Susan King - Zaczarowana noc 03 - Całując hrabinę.pdf

(1028 KB) Pobierz
419407334 UNPDF
Susan King
Całując hrabinę
Przekład
Maria Wojtowicz
21
22
23
24
25
26
27
Epilog
Od autorki
419407334.002.png
Kocha mnie, czy wyśmieje i zostanę znów sam?
Szkocką dumę przywdzieję, bo to wszystko co mam.
Jak odnajdę sam siebie? Strugi szmer... łoskot fal...
Nad oceanu brzegiem wbijam wzrok w wielką dal.
Przeszłość mą zagubioną słoneczny złoci miód...
Biegnę przez nieskończoność aż do wieczności wrót.
Już nie odnajdę szlaków, którymi los nas gnał
Ni pieśni, co dzieciom do snu, bym śpiewać chciał...
Przeszłość za burtę rzucić, mowy za grosz się zbyć?
Nim kiedyś po nie wrócisz, deszcz... wiatr... i nie ma nic.
Dougie MacLean Eternity (Wieczność)
Prolog
Szkocja, północno-zachodnie pasmo Gór Szkockich
Lato, 1849 rok
Drogą biegnącą u podnóża Góry Wróżek ciągnęła niespiesznie procesja szkockich
górali. Było ich ze stu. Niektórzy szli na piechotę, z węzełkami na plecach i dziećmi na ręku.
Inni jechali na skrzypiących wozach, załadowanych pod wierzch ubogim dobytkiem. Dolina
była pełna słońca. Promienie lśniły na zaśnieżonych szczytach, rozjaśniały blaskiem porosłe
wrzosami zbocza, odbijały się od powierzchni jeziora. Ani jedna głowa nie chyliła się, ani
jedne plecy nie uginały, gdy odchodzący stąd mężczyźni, kobiety i dzieci spoglądali dokoła,
by zachować w sercu i pamięci piękno Glen Shee, Doliny Wróżek.
Catriona MacConn przyglądała się wędrującym ludziom ze stromego zbocza. Mocno
skrzyżowała ramiona na piersi, jakby osłaniając serce, mogła złagodzić przejmujący ból.
Westchnęła i spojrzała na brata. Finlay MacConn także obserwował przemarsz wygnańców.
Jego dłoń sama zacisnęła się w pięść. Finlay był wysoki i krzepki jak jego młodsza siostra, ale
włosy miał ciemne, jej zaś lśniły jak roztopiony brąz. Ubrany był w kurtkę i kilt. Pod
pończochami rysowały się mocne mięśnie łydek, wyrobione od wspinania się po górach.
Osłaniając oczy od słońca i powstrzymując łzy, Catriona spoglądała na mężczyznę na
lśniącym karym koniu, obserwującego scenę z pobocza drogi. Hrabia Kildonan widział, jak
jego rządca ze swoimi ludźmi przejeżdża wzdłuż coraz bardziej rozciągającej się procesji i
wykrzykuje gromkie rozkazy, usiłując popędzić wędrowców.
Z przeciwnego końca doliny przygalopował kolejny jeździec na gniadym koniu.
Zatrzymał się obok hrabiego i gniewnie wzniósł rękę. Catriona nie rozpoznała
ciemnowłosego mężczyzny, ale zwinność, elegancki krój brązowego ubrania, jeździecka
postawa i swoboda, z jaką zwracał się do hrabiego, świadczyły, że jest dżentelmenem, być
może krewniakiem Kildonana.
-Kto podjechał do hrabiego? - spytała. - Widzisz tego mężczyznę z rozwianymi
czarnymi włosami? Ma groźną minę, jakby coś mu się nie podobało!
-To chyba syn hrabiego - odparł Finlay. - Odziedziczył imię po ojcu, więc pewnie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin