30_2010.pdf

(1652 KB) Pobierz
GeslerMarkowskiWrobel.indd
gotuJę się Magda gessler
Warszawska restauratorka, gospodyni programu
„Kuchenne rewolucje Magdy Gessler” w TVN
Zadajmy sobie bobu
Niesłusznie zapomniany, niedoceniany przez Polaków. Uprawiany
w Chinach od III w. p.n.e. bób jest warzywem magicznym – jego
smak uspokaja, sztuka wyłuskiwania ziaren zaś nauczy cierpliwości
największego choleryka. Bób wbrew pozorom nie jest warzywem
wysokokalorycznym – 100 g tego specjału to zaledwie 40 kcal.
Moje pierwsze wspomnienia bobu pochodzą z dzieciństwa,
z Komorowa, gdzie letnimi popołudniami siedzieliśmy całą rodziną
nad wyrzuconą z garnka górą ugotowanego bobu. Później bób gdzieś
zniknął, przestał pojawiać się w moim życiu aż do wizyty w Hiszpanii
wiosną 1982 roku, kiedy to wybrałam się do miejscowości Hita
w prowincji Guadalajara, słynącej ze
skalnych grot. W tych grotach od II
w. n.e. okoliczni chłopi trzymali osły
i muły. W sąsiedztwie mojej groty po-
mieszkiwała starsza pani Julia, przed
której domostwem rozciągało się po-
letko bujnej zieleni. Niecodzienność
tego widoku brała się stąd, że na wio-
snę w tym miejscu jedynym zielonym
elementem są drzewka oliwne, nic
innego zielonego na tych skałach
nie występuje. Właśnie tam jadłam
najlepszy bób na świecie.
Bób od pięciu tysięcy lat ucho-
dzi za roślinę niezwykle wytrwałą.
Wielką suszę na Sycylii przetrwał
tylko on, pozwalając uniknąć jej
mieszkańcom śmierci głodowej.
Na pamiątkę tego wydarzenia święty Józef został sycylijskim
patronem bobu.
Średniowieczna Europa uznawała bób za pokarm pospólstwa,
głównie dzięki jego ogólnej dostępności, połączonej z jednej strony
z wysoką zawartością cennych protein, z drugiej zaś z zakazami po-
lowań na dzikie zwierzęta. Chłopstwo żywiło się bobem i wznosiło
modły do nieba, dziękując za wyjątkową wytrzymałość tej rośliny
na niesprzyjające warunki środowiskowe. Dziś bób nie jest już
warzywem powszechnym, szczególnie w Polsce z jakichś powodów
zapomnieliśmy o jego zaletach. Nie widzę wysokich krzaków bobu
na wsiach, nie dostrzegam upraw czy plantacji. Szkoda. Mój bób
nie jest pospolity, wręcz przeciwnie – jest wykwintny i odkrywam
go na nowo, podając miękkie, młode strąki z tartą bułką na maśle,
zupełnie jak fasolkę szparagową. Jestem szalenie dumna z tego
odkrycia, bo do tej pory nie przychodziło mi do głowy, że można
jeść bób inaczej, niż pracowicie wyłuskując go z łupin.
Cudowna jest pasta z bobu, którą przygotowuję jako panier-
kę do młodej, polskiej baraniny. Z ugotowanego na miękko bobu
ucieram purée, ugniatając je z czosnkiem, tymiankiem i odrobiną
czarnuszki. Mieszam to z jednym jajkiem i w tak powstałej paście
dokładnie panieruję barani comber. Upieczony w ten sposób jest
niebiańsko chrupki i smakuje... mmmm – fantastycznie. Świetnym
pomysłem na lato jest też sałata z su-
rowego, młodziutkiego bobu i świeżej
mięty, zmieszanych z winegretem na
bazie soku z limonek i oliwy z oliwek.
Moja przyjaciółka z Santo Domingo
nauczyła mnie z kolei dania, które
nazwała arroz con haba, czyli ryż
z bobem. Do ugotowanego bobu
z ryżem dodała mnóstwo kolendry,
kawałki upieczonego kurczaka ze
skórą, cukinię i liście sałaty. Z Hisz-
panii pamiętam jeszcze bób smażony
na pata negra, czyli czarnej szynce
iberyjskiej. Maleńkie ziarenka bobu
razem ze skórą smaży się na oliwie
i pokrojonych plastrach szynki, zupeł-
nie jak na boczku. Do tego odrobina
czosnku – et voilà!
Smak bobu to smak lata, a skoro lato, to chłodnik. Czy da się
zrobić chłodnik z bobu? Oczywiście. Bierzemy jednego pora, pół
kilograma ugotowanego i obranego ze skórek bobu, dwa ugotowane
ziemniaki, pół litra porządnie odtłuszczonego rosołu z kury, nie-
pełną szklankę tłustej, kwaśnej, wiejskiej śmietany, łyżkę koziego
twarogu, pół szklanki oliwy z oliwek oraz sól, biały pieprz i trochę
octu z białego wina. Posiekanego pora dusimy na maśle, dodajemy
do pozostałych składników i dokładnie miksujemy. Przedłużamy
rosołem, mieszamy, schładzamy i podajemy udekorowane świeżą
gałązką rozmarynu w towarzystwie grzanki z kozim serem. Głęboki,
wyrazisty smak przeniesie nas w magiczne rejony lata.
96
25 lipca 2010 | wprost
Mój bób nie jest pospolity, wręcz przeciwnie – jest wykwintny i odkrywam go na nowo,
podając miękkie, młode strąki z tartą bułką na maśle.
J edną z roślin, która kojarzy mi się z gorącym latem, jest bób.
665947385.001.png 665947385.002.png 665947385.003.png 665947385.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin