GDY PRZEBACZYĆ TRUDNO - PRZEMOC.doc

(39 KB) Pobierz
GDY PRZEBACZYĆ TRUDNO- Renata Durda

GDY PRZEBACZYĆ TRUDNO- Renata Durda

Wypowiadając słowa modlitwy "Ojcze nasz", mówimy:
"i odpuść nam nasze winy, jako i my wybaczamy naszym winowajcom...",
ale bywa, że wybaczyć trudno, a dla wielu jest to praca na całe życie.
Wszystko zależy od tego, czym zawinił winowajca i jaką krzywdę wyrządził.

Przebaczenie jest związane nierozerwalnie z poczuciem krzywdy - małej lub dużej. Nie sam czyn bowiem jest istotny, ale nasze osobiste poczucie krzywdy nim wywołane. Jeśli poczucie krzywdy nie pojawi się w nas, nie pojawi się także problem z przebaczeniem. Poczucie krzywdy jest przykrą emocją, która dotkliwie nas rani, pozbawia spokoju i radości, a czasem uniemożliwia wartościowe życie. Uwolnić się od niego można tylko przez wybaczenie, ale czasem długa do niego droga...

Pierwsza pomoc

Z trudnymi sytuacjami i emocjami stykam się każdego dnia, pracując w Ogólnopolskim Pogotowiu dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" - w kontakcie telefonicznym, bezpośrednim czy mailowym. Codziennie kilka, czasem kilkanaście osób, opowiada pracownikom Pogotowia o krzywdach, których doznali od swoich bliskich. Oto jeden z takich przypadków:

Mój ojciec był wdowcem, starszy od mamy o 13 lat wydawał jej się idealnym statecznym partnerem, po nieudanych związkach z mężczyznami w jej wieku. Szybko okazało się, że to pomyłka. Mój ojciec od początku znęcał się nad moją mamą psychicznie i fizycznie, czego przez całe swoje życie byłam razem z młodszą siostrą świadkiem i uczestnikiem... Wiele razy zastanawiałam się, jak mogę pomóc, dlaczego mama się nie wyprowadzi na stałe itp., ale nie miała wsparcia wśród najbliższej rodziny, a przez zachowanie ojca popadliśmy w ubóstwo. A poza tym mój ojciec był wysokim urzędnikiem w partii i przez to miał większe możliwości. Mój ojciec jest alkoholikiem, w tej chwili niepijącym, gdyż starość już mu na to nie pozwala - rozedma płuc itp. choroby.
Wielokrotnie do naszego domu była wzywana policja, wiele razy mama podejmowała próby wytoczenia sprawy o znęcanie, ale zawsze groził albo błagał i wszystko się powtarzało. Żyłyśmy w ogromnym stresie, dzień i noc, czułe na najcichsze jego chrapnięcie, kroki... Jak w "Medalionach" Nałkowskiej...
Gdy przestał pić, myślałyśmy, że będzie spokój. Ale jemu chyba zmysły się pomieszały i to jest według mnie jeszcze gorsze. Nie wiadomo, co zrobi, nie wiadomo, co knuje. Tyle lat wzywałyśmy policję, a jak ostatnio pojechałam do domu i chciałam z nim porozmawiać, to on wezwał policję na mnie!!! Oczywiście, bezskuteczna to była interwencja, gdyż policja szybko zobaczyła, o co chodzi...
Ojciec obecnie siedzi w swoim pokoiku całymi dniami, nie ma z nikim kontaktu, nie obchodzi go los dzieci (zresztą nigdy nie był prawdziwym ojcem i nie traktujemy go w ten sposób), zamknął się w świecie swoich chorób i sprawia mu satysfakcję wzbudzanie strachu w mojej mamie, a przez to i w nas - dzieciach. Siostra jest w Stanach i przez to jeszcze bardziej się boi, ja w Warszawie, a moja biedna mama jest tam z nim... Wiem, że jak dzwoni z płaczem, to znaczy, że już na prawdę jej naubliżał i ją poniżył. Grozi jej, że ją zabije, że nie może niczego być pewna...Moja mama boi się najbardziej nocy, kiedy nie wiadomo, gdzie uciekać. Zawsze była osobą aktywną, nie umie siedzieć na miejscu, cały czas stara się zarabiać pieniądze.
Mama z nerwów miała już ciężkie paraliże, leżała wielokrotnie w szpitalu na różne choroby, które biorą się ze stresu. Wielokrotnie była pobita. W tej chwili jej nie bije, ale po tym ostatnim pobycie w domu jestem bardzo przerażona stanem jego psychiki. Jego pierwszym zdaniem skierowanym do mnie były słowa, że przyjechałam go zabić. Popadł w jakąś paranoję, chociaż usuwamy się mu wszyscy z drogi, nie zaczepiamy. Teraz mama znowu siedzi sama i znów się boi. Cała rodzina się trzęsie ze strachu, a na niego nie ma siły. Jestem bezradna, ale chcę coś zrobić, póki nie stanie się tragedia!!! Czy nikt nie może pomóc przed ostatecznym dramatem? Proszę, pomóżcie!!!

W tym liście, pełnym rozpaczy i lęku o życie matki, wołania o pomoc dla siebie, widać pełną gamę emocji, których doświadczają osoby krzywdzone w rodzinie - strach, poczucie straty (nigdy nie był prawdziwym ojcem...), wstyd, zażenowanie, pogarda, złość, gniew, poczucie beznadziei, bezradności, osamotnienie. Trudnym zadaniem osoby chcącej pomóc ofiarom przemocy jest uporządkowanie tego obszaru i ustalenie planu działania. Pierwszych kilka kroków zmierza do zapewnienia bezpieczeństwa osobom krzywdzonym i one są realizowane jak najszybciej i przy użyciu wszystkich możliwych środków (głównie prawnych). Kolejne kroki mogą zmierzać do zapewnienia bezpieczeństwa także w dalszej perspektywie oraz poradzenia sobie ze skutkami doznanej krzywdy - tu praca odbywa się w płaszczyźnie psychologicznej, socjalnej, medycznej, prawnej. Luksusem jest sytuacja, w której możemy sobie pozwolić (z przyczyn ekonomicznych) na wystarczająco długą pracę terapeutyczną z ofiarą przemocy, gdy w sposób naturalny dochodzi do etapu przebaczenia doznanych krzywd. Choć na każdym z etapów "wychodzenia z przemocy" odbywa się jakiś rodzaj spotkania z doznaną krzywdą. Podobnie zresztą jak w każdym z etapów przemocy w rodzinie.

Gdy dzieje się krzywda

Przemoc w rodzinie ma swoje przejawy (fizyczne, psychiczne, ekonomiczne, seksualne), ma także swój powtarzający się cykl. Składa się on z trzech faz i w każdej z nich odbywa się swoisty kontredans między winą, krzywdą i przebaczeniem. W pierwszej fazie zwanej "fazą narastania napięcia" sprawca przemocy szuka pretekstu do rozładowania swego napięcia. Jest stale zdenerwowany i poirytowany, poniża partnerkę (czy inną potencjalną ofiarę), prowokuje awantury i staje się coraz bardziej niebezpieczny. Ofiara stara się jakoś załagodzić tę złość - spełnia wszystkie życzenia, bezszelestnie wypełnia wszystkie obowiązki, bywa przymilna. Często przeprasza sprawcę, utwierdzając go w przekonaniu, że to ona jest czemuś winna i to jej trzeba wybaczyć błędy, że prawdopodobnie zasługuje na karę. Gdy napięcie i związany z nim strach staje się już nie do udźwignięcia, czasami sama kobieta prowokuje w końcu awanturę, aby wreszcie "mieć to za sobą".
W fazie gorącej, gwałtownej przemocy następuje rozładowanie napięcia. Sprawca bije, krzyczy, obraża lub w inny sposób rani, ofiara zaś jest w stanie szoku. Nie może uwierzyć, że to się naprawdę dzieje, że jej próby załagodzenia gniewu sprawcy były znowu nieudane. Wtedy kobieta staje się apatyczna, traci ochotę do życia, biernie poddaje się losowi, odczuwa złość i bezradność. Czasem nienawiść. W fazie ostatniej zwanej "fazą miodowego miesiąca" sprawca zwykle zaczyna się kajać, obiecuje, że już nigdy więcej tego nie zrobi, przeprasza i prosi o wybaczenie. Ofiara chce wierzyć, że partner się zmienił i że przemoc nigdy już się nie powtórzy. Czuje się kochana i chce, aby to trwało. W tej fazie łatwo zapomnieć o doznanych krzywdach i wybaczyć. Jednak faza miodowego miesiąca przemija i znowu zaczyna się faza narastania napięcia, a każdy kolejny cykl niesie gwałtowniejszą i bardziej wyrafinowaną przemoc.

