Zbych Stawka większa niż życie tom 1.txt

(752 KB) Pobierz
ANDRZEJ ZBYCH

STAWKA WI�KSZA NI� �YCIE TOM 1

DRUGIE URODZINY
1
Um�wi� si� z Pierre'em, �e zapadn� w kartoflisku podczas drogi powrotnej. To by�a spora 
szansa. Wachmani o tej porze s� ju� zm�czeni, t�um przymusowych robotnik�w, kt�ry 
powinien maszerowa� w karnych tr�jkach, po dwunastu godzinach morderczej har�wki 
ci�gnie osowia�y; ka�dy my�li tylko o tym, aby jak najszybciej znale�� si� w domu, je�li 
domem mo�na nazwa� otoczony drutem kolczastym czworobok barak�w, w kt�rych 
zgromadzono kilkuset cudzoziemskich robotnik�w, zatrudnionych w stoczni remontowej 
Kriegsmarine w Kr�lewcu. Jest wi�c szansa, �e �aden ze wsp�wi�ni�w nie zauwa�y 
ucieczki, a je�li nawet, to zapewne pomy�li, �e tych dw�ch zwariowa�o zupe�nie, bo przecie� 
ucieczki ko�cz� si� zwykle jednakowo: po paru dniach, a po tygodniu najp�niej, 
przyprowadzaj� z powrotem takiego, kt�remu - jak mawia w takich okazjach lagerFuehrer 
Artzt - znudzi�o si� spokojne �ycie w tym cichym, przyjemnym obozie i kt�ry pragnie 
zakosztowa� prawdziwego niemieckiego obozu koncentracyjnego...
Bo istotnie ten ma�y ob�z, postawiony na ugorze pod Kr�lewcem - ze strychu 
najwy�szego baraku wida� kra�cowy przystanek linii tramwajowej - nie jest prawdziwym 
niemieckim obozem. Staszek spodziewa� si�, �e mo�e by� znacznie gorzej, kiedy aresztowano 
go w rodzinnej Ko�cierzynie. Ju� wtedy dzia�a� Stutthof Konzentrationlager, budz�cy 
postrach w�r�d pomorskich Polak�w. Ale mia� szcz�cie. Zaplombowany bydl�cy wagon 
min�� Gda�sk, z kt�rym tyle Staszka ��czy�o dobrych i z�ych wspomnie�, i skierowa� si� na 
wsch�d.
Znalaz� si� w tym niewielkim obozie, gdzie oczywi�cie nie cackaj� si� z nimi, kawki z 
mleczkiem do ��eczka nie podaj�, ale brukwiowej zupy z p�ywaj�cymi gdzieniegdzie 
okrawkami t�ustego mi�sa prawie do woli, chleba tak�e sporo, p� kilograma dziennie. Rzecz 
w tym -Staszek szybko si� po�apa� - zew obozie umieszczono wy��cznie m�odych, zdrowych 
ludzi, dobieraj�c ich nawet pod k�tem przygotowania technicznego. By� mo�e wyznanie 
Staszka w ko�cierzy�skim gestapo, �e przez cztery semestry studiowa� budownictwo 
okr�towe na Politechnice Gda�skiej, wyznanie, dodajmy, z�o�one p�ynn� niemczyzn�, 
zdecydowa�o o jego losie.
W�r�d wsp�towarzyszy niedoli przewa�ali ludzie obyci z prac� w fabrykach, Staszek 
zaprzyja�ni� si� z Felkiem, kt�ry by� majstrem u warszawskiego Gerlacha, a cz�owiek, obok 
kt�rego dosta� prycz�, w�a�nie ten Pierre, z kt�rym teraz omawia� ucieczk�, pracowa� przed 
wojn� u Panharda jako skrawacz-narz�dziowiec. Wielka machina wojny totalnej, 
proklamowanej przez wodza tysi�cletniej Rzeszy, potrzebowa�a fachowc�w, bo wiele 
stanowisk przy obrabiarkach, frezarkach i szlifierkach sta�o pustych - ludzi, kt�rzy przy nich 
pracowali, pos�ano na fronty. A kto� musia� produkowa� cz�ci zamienne do podziobanych 
przez angielskie pociski okr�t�w, wi�c stworzono ten ob�z, o kt�rym sami jego szefowie 
mawiali, �e nale�y do najbardziej luksusowych miejsc Trzeciej Rzeszy. Bicie nie wchodzi�o 
tu do rytua�u, oczywi�cie nierzadko cz�owiek obrywa� kolb�, kiedy "post" mia� akurat muchy 
w nosie, ale by�y to raczej szturchni�cia ni� ciosy, widocznie personel strzeg�cy obozu 
otrzyma� instrukcje, aby pensjonariuszy tych czterech odrutowanych barak�w w miar� 
mo�liwo�ci oszcz�dza�. Byli potrzebni przynajmniej do ko�ca wojny. Rzesza postanowi�a 
wycisn�� z nich wszystko, co si� da, zanim zdecyduje si� na ich unicestwienie. W�a�ciwie 
mo�na by w tym obozie doczeka� ko�ca wojny, bo oszcz�dza�y ich nawet angielskie bomby, 
spadaj�ce w nieregularnych odst�pach czasu na Kr�lewiec. LagerFuehrer Artzt, grubas bez 
prawej r�ki, kt�r� zd��y� ju� straci� gdzie� w kampanii francuskiej, usi�owa� by� jowialny, co 
mu zreszt� przychodzi�o bez trudu.
- Widzicie - powiada� - jak was oszcz�dzamy. Anglicy bombarduj� niemieckie miasto, a 
was umie�cili�my za miastem, �eby wam si�, bro� Bo�e, krzywda nie sta�a...
Oczywi�cie nic darmo. Wzgl�dnie ludzkie warunki �ycia okupione s� dwunastogodzinn� 
har�wk�. Do tego dochodzi blisko godzin� trwaj�ca droga powrotna, bo rano zawo�� ich 
ci�ar�wkami.
Wielu si� z tym pogodzi�o. Niekt�rzy nawet uznali, �e wygrali los na loterii. Na przyk�ad 
ci z Warthegau lub Pomorza. Ci, kt�rzy stamt�d pochodz�, maj� prawo przekaza� cz�� 
zarobionych marek pozostawionym rodzinom. Ich obecno�� tutaj chroni w jakim� stopniu, 
przynajmniej tak sobie wyobra�aj�, najbli�szych przed wysiedleniem. Ci chwal� sobie nawet 
ob�z, uwa�aj�c go za najmniejsze z�o, jakie mog�o im si� przytrafi�.
Ale Staszek od o�miu miesi�cy, to znaczy od momentu, gdy si� tu znalaz�, my�li o 
ucieczce. Co prawda on tak�e pochodzi z Pomorza, ale nic nie mo�e pom�c swoim bliskim, 
kt�rych poch�on�a pierwsza fala hitlerowskiego terroru w jesieni trzydziestego dziewi�tego. 
Uciek� wtedy do Krakowa, potem do Warszawy.
D�ugo szuka� kontaktu z jak�� organizacj�, chcia� i�� do lasu, chcia� si� bi�, ale 
konspiracja dopiero si� rodzi�a, obejmowa�a swym zasi�giem niewielkie grupy, a wie�ci o 
regularnych le�nych oddzia�ach by�y bardziej pobo�nym �yczeniem ni� rzeczywisto�ci�... 
Kiedy wreszcie uda�o mu si� nawi�za� kontakt z organizacj�, kiedy go zaprzysi�one i 
my�la�, �e nareszcie b�dzie m�g� robi� to, co robi� powinien, po tym, co sta�o si� z jego 
matk� i ojczymem, z jego dalszymi krewnymi i bliskimi przyjaci�mi, kazano mu wr�ci� do 
Ko�cierzyny. Mia� tam si� zamelinowa�, w razie potrzeby przyj�� Volkslist� i czeka� na 
dalsze rozkazy. T�umaczy�, �e chce walczy� z broni� w r�ku, �e chce zabija� ludzi, kt�rzy 
zburzyli mu dom rodzinny... Na nic si� to nie zda�o. To by� rozkaz. Powinien zrozumie�, �e 
organizacji potrzebni s� ludzie �wietnie znaj�cy j�zyk swego wroga, obeznani z terenem, 
inteligentni i odwa�ni, kt�rzy w razie potrzeby potrafi� zorganizowa� grup� konspiracyjn� 
czy siatk� wywiadowcz�. Ale nie doczeka� si� �adnego rozkazu. W trzy tygodnie po 
przyje�dzie do Ko�cierzyny przysz�o gestapo i wyl�dowa� w tym w�a�nie ma�ym obozie.
Mieli pryska� razem z Felkiem, z tym od Gerlacha. Ch�opak by� cwany, ukrad� kt�remu� z 
robotnik�w niemieckich jego papiery i czeka� na sposobny moment. Staszek my�la� w�a�nie, 
�eby uczyni� co� w tym rodzaju, gdy kt�rej� nocy obudzi�a ich wizyta gestapowc�w. Poszli 
wprost do Felka. W sienniku znale�li te dokumenty. Felek wi�cej nie wr�ci�. Po tym 
wydarzeniu sko�czy�y si� g�o�ne rozmowy i p�jawne planowanie ucieczek. Kto� by� 
kapusiem, niestety nie uda�o si� ustali�, kto. W ka�dym razie cel administracji obozu zosta� 
osi�gni�ty. Ludzie zamkn�li si� w sobie, d�ugo si� obw�chiwali, zanim jeden odezwa� si� do 
drugiego. Tak jak sobie �yczy� lagerFuehrer Artzt: "Pracowa�, pracowa�, nie my�le� o 
g�upstwach..."
Musia�o up�yn�� par� miesi�cy, zanim jego stosunki z Pierre'em, s�siadem z pryczy obok, 
zacie�ni�y si� do tego stopnia, �e zacz�li przeb�kiwa� o ucieczce. To Pierre w�a�nie, kiedy 
pierwsze bariery wzajemnej nieufno�ci zosta�y prze�amane, powiedzia� Staszkowi:
-Wiesz, dlaczego wszyscy uciekaj�cy wpadali? Bo uciekali w niew�a�ciw� stron�. - I 
potem wyja�ni�: - Uciekali Polacy to zrozumia�e... Oni maj� najbli�ej. �aden Francuz nie 
pr�bowa�, ani Czech, ani Jugos�owianin. A mimo to �adna ucieczka si� nie uda�a...
By�o szesna�cie ucieczek. Wi�kszo�� w grupach dwu-, trzyosobowych, kilka 
indywidualnych. Uciekinierzy zawsze wracali. Tylko raz kto� nie wr�ci�, przywieziono jego 
zw�oki.
- To proste - ci�gn�� Pierre. - Pomy�l, wszyscy uciekaj� na po�udnie, w stron� swoich. Od 
teren�w, gdzie mog� trafi� na pomoc Polak�w, dzieli ich trzysta kilometr�w.
- Wi�cej - sprostowa� Staszek. - Granica Rzeszy przebiega teraz nieca�e pi��dziesi�t 
kilometr�w na p�noc od Warszawy.
-Tym bardziej. A trzeba ucieka� nie tu - poci�gn�� gwo�dziem po blasze, kt�ra mia�a sta� 
si� cz�ci� kad�uba jakiego� pancernika, bo ich rozmowa toczy�a si� przy pracy w stoczni, 
poniewa� doszli do wniosku, �e tylko tu, w og�uszaj�cym jazgocie pneumatycznych m�ot�w i 
piskach skrawanej stali, mog� m�wi� spokojni, �e nikt ich nie pods�ucha. - Wi�c trzeba 
ucieka� nie tu - powt�rzy� - lecz tu - wyrysowa� gwo�dziem strza�k� ustawion� pod k�tem 
prostym do poprzedniej, wskazuj�cej drog� do Polski.
- Na wsch�d? - nie zrozumia� Staszek. - Zwariowa�e�. Przecie� tam s� bolszewicy.
- W�a�nie - pokiwa� g�ow� Pierre. - Granica jest st�d siedemdziesi�t - osiemdziesi�t 
kilometr�w. Pomy�l!
- A jak Rosjanie wydadz� nas Niemcom? Albo wsadz� za druty gdzie� na p�nocy?
D�ugo nie wracali do tej rozmowy, to znaczy nie wracali do niej wprost, ale Pierre kr��y� 
wok� sprawy jak �ma ko�o �wiecy. Staszek szybko zorientowa� si�, w czym rzecz. Pierre by�
komunist� i ci�gn�o go na wsch�d. Pewnie by wola� wr�ci� do Francji, ale wiedzia�, �e to 
niemo�liwe, wi�c wybiera� Rosj�. A on, Staszek? Nie wychowano go w mi�o�ci do 
wschodniego s�siada.
W swoim dwudziestodwuletnim �yciu nie zd��y� si� zetkn�� z lud�mi, kt�rzy mieliby na 
ten wielki, szamocz�cy si� z trudno�ciami kraj inny pogl�d ni� on, to znaczy taki, jaki 
wyni�s� ze szko�y i lektury prasy. Ciekawi� go ten kraj, s�ysza� o pi�ciolatkach, o 
Dnieprogessie i Magni-togorsku, fascynowa�o go przeobra�anie rolniczego kraju w pot�g� 
przemys�ow�. Ale s�ysza� tak�e o procesach i czystkach, o biedzie i kolektywizacji. Staszek 
nie wiedzia�, ile prawdy by�o w tym, co czyta�, ale powzi�cie decyzji nie by�o spraw� prost�. 
Ucieczka do Generalnej Guberni jest piekielnie trudna, prawie niemo�liwa, ale ucieka� do 
Rosji... Dlatego, kiedy Pierre narysowa� mu strza�k�, wyznaczaj�c� marszrut� na wsch�d, 
zawo�a� w pierwszym odruchu: "Przecie� tam s� bolszewicy!"
- Czyta�e�? - zapyta� w par� tygodni p�niej Pierre podczas p�godzinnej przerwy 
obiadowej. - Czyta�e� "MeinKampf"?
Siedzieli w maszynowni remontowanego statku. Obiadow� zup� przywo�ono im do 
stoczni. To pytanie tak zaskoczy�o Staszka, �e nie doni�s� �y�ki z jakim� krupnikiem do ust.
- Zwariowa�e�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin