Sparks Kerrelyn - Love At Stake 04 - Wampir z sąsiedztwa.pdf

(954 KB) Pobierz
713102528 UNPDF
KERRYELYN SPARKS
WAMPIR Z SĄSIEDZTWA
Przekład Katarzyna Makaryk
ROZDZIAŁ 1
Bella Swan była w siódmym niebie. Kto by uwierzył, że sławny paryski dyktator
mody Edward Cullen otworzy ekskluzywny salon w środku hrabstwa Teksas Hill? Cokolwiek
pił Edward Cullen, gdy podejmował tę decyzję, musiało być dość mocne, żeby wyskoczyć ze
skarpetek. W tym wypadku - jedwabnych skarpetek z haftowanym słynnym logo w kształcie
fleur-de-li s 1 za dwieście dolarów para.
Bella chciała kupić jakiś drobiazg na pamiątkę wielkiego otwarcia Le Chique Cullen i
skarpetki były najtańszą rzeczą, jaką udało jej się znaleźć. Hm, czy powinna wydać pieniądze
na coś, czego kompletnie nie potrzebuje, czy też zapłacić kolejną ratę za chevroleta z
napędem na cztery koła? Prychnęła i odrzuciła skarpetki z powrotem na szklaną półkę.
Przyszedł jej do głowy genialny pomysł. Może przecież zwinąć którąś z darmowych
przystawek, zapakować w plastikową torebkę, opatrzyć etykietką „Wielkie Otwarcie
ekskluzywnego butiku Cullen'a” i trzymać w zamrażarce w nieskończoność.
- Bella, dlaczego przyglądasz się męskim skarpetkom? - Zdumienie na twarzy Sashy
ustąpiło miejsca przebiegłemu uśmieszkowi. - Och, już wiem! Chcesz kupić coś dla nowego
kochanka.
Bella roześmiała się, zabierając krabowe ciasteczko przechodzącemu obok kelnerowi.
- Chciałabym.
Nigdy nie miała kochanka. Nawet były mąż nie podpadał pod tę kategorię. Zawinęła
ciasteczko w papierową serwetkę i wsunęła do małej czarnej torebki.
Klientki przechadzały się dumnie w sukniach, które kosztowały tyle, że wystarczyłoby
na odbudowę Nowego Orleanu. Ich szpilki stukały na szarej marmurowej posadzce. Bella
miała nadzieję, że nie zauważą, że swoją czarną koktajlową sukienkę uszyła sama.
Na szklanych ladach wyłożono torebki i apaszki sygnowane nazwiskiem projektanta.
Na piętro prowadziły eleganckie kręcone schody. Część wyższej kondygnacji oddzielono
szkłem refleksyjnym. Lustra weneckie, domyśliła się Bella. Wszystko kosztowało tu tyle, że
pewnie armia ochroniarzy obserwowała zza nich klientów z czujnością jastrzębi.
Ściany na parterze miały delikatny szary odcień i pyszniły się serią czarno-białych
fotografii. Podeszła, żeby przyjrzeć im się z bliska. No, no, no, księżna Diana w sukni
Cullen'a, Marilyn Monroe w sukience Cullen'a, Cary Grant w smokingu Cullen'a. Facet znał
wszystkich.
- Ile lat ma Cullen? - spytała Sashę. - Siedemdziesiąt?
1 Heraldyczny znak lilii (przyp. tłum.).
- Nie wiem. Nigdy go nie spotkałam. - Sasha odwróciła się, jakby była na wybiegu, i
rozejrzała wokoło, żeby sprawdzić, kto na nią patrzy.
- Nigdy go nie spotkałaś? Przecież kilka tygodni temu brałaś udział w jego pokazie w
Paryżu? Odkąd Bella i jej najlepsza przyjaciółka Sasha odkryły, że ich lalki Barbie mają dużo
fajniejsze ciuchy niż ktokolwiek w maleńkim miasteczku Schnitzelberg w Teksasie, obie
marzyły o wspaniałej karierze w świecie wielkiej mody. Bella była teraz nauczycielką, Sasha
natomiast została wziętą modelką. Ogromna duma z przyjaciółki walczyła w Bella z
niechętną zazdrością.
Sasha parsknęła przez chirurgicznie pomniejszony nos.
- Nikt już nie widuje Cullen'a. Jakby go ziemia pochłonęła. Niektórzy twierdzą, że
padł ofiarą swojego geniuszu i postradał rozum.
- Jakie to smutne. - Bella się skrzywiła.
- Zupełnie przestał się zajmować pokazami. I na pewno nie zawracałby sobie głowy
salonem firmowym w środku takiej głuszy. Od tego są maluczcy. - Sasha wskazała
szczupłego mężczyznę po przeciwnej stronie sali i szepnęła: - To Alberto Alberghini, osobisty
asystent Cullen'a. Zastanawiam się, jak bardzo osobisty.
Bella zmierzyła wzrokiem jego lawendową koszulę z żabotem. Klapy czarnego
smokingu ozdabiały koraliki i cekiny.
- Chyba wiem, co masz na myśli. Sasha nachyliła się jeszcze bardziej.
- Widzisz te dwie kobiety obok staruszka z laską?
- Tak. - Bella zdążyła zauważyć dwie wychudzone postacie o nieskazitelnej bladej
skórze i długich włosach.
- To Simone i Inga, słynne modelki z Paryża. Mówią, że Cullen z nimi romansuje. Z
obiema.
- Rozumiem. Może Cullen bardziej przypominał Hugh Hefnera niż Liberace. Bella
przyjrzała się modelkom. Ważyła pewnie tyle co one obie razem wzięte. Nonsens. Rozmiar
dwanaście jest normalny. Odwróciła się, żeby podziwiać śmiałą czerwoną suknię na białym
manekinie.
- Media nie mogą się zdecydować, czy Cullen jest gejem, czy też woli wielokąty -
wyszeptała Sasha. Sukienka musiała być w rozmiarze dwa.
W życiu bym się na coś takiego nie zdecydowała.
- Na trójkącik? Ja też już się na to nie piszę. Bella zamrugała.
- Słucham?
- Choć pewnie podobałoby mi się bardziej, gdybym była z dwoma facetami. Lepiej
być w centrum zainteresowania, nie sądzisz?
- Słucham?
- Ale znając moje szczęście, pewnie więcej uwagi poświęcaliby sobie. - Sasha
podniosła dłoń i zaczęła się jej przyglądać. - Zastanawiam się, czy nie wstrzyknąć sobie
trochę kolagenu w rękę. Mam takie kościste kłykcie.
Bella potrzebowała chwili, żeby to wszystko przyswoić. O matko! Zdaje się, że ona i
Sasha nie miały ze sobą już zbyt wiele wspólnego. Po skończeniu szkoły ich życie potoczyło
się w dwóch wyraźnie różnych kierunkach.
- Może zamiast chirurgii plastycznej spróbowałabyś czegoś naprawdę radykalnego?
Na przykład jedzenia? Sasha zachichotała. Mężczyźni na sali odwrócili się, żeby na nią
popatrzeć, a ona nagrodziła ich, odrzucając do tyłu długie blond włosy.
- Jesteś taka zabawna, Bella. Ja jem. Przysięgam, że wcale tego nie kontroluję. Dziś
wieczorem zjadłam dwa grzyby.
- Powinnaś zostać za to wychłostana.
- Wiem. Chodź, pokażę ci nową suknię, którą będę nosiła.
Zaprowadziła Bella do szarego manekina upozowanego na szczycie czarnego
błyszczącego sześcianu. Manekin miał na sobie oszałamiającą białą kreację bez pleców z
dekoltem aż do pępka.
Oczy Bella się rozszerzyły. Choćby się namyślała sto lat, i tak nie znalazłaby w sobie
dość odwagi, by włożyć taką suknię. A nawet gdyby się zdecydowała, przez następne sto nie
znalazłby się zapewne nikt, kto chciałby ją w niej oglądać.
- O rany!
- To bardzo przylegający materiał - wytłumaczyła Sasha - więc nie mogę mieć pod
spodem niczego ze szwami. Będę wyglądała niewiarygodnie seksownie.
- O tak.
- Może wystąpię w niej za dwa tygodnie, na pokazie na cele dobroczynne.
- Słyszałam o tym. - Dochód miał zostać przekazany miejscowemu wydziałowi
szkolnictwa, pracodawcy Bella. - To bardzo miłe ze strony Cullen'a.
Sasha pomachała kościstą dłonią w powietrzu.
- Och, Cullen nie ma z tym nic wspólnego. To Alberto wszystko zorganizował.
Strasznie jestem podekscytowana tym pokazem.
- Gratulacje. Mam nadzieję, że uda mi się go zobaczyć.
- Mam wyjść tylko raz. - Sasha wysunęła wypełnioną kolagenem dolną wargę. - To nie
fair. Simone i Inga pojawią się dwa razy.
- Och, tak mi przykro.
- Próbuję się nie przejmować, bo od tego robią się zmarszczki. Słowo daję, z kim
trzeba się tu przespać, żeby zaczęli człowieka szanować?
Bella się wzdrygnęła.
- Może po prostu powinnaś porozmawiać z Albertem?
- O, to dobry pomysł. - Sasha pomachała do młodego mężczyzny.
- Sasha, kochanie, wyglądasz bajecznie! - Alberto pospieszył do niej i ucałował ją w
oba policzki.
- To moja najlepsza przyjaciółka ze szkoły średniej, Bella Swan. - Gestem wskazała
Sasha.
- Miło mi poznać. - Bella uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę. Alberto pochylił się, żeby
ucałować jej dłoń. Czarująca. - Oczy mu się rozszerzyły, gdy zauważył jej sukienkę.
A niech to, Bella poczuła się jak prostaczka. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale
Sasha ją uprzedziła.
- Alberto, kochanie, moglibyśmy znaleźć jakieś ustronne miejsce? - Oplotła rękami
jego ramię i spod sztucznych rzęs rzuciła mu powłóczyste spojrzenie. - Chciałabym z tobą...
porozmawiać.
- Niedaleko mam biuro - powiedział Alberto ze wzrokiem utkwionym w głębokim
dekolcie Sashy. - Tam możemy... porozmawiać.
- Cudownie! - Sasha przysunęła się do niego jeszcze bliżej, tak że jej piersi napierały
teraz na ramię Alberta. - Czuję, że jestem w bardzo... rozmownym nastroju.
Bella przyglądała się temu zafascynowana. Jakby się znalazła w mydlanej operze,
która rozgrywa się na żywo. Czy Sasha poczuła się urażona tym, że Alberto rozmawiał z jej
piersiami? Czy jej piersi były prawdziwe? Czy w następnym odcinku spoliczkuje
Alberghiniego, czy pójdzie z nim do biura? A co z Albertem? Był gejem czy mężczyzną
metroseksualnym? I czy faktycznie będą rozmawiali?
Asystent projektanta poprowadził Sashę przez sklep. Koniec przedstawienia. Bella
westchnęła. Zawsze była tylko obserwatorką, nigdy bohaterką dramatu.
Przyjaciółka obejrzała się za siebie i jej usta bezgłośnie wypowiedziały jedno słowo:
„Bingo!”
Bella pokiwała głową z nagłym uczuciem deja vu. Znów było tak jak w liceum.
Seksowna Sasha obściskująca się w klasie i Pomocna Bella na straży przy szafkach. I tak ma
być już zawsze? Czy choć raz to ona nie mogła być tą śmiałą? Dlaczego nie miałaby włożyć
którejś z tych seksownych, wydekoltowanych kiecek?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin