Spowiedź - dialog między grzesznikami.pdf

(491 KB) Pobierz
Spowiedź - dialog między grzesznikami
Centrum Kultury i Dialogu
Spowiedź - dialog między grzesznikami
Małgorzata Bilska
Ksiądz musi mieć świadomość, że kiedy mówi, to najpierw mówi do siebie. Wierni świetnie wyczuwają, czy ktoś
naucza ich tak, jakby wykładał matematykę, czy też słowo przeżył, przeżuł, zinterioryzował, a dopiero później się nim
dzieli – mówi ojciec Piotr Jordan Śliwiński OFMCap w rozmowie z Małgorzatą Bilską, członkinią Centrum Kultury i
Dialogu. Rozmowa ukazała się w miesięczniku „Znak” (nr 2/2008).
MB: Jedną z konsekwencji procesów indywidualizacji, psychologizacji i subiektywizacji, jakie zachodzą w Europie
Zachodniej, jest zanikanie pojęcia grzechu. Grzechem jest to, co jest złe "dla mnie". My, katolicy, mamy z grzechem
inny problem, wewnątrzkościelny. Pasterze wolą mówić o grzechach świeckich niż własnych. Jako współzałożyciel i
dyrektor Szkoły dla Spowiedników ma Ojciec szczególną wiedzę i doświadczenie. Co to jest grzech?
PJŚ: Katechizm Kościoła Katolickiego za grzech uważa świadome i dobrowolne wystąpienie przeciwko przykazaniu
Bożemu lub kościelnemu. Archetypem każdego grzechu jest występek przeciwko pierwszemu przykazaniu: "Nie
będziesz miał Bogów cudzych przede Mną". Cały czas wraca rajska pokusa, człowiek chce być jak Bóg. Święty
Augustyn rozumiał grzech pierworodny jako przejaw dwóch tendencji: chciwości i pychy. Człowiek przywłaszcza
sobie to, co Bóg mu dał, mówi: "to jest moje", albo z pychą stwierdza: "ja Boga nie potrzebuję, zrobię to lepiej".
Grzech jest zamknięciem się w sobie. Wszystko jedno, czy chodzi o grzech bałwochwalstwa, gdy kładę tarota, aby
przewidzieć przyszłość, czy o normy życia seksualnego, które sam sobie ustalam. Ostatecznie chodzi o stwierdzenie, że
"ja" jestem najważniejszy, ode mnie pochodzi prawda o tym, co jest dobre, a co złe.
Grzechu nie da się pojąć bez odniesienia do Boga, ale człowiek w niewielkim stopniu ma świadomość buntu przeciwko
Stwórcy. Nie wybiera zła, żeby zrobić Ojcu w Niebie na złość. W praktyce to się przekłada na codzienne zachowania.
PJŚ: Grzech jest pojęciem teologicznym, a z punktu widzenia teologii nasze życie jest całkowicie otwarte na Boga. Nie
ma przestrzeni, w których przestaję być Bożym dzieckiem. W jakiejś konkretnej sytuacji może nie będę tego brał pod
uwagę. Na przykład patrzę na kogoś, chcę mu dać w zęby i rozważam: dać mu czy nie dać. Zanim dam, pomyślę: Pan
Bóg mówił, że trzeba miłować. Ale w innym momencie kogoś będę chciał okłamać i przypomni mi się po prostu, że
nie powinienem. Nie muszę uświadamiać sobie zawsze ostatecznego odniesienia do Boga w tej wewnętrznej dyskusji,
ale to nie znaczy, że zasady moralne, które przyjąłem, nie opierają się na Bogu.
Grzech, błędy, upadki
Jednak większość katolików za grzech uzna jakieś zachowanie sprzeczne z przykazaniem.
PJŚ: Robienie z chrześcijaństwa religii kodeksów praw to olbrzymi problem. Zarówno Ewangelia, jak i etyka mogą
stać się rodzajem kodeksu takiego jak drogowy: w ten sposób nie wolno wyprzedzać, tam nie wolno parkować.
Koncentrujemy się na tym, gdzie stoi zakaz: tego nie mogę, tamtego mi zabronili, a więc Ewangelia zabiera mi tyle
rzeczy. Jeżeli grzech widzę w perspektywie relacji do Boga, a Ewangelię jako Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie, to
rozumiem, że chrześcijaństwo nie jest religią przepisów, ale osoby Jezusa Chrystusa, który jest Słowem miłości Boga
do człowieka. Wtedy wszystko zaczyna grać.
Adhortacja apostolska Reconciliatio et paenitentia rozróżnia grzechy społeczne i osobiste, ale grzech nigdy nie jest
prywatną sprawą. Uderza w relację z drugą osobą.
PJŚ: Grzech jest indywidualną decyzją osoby, ale skutki jego są zawsze społeczne. Nawet grzech czyniony w ukryciu
ma skutek społeczny, osłabia jedność wspólnoty Kościoła. Lubię, kiedy podczas spowiedzi penitent używa formuły, w
której znajdują się słowa: takimi grzechami wystąpiłem przeciw Bogu i zraniłem Kościół. Jeśli wypowiada ją
świadomie, to wie, że grzech uderza w miłość, w jedność. Grzechy są czynione przeciwko konkretnemu człowiekowi,
strona 1 / 8
40790622.004.png
 
Centrum Kultury i Dialogu
Spowiedź - dialog między grzesznikami
Małgorzata Bilska
na przykład gdy ktoś kogoś bije. Ale na poziomie głębszym, archetypowym, ważne jest uzurpowanie sobie prawa do
robienia tego. Kain odwraca się od Boga. Skutkiem tego jest zniszczenie relacji z bratem.
Autorzy Memoriału Episkopatu Polski w sprawie współpracy niektórych duchownych z organami bezpieczeństwa w
Polsce w latach 1944-1989 podkreślili: "Pragniemy przypomnieć, że świadoma i dobrowolna współpraca z wrogami
Kościoła i religii jest grzechem. (…) Trzeba jeszcze dodać, że zawsze jest to grzech publiczny. Jeśli nawet nikt z
wiernych o nim nie wiedział, to jednak wiedzieli o nim pracownicy komunistycznych służb bezpieczeństwa. Bóg zaś
oczekiwał, że to wobec nich zostanie złożone świadectwo wiary i prawego sumienia".
PJŚ: Grzech jest to działanie świadome i dobrowolne, pozostaje zatem pytanie, w jakim stopniu zgoda była świadoma.
Kościół słowacki próbował to rozgraniczyć. Inaczej ocenimy decyzję współpracy podjętą ze względu na korzyść
materialną czy rozwinięcie kariery, a inaczej jeśli ktoś był bity czy szantażowany. Żyłem w czasach komunistycznych i
naprawdę nie wiem, jak bym zareagował, gdybym był bity. Chociaż prawda jest też taka, że niewielu kapłanów w
Polsce było aż tak źle traktowanych w czasach postalinowskich.
Kiedy czytam wypowiedzi niektórych hierarchów, mam wrażenie, że grzech w czasach realnego socjalizmu przestał
być grzechem. Tak bardzo podkreśla się represyjność systemu, że współpracownicy SB stają się tylko biernymi
ofiarami.
PJŚ: Nigdy nie można wyrokować o odpowiedzialności, każdy rozstrzyga to w swoim sumieniu. Można mówić o
odpowiedzialności wobec społeczności, narodu czy wspólnoty Kościoła. Etyka określa, jak ktoś powinien wybrać, ale
nie do końca jesteśmy w stanie stwierdzić, czy popełniał grzech czy nie. Motywy są uwewnętrznione i dopiero gdy je
poznamy, można coś powiedzieć. Nie można jednak domagać się publicznego ich ujawniania.
Widzę też inny problem. Hierarchia dała się zmusić do uznania pojęcia lustracji. Moim zdaniem mówienie o lustracji w
Kościele to błąd, bo ustawa lustracyjna dotyczy odniesienia człowieka do państwa czy do narodu. Można mówić, że
ksiądz jako obywatel Polski nie zachował się właściwie. Badanie relacji kapłana w Kościele do jego władz i do
wiernych to nie jest lustracja. Ludzie domagają się od władz kościelnych, aby przeprowadzały lustrację na wzór
państwowej. To nie lustracja, lecz oczyszczanie pamięci, stawanie wobec prawdy historycznej, a także proces
pojednania i naprawiania krzywd.
Czy to nie jest mierzenie podwójną miarą? Kościół podkreśla wyjątkowość, broniąc się przed lustracją. Wierni mają
czasem przekonanie, że nie chodzi o szczere szukanie prawdy (absolutnej czy historycznej). Wyjątkowość oznacza
przywileje, które mogą służyć ukryciu grzechu. Nasi pasterze chętnie pokazują tylko heroiczną stronę Kościoła, a
wtedy pękniecie jest tym bardziej wyraźne i bolesne. Ksiądz nie jest tylko obywatelem.
PJŚ: Heroiczna walka z komunizmem jest faktem, co nie wyklucza obecności grzechu w Kościele. Natomiast
mówienie o lustracji w Kościele jest nadużyciem semantycznym. Zresztą ludzie, którzy się jej domagali, nie zabiegają
o lustrację dziennikarzy czy naukowców.
Język memoriału jest odważny, mamy tu terminy "grzech", "grzech publiczny", "kłamstwo", "zło moralne",
"odpowiedzialność publiczna" i stwierdzenie, że grzech głęboko zranił Kościół i każdego z nas. Słowo "grzech" rzadko
padało w sprawie nominacji abpa Stanisława Wielgusa. Zamiast przyznania się do winy słyszeliśmy o spisku mediów.
Potem była wspólna pokuta w czasie Wielkiego Postu. Pod jej koniec w kościołach odczytano "List biskupów polskich
do kapłanów na Wielki Czwartek", a w nim jednoznaczne pojęcie grzechu się nie pojawia (oprócz cytatu z memoriału),
przeprosiny obejmują kapłańskie "niewierności, błędy, upadki, pomyłki, brak konsekwencji i ewangelicznego
radykalizmu", zło i zgorszenie.
PJŚ: Niewierności i upadki są synonimami grzechu.
Błąd i upadek nie są świadome, grzech z definicji zakłada złą wolę. To nie jest to samo.
strona 2 / 8
40790622.005.png
 
Centrum Kultury i Dialogu
Spowiedź - dialog między grzesznikami
Małgorzata Bilska
PJŚ: Jeśli ktoś za coś przeprasza, to uznaje, że zawinił, a tym samym że miał jakąś świadomość złego wyboru.
Tylko czemu to jest takie wymuszone? Przepraszamy za zgorszenie, bo wstyd nam, że wy, wierni, to zobaczyliście.
Jeśli ktoś ma pretensje, to przepraszamy, ale nie czujemy się winni.
PJŚ: Myślę, że to nadinterpretacja. Choć z drugiej strony wierni mają prawo żądać, żeby ich kapłani byli święci. Może
świętość Kościoła była zbyt pomnikowa? Dla mnie wzorem jest ojciec Pio. Całe życie był porywczy, ochrzaniał
penitentów; zdarzało mu się przyłożyć komuś sznurem od habitu i całe życie płakał, bo chciał oderwać się od tego
grzechu. Wierni mają prawo żądać przede wszystkim tego, żeby ksiądz się nawracał, był pokorny wobec słabości, która
jest w nim, i ciągle próbował z niej się wyzwalać.
Po stronie ofiary
Co może zrobić wspólnota, kiedy grzesznik się lęka, wstydzi lub w sumieniu uważa, że nie uczynił nic złego? Jak
skłonić kogoś do żalu za grzech?
PJŚ: Kryteria ewangeliczne są jasne. Jeśli twój brat zgrzeszy, to idź i upomnij go w cztery oczy. Dziś to się przekłada
na miliony par oczu siedzących przed telewizorami. Dalej: jak zaprzeczy, to weź dwóch, trzech, aby na ich świadectwie
oparła się sprawa, a w końcu, jeśli ich nie posłucha, donieś Kościołowi. Uważa się często, że grzech trzeba naświetlić
tak jak przestępstwo, publicznie. Chrześcijaństwu zależy nie tylko na tym, żeby obronić społeczeństwo przed
przestępcą, który stanowi zagrożenie. Trzeba walczyć o grzesznika, aby odkrył w sobie na nowo dziecięctwo Boże,
mógł doświadczyć przebaczenia Boga. Ale najpierw potrzebny jest ktoś, komu można o tej swojej winie opowiedzieć.
Trzeba walczyć o grzeszników, a co z ich ofiarami? James Gilligan, jeden z największych autorytetów w dziedzinie
terapii sprawców przemocy, twierdzi, że choć przyczyny agresji są wieloczynnikowe, to w swojej
ponadtrzydziestoletniej praktyce nie spotkał sprawcy, który nie byłby wcześniej ofiarą. Sprawcy molestowania
seksualnego sami byli ofiarami w dzieciństwie. Jedne ofiary stają się sprawcami, a inne nie...
PJŚ: Zgoda, ale tu się zmienia język. To jest dziedzina socjologii czy kryminologii, a doświadczenie grzechu jest
związane z rozpoznaniem sumienia i ze stanięciem przed Bogiem. Jeżeli grzech zostaje ujawniony i miał skutki
publiczne...
… miał skutki dla konkretnej osoby…
PJŚ: Gdy miał niszczące skutki dla osoby czy dla wielu osób, to w pewnym momencie trzeba publicznie zło nazwać
złem i wezwać do zadośćuczynienia. Oczywiście nie można tego procesu mylić z sakramentalną pokutą. Być może
trzeba będzie sprawcy zaproponować zmianę funkcji.
Jan Paweł II podkreślał: człowiek jest drogą Kościoła. Kościół Chrystusowy musi stać po stronie niewinnej ofiary,
konkretnego człowieka, żeby był wiarygodny. Boli, gdy troska dotyczy bardziej dobrego imienia instytucji Kościoła
niż człowieka.
PJŚ: Grzechy wyznaje się wobec Boga i przed spowiednikiem. Natomiast problem publicznego skutku grzechu
wymaga rozmowy ze swoim biskupem.
Mamy tu jednak dwa istotne problemy: osobistej odpowiedzialności sprawcy wobec ofiary i utraty zaufania do
Kościoła, który nie dość stanowczo broni ofiar w sferze publicznej. Nie zgadzam się z tym, że to jest grzech przeciwko
państwu. To jest zdrada Chrystusa i drugiego człowieka. Jak potem znów ufać?
PJŚ: Ciągle widzę most pojednania i przebaczenia. Rozumiem, że komuś trudno byłoby się spowiadać u kapłana, który
świadomie donosił SB. Chociaż rozgrzeszenie byłoby ważne, można mieć barierę psychologiczną. Z drugiej strony w
strona 3 / 8
40790622.001.png
 
Centrum Kultury i Dialogu
Spowiedź - dialog między grzesznikami
Małgorzata Bilska
patrzeniu na Sakrament Pokuty konieczna jest perspektywa wiary.
Ecclesia loquens. Ecclesia audiens
Jedną z przyczyn powstania Szkoły dla Spowiedników jest potrzeba przystosowania formacji spowiedników do
zmieniającego się w szybkim tempie świata. "Drugim Chrystusem" (alter Christus) nie jest się z urzędu, choć tak się
wydaje. Księża mają słabości, grzeszą, uczą się jak i my.
PJŚ: Nie lubię uogólnień. Pierwsze pytanie, jakie mi zadaje mój prowincjał na corocznej wizytacji brzmi: "Czy masz
stałego spowiednika?". Dla niego to jest jakaś gwarancja tego, że się ciągle nawracam. Kodeks prawa kanonicznego
zaleca kapłanom bardzo częstą spowiedź. Stawanie w rachunku sumienia, uznawanie własnej grzeszności, stawanie
przed Bogiem z prośbą o miłosierdzie znaczą, że wielu kapłanów walczy o świętość. W praktyce życia kościelnego
mamy zbyt silny podział na Ecclesia audiens i Ecclesia loquens. Ktoś naucza, a ktoś inny tylko słucha. Może się czasem
wydawać, że nauczający stoi na piedestale. Świadomość czasów i pokolenia księży zmieniają się, na przykład coraz
częściej słyszy się homilie nawiązujące do doświadczenia. Weźmy przykład ojca Rafała, mojego współbrata, autora
książek Rekolekcje wypasione i Spowiedź jest spoko . On nie ma problemu, żeby w kazaniu mówić o swoim
doświadczeniu. Ksiądz nie może bawić się w ekshibicjonistę, ale musi mieć świadomość, że kiedy mówi, to najpierw
mówi do siebie. Wierni świetnie wyczuwają, czy ktoś naucza ich tak, jakby wykładał matematykę, czy też słowo
przeżył, przeżuł, zinterioryzował, a dopiero później się nim dzieli. Mogę mówić: "grzeszycie", "to czy tamto robicie
źle", ale muszę pamiętać: "halo, najpierw ja mam się zmieniać".
Bywam w kościele braci kapucynów i spotykam się z niezwykłą prostotą i szczerością. Słyszę w homiliach o
początkach powołania, o kryzysach, o siostrze, o rodzicach.
PJŚ: Kocham kapucynów i dlatego jestem jednym z nich. Ale znam księdza diecezjalnego, proboszcza, który był u nas
w Szkole dla Spowiedników. Ma swoje lata, a jego prostota, sposób spowiadania, reakcje na ludzi, dobroć są takie, że
naprawdę chciałbym być w jego parafii. On pracuje na wsi. Denerwuję się, gdy słyszę, że dobrzy są tylko zakonnicy w
wielkich miastach.
A to nie jest wyjątek od reguły?
PJŚ: Absolutnie nie. Znam wielu naprawdę mądrych kapłanów żyjących gdzieś na wsiach czy w miasteczkach. Jeśli
kapłan jest otwarty na Słowo Boże, na drugiego człowieka, umie mu współczuć, umie go słuchać, to będzie dobrym
księdzem. Jestem wrogiem patrzenia na Kościół i na kler polski tylko pod kątem cieniów - są także blaski, i to niemało.
Może gdyby więcej o cieniach mówili kapłani, to wierni podkreślaliby ich jasne strony?
PJŚ: Ksiądz, który siedzi w konfesjonale i ma nam pomóc w ocenie naszych czynów, też jest człowiekiem. Idzie do
Boga swoją drogą, ma spowiednika, przed którym klęka i z pokorą wyznaje grzechy.
Nie drażni Ojca termin "kierownik duchowy"? Język sugeruje zbiurokratyzowanie relacji. Kierownik jest ponad, wyżej
w hierarchii. Jezus był Mistrzem, a nie kierownikiem.
PJŚ: To słowo przyjęło się w terminologii. Mnie bardziej się podoba niemieckie geistliche Begleitung - towarzyszenie
duchowe. Tylko jak w postsocjalistycznej Polsce mówić, że jestem towarzyszem duchowym? Benedykt XVI w
tegorocznym przemówieniu do Penitencjarii Apostolskiej używa terminów "ojciec" i "duchowy sędzia". Jan Paweł II w
jednym z listów do kapłanów pisał, że spowiednik ma być jakby "starszym bratem". Ta wizja najbardziej mi
odpowiada. Brat idzie po tej samej drodze, jest na niej bardziej zaawansowany. Może pomagać.
Szkoła dla Spowiedników uczy dialogu, formowania penitenta do dojrzałości w wierze. To raczej nie jest rola
spowiednika, ale kierownika duchowego.
strona 4 / 8
40790622.002.png
 
Centrum Kultury i Dialogu
Spowiedź - dialog między grzesznikami
Małgorzata Bilska
PJŚ: Można traktować spowiedź jak rytuał. Przychodzę, wypowiadam grzechy, dostaję pokutę i rozgrzeszenie. Jeśli
człowiek chce się nawrócić, nie traktować spowiedzi jak prysznica, to pyta, ma dylematy. Ksiądz nie jest maszyną do
rozgrzeszania, ale przedstawicielem Kościoła, z którym prowadzi się dialog. Odpowiada na wątpliwości. Dziś ten
sakrament zmienia swoje znaczenie. Nie da się ściśle odróżnić spowiedzi od kierownictwa duchowego. Nie powiem
człowiekowi: "rozgrzeszam cię, a na rozmowę przyjdź za dwie godziny". W szkole pokazujemy współczesne
uwarunkowania, brak czasu, pośpiech człowieka, problemy z językiem. Nie można się posługiwać językiem, który dla
wiernego będzie niezrozumiały. Przyszła do mnie kiedyś pani i zapytała, jak ma zrobić pokutę komputerową, bo ksiądz
jej kazał, a ona nie ma komputera. Ksiądz jej powiedział, że ma wzbudzać intencje wirtualne. Widać znał rozróżnienie
intencji habitualnej, wirtualnej i aktualnej, ale język nie był czytelny.
A co to jest intencja wirtualna?
PJŚ: To intencja przed rozpoczęciem jakiejś czynności, aktualna jest obecna w jej trakcie, a habitualnej sobie nie
uświadamiam, choć jest ciągle we mnie obecna. Na przykład ofiarowuję cały ten dzień Chrystusowi, a potem o tym nie
myślę, przy takiej czy innej pracy.
Za nowoczesne zakony uważa się dominikanów i jezuitów - oni prowadzą intelektualny dialog ze światem. Wy
prowadzicie ten dialog bez kamer, w ciszy konfesjonału.
PJŚ: Ogromnie szanuję oba te zakony, sam wychowałem się na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim i mam estymę
dla wielu wybitnych jezuitów. Tam robiłem doktorat. Często jednak zaczyna się myśleć takimi "fleszami",
uproszczeniami medialnymi, które sugerują, że w Kościele istnieją środowiska postępowe, a reszta to taka sympatyczna
ciemnota.
W szkole nie ma egzaminów? Jak często odbywają się wykłady?
PJŚ: Aby spowiadać, nie wystarczą święcenia. W polskich diecezjach uprawienia jurysdykcyjne biskupa otrzymuje się,
przynajmniej przez pierwsze lata kapłaństwa, po egzaminie z elementów prawa, teologii moralnej itd. Szkoła ma być
przede wszystkim miejscem wymiany doświadczeń, dlatego chcieliśmy, żeby kapłani byli różni. Mieliśmy propozycję
zrobienia szkoły dla jednej wspólnoty zakonnej i odrzuciliśmy ją. Teraz mamy księdza z Węgier, księdza z Ukrainy,
kapłanów z różnych stron Polski. Są wykłady, egzaminów nie ma. Cykl podstawowy obejmuje dwa lata, czyli cztery
intensywne, sześciodniowe zjazdy w ośrodku w Skomielnej Czarnej. Dla absolwentów (jest ich w tej chwili około 50)
planujemy sesje szczegółowe, jeśli jakiś temat będzie ich interesował.
Bracia mniejsi kapucyni mają dar spowiadania. Mieliście bardzo znanych spowiedników, takich jak ojciec Pio czy
ojciec Leopold Mandić.
PJŚ: Nie chciałbym nas tak wyróżniać. Czasem się mówi: "idź do kapucyna, on cię pocieszy". To ma być nasz
charyzmat. Ale z wielu uczniów szkoły naprawdę jestem dumny, w diecezjach i zakonach są znakomici spowiednicy. Z
jaką miłością mówią o swoich penitentach i posłudze... To świadectwo, które mnie umacnia. Rzeczywiście, my zawsze
staraliśmy się robić w Kościele rzeczy najmniejsze, takie jak posługa więźniom, żołnierzom, może dlatego posługa
sakramentalna stała się szczególnie bliska naszemu charyzmatowi. Mieć wielkich świętych współbraci spowiedników
to nie splendor, lecz zobowiązanie.
Kontrkultura miłosierdzia
W przemówieniu do Penitencjarii Apostolskiej Benedykt XVI pisze, że spowiednik ma być narzędziem miłosierdzia.
Biblia, począwszy od Ozeasza, poprzez Józefa sprzedanego przez braci po ojca syna marnotrawnego uczy, że logika
miłości jest logiką wybaczenia. Chrześcijaństwo bywa jednak krytykowane za wychowywanie, zwłaszcza kobiet, do
uległości, do naiwnego nadstawiania drugiego policzka.
strona 5 / 8
40790622.003.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin