NARCYZA �MICHOWSKA POGANKA Wst�pny obrazek Jaki to by� prze�liczny �w kominek, co�my go kilka lat temu gronem dobrych znajomych w domu Emilki obsiadali, co dzie� prawie, przez ca�e, d�ugie, jesienne i zimowe wieczory. Niziutki, czarnym marmurem wy�o�ony, mia� doko�a br�zow� galeryjk� od staczania si� g�owien zabezpieczaj�c�, dwie �elazne podstawki, na kt�rych si� drewka uk�ada�o - a drewka olszowe, takie suche, tak ma�o zostawiaj�ce po sobie w�gla i popio�u, tak czyste, jasne, p�omienne, �e cho�by� mia� smutek na sercu, cho� zgryzot� na sumieniu, to przy ich blasku i my�li ci si� rozja�ni�, i droga zbawienia uka�e. Teraz jeszcze trzeba sobie wyobrazi�, �e ten kominek bezcenny znajdowa� si� w dosy� du�ym i wysokim pokoju, �e ten ogie� niepokalany roz�wieca� po�yskami swoimi bielutkie �ciany, dwa gotyckie okna z przymkni�tymi od ogrodu okiennicami, �nie�yste zwoje mu�linowych firanek, z�ote ramy kilku miejscowych krajobraz�w, karmazynowym adamaszkiem wybite meble, fortepian w g��bi stoj�cy - a pocz�wszy od �smej godziny, troch� na uboczu, stolik niewielki z ca�ym herbacianym rynsztunkiem, z szklankami, fili�ankami i z �wiec�cym samowarem, kt�ry w miar� dosypywanych w�gli sycza� lub warcza� gotuj�c� si� w nim wod�. - Im niepogodniej by�o na dworze, tym rozkoszniej lubowali�my si� ogniem kominka i cicho�ci� pokoju, i muzyk� samowaru - ach! bo nam wtedy tak dobrze by�o jednym z drugimi - ach! bo my wtedy kochali�my si� tak szczerze, szanowali tak ufnie, spodziewali si� tak niemylnie!... Dzisiaj? los nas rozwia� po szerokiej ziemi, oboj�tno��, zapomnienie, gorzka uraza lub �al gorzki �ladem za tymi lub owymi biegn�. Gdyby nam zn�w go�cinne kto roznieci� ognisko, gdyby�my si� tak wszyscy doko�a niego zgromadzili - czyby si� te� zapomnia�o uraz? czyby ju� wszelk� z serca zrzuci�o t�sknot�? czy przyja�� zn�w by zbli�y�a d�onie, a pogod� czo�a b�ysn�y? Nie, ja radz�, nie pr�bujcie nigdy powt�rzenia przesz�o�ci waszej. Kto kocha� wtedy, niech ju� teraz ukochanych swoich nie spotyka, kto w trumnie z�o�y� najdro�szych, niech dzi� wskrzeszonych nie ogl�da. Kto straci�, niech nie odzyskuje, bo to okropno�� spostrzec, po latach dw�ch, trzech, dziesi�ciu spostrzec, jak oni r�ni od tego, czym byli, lub jak my sami r�nymi; zawie�� si� na nich lub na sobie, z wspomnienia mie� rozczarowanie lub w obecno�ci zegar bij�cy smutn� niedo��stwa godzin�!... Bodajby to nam oszcz�dzonym zosta�o, nam wszystkim, co�my w�wczas siedzieli przy kominkowym ogniu i gwarzyli tak weso�o, tak swobodnie, tak poczciwie - a by�a nas do�� liczna gromadka, a nieraz jeszcze kto z dalszych znajomych zawita�. Pami�� moja wiernie mi przechowa�a ka�dego i przechowa�a takim, jakim go mia�a w chwilach owych; nie takim, jakim jest teraz, lub jakim ja go by� s�dz�. - Najpierw Emilka, pani domu, wdowa po m�u, kt�ry jej zatru� dni pierwszej m�odo�ci; by�a to - waham si� w doborze wyraz�w: anio� czy �wi�ta? - bo� jeszcze mi�dzy jednym a drugim wielka zachodzi r�nica, w niej za� do jednego i drugiego wielkie by�o podobie�stwo. Anio�, pos�annik, to duch czysty i spokojny, kt�ry prosto jak rozkaz Bo�y ku dobremu idzie. �wi�ta, to c�rka tej ziemi, kt�ra w trudach i bole�ci, walk� i zwyci�stwem dokupuje si� nieba. Ot� my�l Emilki by�a anio�em, jej serce �wi�tej sercem - jak anio� nie w�tpi�a ona nigdy, cicha i spokojna, �adnym instynktem, �adn� potrzeb� cia�a ani umys�u nie stan�a na poprzecz prawdom religii chrze�cija�skiej. Ale ta walka unikniona w rozumie przenios�a si� do serca i serce cierpia�o okropnie. Wyst�pki bli�nich, niedoskona�o�ci ukochanych, kl�ski braterskie, stawa�y si� dla niej �ywym jak rana cierpieniem - oburzenia, skargi, pot�piaj�cych wyrok�w nie zna�y usta Emilii - zna�a jej dusza za to okropno�� daremnych wysile� i ci�kie pr�by strudzenia - wszystko jednak przetrwa�a, zawsze �agodna jak s�o�ce, kt�re z�ym i dobrym �wieci, zawsze cierpliwa jak rzemie�lnik, kt�ry dzie� po dniu t�� sam� robot� zaczyna, zawsze �atwa do oszukania jak dziecko, kt�re samo nikomu nie sk�ama�o jeszcze; bo ona anio� i �wi�ta - dwie istoty w po��czeniu swoim tworz�ce tak� kobiet�, jaka za trzysta lat, najpr�dzej i najpochlebniej dla rodzaju ludzkiego licz�c, b�dzie dopiero mog�a �y� bezpiecznie, b�ogo i szcz�liwie. Teraz miejcie si� z ni� na ostro�no�ci, m�ode g�owy i ufne serca. Emilka wam �wiat ca�y w swoje w�asne ubierze sukienki, p�jdzie z wami szuka� �licznych a dalszych jak niepodobie�stwo obrazk�w, rozpie�ci was za lada poczciwsz� obietnic�, nie wy�aje nigdy, nie odepchnie nigdy! cho�by�cie na to sto razy zas�u�yli, cho�by to wam do zdrowia najpotrzebniejszym by�o - chyba? - lecz zn�w �ycie anio�a p�ynie sobie tak jasnym strumieniem, �e zupe�nie "czarne diab�y" nic z nim nie maj� wsp�lnego. St�d te� zapewne Emilka w swoim w�asnym przekonaniu jest bardzo surowa, bo �adnemu z nich nie przebaczy�a jeszcze, a inne odcienia popielate, sine, brudne, jej bia�o�ci nie ujmuj� przecie�, same ni� wzbogaci� si� mog�. - Emilka nie w�tpi o nikim. �mia�em si� z niej czasem, �e gdyby od niej zale�a�o, to by nawet Judasz by� kiedy� zbawionym, i trzeba wyzna�, �e nigdy szczerze na ten �art nie odpowiedzia�a. Obok Emilki jako zupe�n� inno�� Felicj� sadza� lubi�am. Felicja by�a dla mnie idea�em obecnej chwili, mia�a si�� potrzebn� do moralnych tego wieku zapas�w, nami�tne wszelkiego dobra pragnienie, gwa�town� z�ego nienawi��, s�d rozumu bez lito�ci, mi�o�� dla my�li swej wi�ksz� ni� dla ludzi, a jednak ludziom bratniej my�li r�k� z pomoc� wyci�gni�t� i �ycie ca�e wydane. Jak Emilia nie zna�a, tak Felicja nie rozumia�a b��d�w i u�omno�ci ludzkich. Emilii grzech bli�niego t�umaczy� si� nieszcz�ciem lub cnot� omylon�, Felicji upadkiem zupe�nym, przed Felicj� nie by�o Sakramentu Pokuty i �ez oczyszczenia; je�li wzgard� nie zaczepi�a, to przesz�a oboj�tna, tul�c doko�a szaty swoje, aby gdzie mimowolnie ich skrajem ka�u brudnego nie dotkn��. Kiedy jej raz wymawia�am tak� niemi�osiern� sprawiedliwo��, brakiem czasu mi si� t�umaczy�a. Wed�ug zdania Felicji �atwiej nawet wznosi�, ni� zniszczone pod�wiga�; zniszczenie uwa�a�a ona za najlogiczniejsze dla wszelkiej niedok�adno�ci nast�pstwo i oddawa�a mu bez �alu zrywane stosunki, zapominane imiona ustaj�cych na wp� drogi towarzysz�w swoich. Felicja, cho�by i za najartystyczniejszych wra�e� podarunek, nigdy si� sp�ni� nie chcia�a. Czynno�� jej by�a zadziwiaj�c� - od najprostszej ja�mu�ny do najwznio�lejszej oko�o o�wiecenia bli�nich pracy, od gospodarstwa domowego do filozofii, od ig�y do poezji, od gaw�dki do nauczania - dni jej starczy�y na wszystko i wszystko by�o dobrze lub pi�knie, szlachetnie lub odwa�nie. Prawda, �e te� Pan B�g do wszystkiego jej drog� u�atwi� - od dzieci�stwa otoczy� j� k�kiem poczciwej rodziny, da� jej kochaj�c� matk�, wykszta�conych braci, po�o�enie w �wiecie niezawis�e, wy�sze zdolno�ci umys�owe i praw� natur�. Pieszczona, rozumna, �liczna, bia�a jak lilijka, jasna jak gwiazdeczka, tak snadnie wzbi�a si� na wysoko�ci cz�owiecze�stwa, tak wygodnie zawarowa�a osobisto�� swoj� w zatraceniu egoizmu, rado�� swoj� w obowi�zkach, �e nie umia�a sobie dobra� skali na mierzenie postronnych uchybie�. Jej �ycie ca�e by�o czyste i tylko ci�gle z ni�szej do wy�szej przechodz�c pi�kno�ci rozwija�o si� niby dzie�o muzyczne wed�ug praw rytmu i harmonii w coraz �mielsze, bogatsze i wdzi�czniejsze akordy. Nigdy Felicja nie mia�a powodu, �eby cho� na chwil� o samej sobie zw�tpi�. Z okiem badawczym, nieustannie w g��b w�asnej duszy zwr�conym, widzia�a tyle �wi�to�ci, tyle prawdy w jej najtajniejszych zak�tkach, �e prawda i osobiste uczucia w jedno�� si� dla niej zla�y zupe�nie i �e na koniec, jak ka�da wy�szych przeznacze� istota, wierzy� sama w siebie zacz�a. Wsp�wyznawc�w jej nie brak�o, ja tak�e nale�a�am do ich liczby. Felicja, pe�na wdzi�ku i uroku, odwa�na, dowcipna, otoczona przyja�ni� serc po�wi�conych, zazdro�ci� nikczemnych, a szacunkiem og�u, wyobra�a�a mi kobiet� najzdolniejsz� do przeprowadzenia w rzeczywisto�� wszystkich kobiecych o niepodleg�o�ci marze�. Ona jedna mog�a stan�� tak silnie, �e jej bole�� nie zachwia�a, tak wysoko, �e jej �mieszno�� nie dosi�g�a, a tak pi�knie i bezpiecznie, �e a� innym z ni� razem stan�� by si� chcia�o. Wszystkie cnoty, kt�re jedynie w normalnych warunkach bytu ludzkiego rozwin�� si� mog�, by�y w�a�nie cnotami Felicji; brak�o jej wprawdzie cn�t anormalnych, drobnych cn�t cierpienia - lecz co tam dzisiaj po nich - cnoty cierpienia: pokora, skrucha i lito�� bez granic, rezygnacja niewyczerpni�ta to dobre dla ascet�w, dla pustelnik�w Tebaidy lub m�czennik�w w Kolizeum. Nam trzeba cn�t si�y, cn�t tryumfu, nam trzeba koniecznie cn�t szcz�cia, �eby inni w nas uwierzyli i tak jak my cnotliwymi si� stali. O! bo g��wnie o innych chodzi. Pojedynczej duszyczki B�g chyba teraz nie wpu�ci do Kr�lestwa swego; to samolubne zbawienie post�w i umartwie�, d�ugich pacierzy i ciasnego �ycia, nie jest zbawieniem godziny dzisiejszej. Cierp, ale �eby braciom twoim weselej by�o na �wiecie; m�dl si�, �eby nieprzyjacio�om twoim ja�niej by�o w duchu - to B�g kiedy� policzy cierpienia i przyjmie modlitwy twoje. Jak nie, to nie. Przekonanie moje w tym wzgl�dzie by�o tak silne, �e nad tysi�ce owych biernych zalet, kt�re indywidualno�� bogac�, nigdy na zewn�trz nie rozpromieniaj�c si�, wola�am wszystkie wady Seweryny d�ugim ci�giem nieszcz�cia zakorzenione w jej duszy. Te wady przynajmniej obok najszlachetniejszego charakteru, obok najpi�kniejszych sk�onno�ci, g�o�no zdawa�y si� upomina� o prawo do szcz�cia, o prawo do tego, co dobrym dobro� u�atwia, co ch�tnym czynnymi by� daje. M�odo�� Seweryny ubieg�a w�r�d ludzi z�ych i oboj�tnych; brudom szlacheckiego �ycia, nikczemno�ciom salon�w przypatrzy�a si� na w�asne swoje oczy. Karmiono j� szyderstwem i nienawi�ci�, ...
ZuzkaPOGRZEBACZ