudnym położeniu. Z powodu ego rodzi się w różnych postaciach i umiera bez żalu, nie otwierając oczu”.
Swami Rama Tirtha rzekł: „Z powodu ego, człowiekowi nie udaje się poznać prawdy. Staje się zbyt nienawistny i wrogi, i czyni z boskiego stworzenia piekło”.
Z tego powodu towarzystwo ego, jest towarzystwem śmierci. Stajemy się żywi jedynie wówczas, gdy usuniemy ego, ten fałszywy zmysł, który jest tożsamy z nietrwałym ciałem i myślami, że jesteśmy rzeczywiście kobietą lub mężczyzną.
Tylko wówczas, gdy odrzucamy złość, odkrywamy miłość, a gdy odrzucamy ego, odkrywamy miejsce wewnątrz nas, które jest czystą Świadomością, które jest Bogiem.
Odrzucić ego, to roztopić się w szczęśliwości Jaźni, to rozpuścić naszą miłość w bezbrzeżnej Świadomości. Gdy na powierzchni oceanu powstają bąbelki, wydają się czymś innym niż ocean, lecz po chwili pękają i stają się na powrót oceanem. W ten sam sposób, gdy nasze bańki ego pękną, gdy nasza świadomość ograniczenia opuści nas, powiemy, że jesteśmy tylko Świadomością.
Augustyn był wielkim chrześcijańskim świętym, który poświęcił całe życie na poszukiwanie wewnętrznego spokoju. Szukał zaspokojenia w zmysłowych przyjemnościach. Dużo jadł, dużo pił i próbował w życiu wszystkiego. Podej...
gumisx32