Po doznanej krzywdzie

Nie jest moim celem opisanie tu całego trudnego procesu pomagania ofiarom przemocy, ani szerokiej gamy problemów psychicznych, z jakimi zmagają się te osoby, często przez resztę swego życia. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do książek poświęconych tej tematyce (choćby wydawanych przez Instytut Psychologii Zdrowia) lub pisma "Niebieska Linia", które już od 7 lat opisuje tę tematykę. Chcę tylko na chwilę zatrzymać się przy temacie przewodnim tego numeru "Trzeźwymi bądźcie" - przebaczania i pojednania.
Czy w przypadku przemocy doznawanej od kogoś bliskiego możliwe jest wybaczenie i zapomnienie doznanych krzywd? To pytanie zadają sobie ludzie na każdym etapie procesu powrotu do godnego życia. I na każdym z nich zapewne odpowiedź jest inna - od "nigdy mu tego nie wybaczę", poprzez "musi mi to wynagrodzić", do "wybaczam mu". Warunkiem do rozpoczęcia procesu wybaczenia jest ustanie przemocy! Bowiem nic wspólnego z wybaczeniem (ani zadośćuczynieniem!) nie mają sytuacje, które pojawiają się w trakcie wyżej opisanych cyklów przemocy. Sprawca wyraża skruchę instrumentalnie (pragnie, aby ominęła go kara), a ofiara przebacza ze strachu i w nadziei, że stanie się cud i przerażający Mr Hyde na zawsze już zostanie poczciwym Dr Jekyllem. To nie wybaczenie, a zatrzaśnięcie swoich krzywd w głębokiej skrzyni na dnie serca. Zwykle także czas pozornego pojednania jest bardzo krótki, więc ani prośba o przebaczenie, ani proces skruchy i zadośćuczynienia, ani samo przebaczenie nie trwa wystarczająco długo, aby przyniosło jakieś wymierne korzyści duchowe.
O prawdziwym przebaczeniu możemy mówić, gdy przemoc została zatrzymana, sprawca zmienił swą postawę i sposób postępowania, a ofiara czuje się bezpiecznie. Wtedy przebaczenie może wyzbyć nas balastu przeszłości. Przebaczenie może mieć miejsce także, gdy sprawca nigdy się nie pokajał (siedzi w więzieniu, zmarł lub odszedł od rodziny), ale ofiary nie doznają już z jego strony więcej krzywd. Kardynał Stefan Wyszyński pisał: "Przebaczenie jest przywróceniem sobie wolności, jest kluczem w naszym ręku od własnej celi więziennej". Jest więc potrzebne bardziej ofierze niż sprawcy i dlatego warto o nie zabiegać.

o autorce :
Renata Durda – absolwentka UMCS w Lublinie (wydział humanistyczny), i studiów podyplomowych na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Przez 12 lat pracownik Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (w tym 5 na stanowisku zastępcy dyrektora), współtwórczyni kampanii „Powstrzymać przemoc domową” w 1997 roku (rozpoznawalna jako kampania „Bo zupa była za słona”) oraz kampanii „Dzieciństwo bez przemocy” w 2001 roku, certyfikowany specjalista ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie, zastępca redaktora naczelnego dwumiesięcznika „Niebieska Linia”

źródło : http://www.oat.com.pl/t061.htm#dr

skomentuj ten post

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin