Vertigo obelisk.txt

(32 KB) Pobierz
Xavier Vertigo

Obelisk

Siedzia�em przed kominkiem i grza�em stopy. Pierwszy w tym roku �nieg 
pr�szy� delikatnie. Drzewa za oknem �piewa�y cicho. Ogie� trzaska� w kominku, ja 
popija�em ciep�� herbat�. Cisz� zburzy�o tupanie po schodach. Dox sapi�c 
wkroczy� do pokoju. W obj�ciach trzyma� wielki szary g�az, wygl�daj�cy jak 
obelisk z utrzaskanym czubkiem. Szeroki u podstawy przynajmniej na p� stopy, 
wysoki niemal na dwie, musia� ca�kiem sporo wa�y�. Na �ciankach gdzieniegdzie 
pob�yskiwa�y z�ocenia. Ch�opak postawi� go u mych st�p i u�miechn�� si� 
zadowolony. 
- Oto jest, wuju - powiedzia� , a ja roze�mia�em si� w duchu. "Wuju" m�wi� 
do mnie r�wnie� pradziadek jego dziadka... My, elfy, nie powinni�my 
zaprzyja�nia� si� z lud�mi. Ilo�� tego, co wnosz� do naszego �ycia, jest 
odwrotnie proporcjonalna do czasu trwania znajomo�ci z nimi. Przychodz� i 
odchodz�, zostawiaj�c wspomnienia i kolejne pokolenia. Nasza pami�� s�u�y 
podtrzymaniu pami�ci o nich. Tyle przynajmniej ja staram si� zrobi�, aby, gdy 
nadejdzie m�j czas, zamkn�� oczy ze spokojnym sumieniem i bez strachu oczekiwa� 
spotkania z tymi, kt�rzy przyja�ni� obdarzyli mnie wieki temu. - ... wyja�nisz, 
je�li tylko sobie przypomnisz.
- Przepraszam, Dox... Nie s�ucha�em ci� przez chwilk�. Wybacz staremu 
elfowi. Gdyby� m�g� powt�rzy�...
M�ody adept magii ponownie obdarzy� mnie u�miechem i odezwa� si� z udawan� 
nagan�.
- Oj, wuju Yanie, z tob� od wiek�w to samo, tw�j umys� w�druje niezale�nie 
od cia�a. Jeste� z tego s�ynny. Niewa�ne z reszt�. Ten obelisk wynios�em z 
Akademii, z Wydzia�u Archeologii. M�j kolega jest tam asystentem. Pozwoli� mi go 
zabra� na kilka dni, poniewa� po przeczytani inskrypcji doszli�my z Zakiem i Ev� 
do wniosku, �e... W jaki� spos�b mo�e si� on wi�za� z histori� mojego rodu. I 
nie tylko mojego. Z reszt�, nie chc� spekulowa�. Przeczytaj te kartki. Spisano 
na nich odczytany tekst. Ciekawi mnie, co o tym my�lisz.
Poda� mi dwa arkusze. Przeczyta�em je powoli, cho� widzia�em, �e si� 
niecierpliwi. Po raz kolejny mia�em okazj� przekona� si�, �e tak zwana Prawda 
Historyczna jest najbardziej pogi�t� z ga��zi wyrastaj�cych z drzewa nauki. 
Wydarzenia, spisane przez nieznanych autor�w z�otymi runami na tym ociosanym 
g�azie, by�y mi doskonale znane. W ten czy inny spos�b bra�em w nich udzia�. 
Od�o�y�em kartki na kolana i spojrza�em na Doxa.
- I co? - zapyta�.
- Dox... Nie bardzo wiem, co powinienem teraz powiedzie�.
- Czy to prawda, czy tylko legendy, czy wypociny jakiego� pseudoproroka? 
- Sk�d�e! To wszystko wydarzy�o si� naprawd�, tylko... - urwa�em. 
Jego oczy zal�ni�y, zarumieni� si� podekscytowany, chocia� przypuszczam, �e 
takiej w�a�nie odpowiedzi si� spodziewa�.
- Tylko?... - wykona� delikatny, ponaglaj�cy gest.
- Tylko wygl�da�o troch� inaczej - urwa�em. Nie by�em pewien, czy chc� zn�w 
wraca�, do tych szcz�liwych i mniej wi�cej beztroskich dni, kiedy i �wiat i ja 
byli�my inni, a przede wszystkim m�odsi. Czy chc� przywo�a� tamte twarze, g�osy, 
spojrzenia, �miech?... Dox wyj�tkowo zrozumia� o czym my�l�.
- Je�li nie chcesz... Nie musisz przecie�. Wspomnienia bol� prawda?
- Dobre - nie. Przynie� du�y dzban piwa, dwa kufle, do�� drew, a potem 
usi�d� wygodnie. 
- Ju� lec� - poderwa� si� rozpromieniony i wybieg�. Na u�amek sekundy 
chwyci� drewnian� framug�, zatrzyma� si� i obr�ci� w moj� stron�.
- Dzi�kuj�, wujku Yanie.
***
W
Widok zachwyca� i przera�a�, stoj�cym wydawa�o si�, �e na zachodzie ca�y 
�wiat p�onie. Na szerokim tarasie stali we dwoje, dopiero si� poznali, a ju� 
wtuleni wiedzieli, �e ona dla niego, a on dla niej. Tam si� poznali i odkryli. 
Tam zetkn�� ich Los i Przeznaczenie. A t�um w bawialni szala� i w ta�cach 
dzikich wirowa� pijany i szalony, aby �wi�towa� Dzie� U�udy. Ksi�yca blask 
b�yszcza� w jej w�osach, a w jego oczach si� odbija�, dodaj�c nieziemskiego 
wdzi�ku jego spojrzeniu. Ona zadr�a�a lekko, niepewna jeszcze czy mi�o�� to czy 
co� innego. On z ramion �ci�gn�� futro �nie�nobia�e i otuli� nim jej ramiona. 
Wtedy ju� wiedzia�a. Przytulili si� do siebie i ca�y �wiat, kt�ry tego w�a�nie 
dnia rozs�dek traci� pocz��, na chwil� istnie� dla nich przesta�. M�g� sp�on��. 
Go�ci by�o mn�stwo, nie wiem dok�adnie ilu, je�li chodzi o mnie zapewne 
wydawa�o mi si� �e wi�cej ni� w rzeczywisto�ci. Nie tyle dlatego, �e ci�gle 
przybywali, ile z prozaicznego pija�stwa, kt�remu odda�em si� z ochot�, jak i 
reszta obecnych. Widzia�em podw�jnie. Przynajmniej podw�jnie, wielokrotno�� 
przebiera�c�w zmienia�a momentami sw� warto��. Wieczerza Dnia U�udy, jak Vert 
wpad� na taki pomys� i dlaczego, tego nie wiem. Przebrani w historyczne stroje 
Pierwszego Imperium pili�my wino przegryzaj�c specja�ami przygotowanymi przez 
maga. On lubi� gotowa� i nawet raczej nie�le mu to wychodzi�o. Raczej - bo lubi� 
eksperymentowa�, a ka�dy chyba zna natur� eksperyment�w . Niekt�re si� nie 
udaj�.
Tak czy inaczej wyszed�em na taras, odetchn�� �wie�ym, morskim powietrzem. 
Wiosna, kt�ra wybuch�a upa�em w dzie�, ostyg�a na wiecz�r, nie posiad�a bowiem 
si�y nast�pczyni. G�ow� mia�em ci�k� od wina, �o��dek od pask�w klusek w 
pomidorach, zapiekanych z mi�sem, serem i zio�ami. A mimo to czu�em si� 
�wietnie. Dziwna lekko�� opanowa�a moje cia�o, chcia�em, tak, pragn��em si� ni� 
z kim� podzieli�. Rozejrza�em si� wko�o. Kilkana�cie krok�w dalej sta�a para, 
przytuleni, obserwowali na zmian� ksi�yc i swoje oczy. Nag�a iskra zab�ys�a w 
moim umy�le, ale szybko zgas�a, albo po prostu gdzie� umkn�a. Ko�o mnie, z 
dzbanem w r�ku, stan�a wysoka elfka, Deve. 
- Jak si� bawisz Yanie? - zapyta�a z tajemniczym u�miechem.
- Wspaniale, dzi�ki. Tylko... Z reszt� niewa�ne... 
- To znaczy?
- Widzisz, takie uczucie...
Deve spojrza�a na par� obok nas.
- O tak, wiem nawet o jakie ci chodzi. Lhea i Monekus - u�miechn�a si� 
tajemniczo, lecz znacz�co zarazem.
- Nie, nie o nich mi chodzi. To znaczy cz�ciowo o nich.
Wyj�a z d�oni m�j kubek i dola�a do� wina. 
- Sprecyzuj Yanie, o co ci chodzi, a potem by� mo�e wyjawi� ci drobny sekret 
dzisiejszego przyj�cia.
Musia�em si� skupi�, chocia� na chwilk�.
- Widzisz... Od jakiego� czasu, mam takie dziwne uczucie... Co� dziwnego 
dzieje si� tu woko�o, a ja nie wiem co. Mam delikatne przeb�yski, jakbym ju� 
wiedzia� o co chodzi, ale zaraz potem one gin�. Nie bardzo wiem co jest nie w 
porz�dku, to znaczy wszystko jest dobrze, zabawa na ca�ego, zaraz wszyscy 
zbiegn� si� tutaj ogl�da� sztuczne ognie nad miastem, ale co� jest inaczej. I 
nie wiem co. Przed chwil� znowu to poczu�em, jak patrzy�em na nich.
Deve wybuch�a �miechem. Obr�ci�a si� w stron� otwartych drzwi do salonu.
- Vert! VEEERRRT!!! Chod� tu na chwil� stary zbere�niku! I we� sw�j kubek! - 
spojrza�a na mnie wci�� rozbawiona. - Zaraz wszystkiego si� dowiesz.
Nie czekali�my na maga d�ugo. Ubrany jak imperator, pijany do granic, w 
jednej d�oni trzyma� nape�niony puchar, drug� wymachiwa�, strzelaj�c kolorowymi 
iskrami w powietrze. Obj�� Deve w pasie i uwodzicielskim tonem zapyta�.
- Czego moja bogini sobie ode mnie rzeczy? Na twoj� pro�b� podpal� ca�y 
�wiat. Patrz! 
Odst�pi� od jej boku, wyci�gn�� d�o� i wyszepta� zakl�cie. Pot�na 
b�yskawica wystrzeli�a w powietrze, roz�wietlaj�c drobne chmury. 
- Podoba�o ci si� najdro�sza?
Deve przybra�a nad�t� min�.
- Nie. Musisz wymy�li� co� lepszego. A tymczasem...
- Co tymczasem? Rzeknij tylko!
- Mam pro�b�... Widzisz, Yan swoim przenikliwym elfim umys�em wyczu� co� 
niezwyk�ego, dziwne fluidy, przenikaj�ce opary alkoholu, kt�rymi przesycona jest 
atmosfera twojego przyj�cia. Czy zdradzisz mu nasz sekret?
Mag zrobi� powa�n� min�.
- Yanie, po pierwsze, czy jeste� pewien, �e chcesz go pozna�? 
Patrzyli na mnie we czworo i ci�ko by�o mi znie�� ich zdublowane 
spojrzenia.
- Tak. Absolutnie.
- �wietnie. Jak si� czujesz? Tylko szczerze.
Pytanie wygl�da�o na niewinne i niezwi�zane z tematem. Ciekawy by�em co Vert 
wymy�li� tym razem. Zamy�li�em si�.
- Troch� dziwnie. Pijany. Lekki. Otwarty. Tak bym co�... Sam nie wiem.
Deve i Vert u�cisn�li sobie d�onie.
- W porz�dku. To mo�e zaczniemy od pocz�tku, co ty na to najs�odsza?
- Prosz� bardzo. Lhea to moja przyjaci�ka, jeszcze z czas�w gimnazjum. 
Ostatnio by�a sama. 
- Jak d�ugo ja znam Monekusa nie musz� ci chyba przypomina� Yanie.
- W ka�dym razie rozmawiali�my o nich kiedy�...
- ... i wpadli�my na pomys�...
- ... �e mo�e by�oby fajnie...
- ... gdyby si� poznali. St�d ta impreza, Dzie� U�udy wyda� nam si� 
doskona�� okazj�. Tym niemniej woleli�my mie� pewno��, �e przyj�cie si� uda, �e 
wszyscy b�d� w odpowiednim nastroju.
- I wtedy Vert przypomnia� sobie o pewnej ro�linie.
- Takie zapomniane zio�o, rzadko u�ywane, chocia� niezmiernie proste w 
hodowli, doskonale sprawdza si� w naszym klimacie. Ma�o kto zna jego 
w�a�ciwo�ci. Smakuje ca�kiem nie�le, dawniej s�u�y�o nawet jako przyprawa, ale z 
oczywistych wzgl�d�w, natury ehm...
- Natury demograficznej.
- W�a�nie, jako�... Wypad�o z obiegu. Ale sobie przypomnia�em, �e ro�nie u 
mnie w rogu ogrodu.
- I doda� je do tych klusek kt�re wszyscy dzisiaj jedli.
- Konkretnie do sosu. I jak wida� podzia�a�o. To wszystko. St�d twoje 
uczucie lekko�ci, kt�re... ehm...
- Radziliby�my ci jak najszybciej wykorzysta�! - sko�czy�a Deve i oboje 
wybuchn�li �miechem. Chyba musia�em mie� bardzo g�upi� min�. Nagle na taras wla� 
si� t�um. Niebo roz�wietli�y wybuchy. Wko�o mnie zrobi�o si� pe�no ludzi, gwar, 
�miech piski i wrzaski. Huk i deszcz iskier opada� na okolice, o�wietlaj�c 
cienie miejskich budowli po�o�onych nad brzegiem.
- Ceend i Erden daj� czadu... - us�ysza�em jeszcze komentarz Verta, kt�ry 
stan�� przy balustradzie i przy��czy� si� do koleg�w z miasta. Patrzy�em jak 
zauroczony na widowisko na niebie. Poczu�em, �e kto� przytula si� do mnie, by�a 
to m�oda, niska dziewczyna. Spojrza�em w jej oczy i podj��em decyzj�. Dosy� 
my�lenia, nie nale�y przesadza�... W k...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin