Parerga W. Tatarkiewicz s. 60-73.pdf

(491 KB) Pobierz
387578929 UNPDF
POJĘCIEWRTOŚCI
„Parerga” - Władysław Tatarkiewicz (str. 60-73)
Czyli co hist oryk filozofii ma d o zakomunik owania hist oryk owi s ztuki
1
A. Termin „wartość" jest od dawna używany w ekonomii, w której jest mniej więcej równoznaczny
z „ceną". W tym ekonomicznym znaczeniu bywa niekiedy stosowany przez historyków sztuki, gdy
podają — czerpane z Pliniusza czy z archiwów — informacje o „wartości" dziel sztuki w starożytności
czy wiekach średnich, wartości w sensie cen płaconych artystom za ich obrazy czy rzeźby. Tę wartość
ma też na myśli kronikarz sztuki współczesnej, gdy notuje fakt, że Degas dożył jeszcze tego, iż obraz,
sprzedany przezeń za młodu za 40 franków, osiągnął z czasem „wartość 400 tysięcy franków", bo za taką cenę
poszedł na aukcji. Są to jednakże sprawy dla historii i teorii sztuki uboczne: gdy te mówią o „wartości
artystycznej", to zazwyczaj w innym, ogólniejszym słowa znaczeniu.
Znaczenie takie „wartość" uzyskała stawszy się terminem filozoficznym. A to nastąpiło dopiero pod
koniec XIX w. Wydaje się, że najwięcej przyczynił się do tego Fryderyk Nietzsche, głosząc hasło „prze-
wartościowania wszystkich wartości". Nie znaczy to, by w tym ogólnym znaczeniu wyraz „wartość" nie był
przedtem używany, ale był używany rzadko. Zwykłe zastępował go termin „dobro" (w łacińskiej wersji bonum),
który nie tylko pojawiał się, ale pojawiał się często w traktatach starożytnych i średniowiecznych: znaczył mniej
więcej to samo, co „wartość" u pisarzy dzisiejszych. W krajach anglosaskich po dziś dzień jest używany również, a
nawet częściej niż „wartość".
B. W końcu XIX w. termin „wartość" wszedł w użycie, a jednocześnie nastąpiła rzecz ważniejsza:
pojawił się dezyderat naukowy, by badać wartości, a nawet dyrektywa, by to czynić w oddzielnej nauce. Dla nauki
tej przyjęto nazwę „teoria wartości", bądź „aksjologia".
Pierwszy ośrodek tej nauki wytworzył się w tzw. szkole austriackiej, której zwolennicy na przełomie XIX i XX
stulecia zajmowali katedry filozofi w Wiedniu, Grazu, Pradze. Głową tej szkoły był A. Meinong, ale idee teorii
wartości można wywieść od Franciszka Brentana, mianowicie z jego
broszury Von Ursprung der sittlichen Erkenntniss (1889). Pierwszy systematycznie przedstawił zarysy nowej
nauki Ch. v. Ehrenfels z Pragi, autor książki System der Werttheorie z r. 1893. Drugi ośrodek studiów
aksjologicznych znajdował się w Rzeszy, głównie w tzw. szkole południowo-zachodniej, od H. Rickerta po E.
Sprangera; ale również M. Scheler (od r. 1913) i N. Hartmann (od r. 1926) rozwijali po swojemu teorię wartości.
H. Miinsterberg, autor Philosophie der Werte z r. 1908, zaniósł ją do Stanów Zjednoczonych. W tymże roku
1908 ukazała się tam książka W. M. Urbana Valuation, początek amerykańskiej teorii wartości. To wszystko byli
inicjatorzy teorii wartości. Przeglądu osiągnięć nowej nauki dokonał późny przedstawiciel szkoły austriackiej,
O. Kraus z Pragi, w książce Werttheorien już z r. 1937.
C. Zdefiniowanie „wartości" jest trudne, jeśli w ogóle jest możliwe. Wyraz ten bowiem zdaje się oznaczać
swoiste, proste, nierozkładalne zjawisko, ein Urphanomen —jak mówią Niemcy. Podobnie jak wyrazy „byt" czy
„świadomość".
To, co wygląda na definicję „wartości", jest raczej zastąpieniem wyrazu przez inny wyraz mniej więcej to samo
znaczący, na przykład „dobro". Albo jest omówieniem. Omówienie takie ma zwykle jedną z dwu postaci: bądź
mówi, że wartość rzeczy jest tą jej własnością, która czyni, iż lepiej jest, by rzecz ta była, niż by nie była, bądź też
mówi, że wartość jest tą własnością rzeczy, ze względu na którą chcemy rzecz tę mieć, ze względu na którą jest
nam ona potrzebna. O trudności zdefiniowania zawodowy przedstawiciel filozofii obowiązany jest uprzedzić
pracowników innych nauk, którzy chcą się tym terminem posługigiwać. A także jest obowiązany poinformować
ich, że termin jest chwiejny, że filozofowie nie umieli dotąd temu zapobiec.
D. Chwiejność filozoficznego terminu „wartość" jest przynajmniej potrójna.
1. Oznacza on bądź własność rzeczy, bądź rzecz własność tę posiadającą. W pierwszym wypadku jest
nazwą abstrakcyjną, w drugim — konkretną. Różnica jest wyłącznie natury językowej. Wydaje się, że lepiej
używać wyrazu „wartość" na oznaczenie własności, a wyrazu „dobro" na oznaczenie rzeczy własność tę
posiadającej. Tak się wyrażał na przykład Kartezjusz, gdy zalecał badać la juste yaleur de tons les Mens, istotną
wartość wszystkich dóbr. Przy takiej konwencji mówi się „mieć wartość", natomiast „być dobrem".
2. Termin oznacza własność wyłącznie w znaczeniu dodatnim (w takim razie o brzydocie, chorobie czy
nikczemności powie się, że nie mają wartości), bądź jest używany także w znaczeniu ujemnym
(wtedy brzydota czy choroba mają również wartość, tyle że ujemną). Pierwszy sposób używania terminu
bardziej odpowiada mowie potocznej; natomiast uczeni teoretycy wartości mają upodobanie raczej
do drugiego. Różnice między tymi sposobami używania wyrazu „wartość" są wszakże tylko formalne,
językowe, i jest ostatecznie obojętne, jak się go używa, byle używać konsekwentnie.
3. Szerokie (filozoficzne) znaczenie wyrazu „wartość" nie wyparło specjalnego (gospodarczego) znaczenia —
wyraz więc pozostał dwuznaczny. Rzeczowniki „wartość" i „dobro" można ostatecznie używać zamiennie; ale
kaprys języka sprawił, że przymiotnik „dobry" ma sens węższy niż „wartościowy". Przymiotniki „wartościowy" i
„cenny" mają sens identyczny, natomiast (znów kaprys języka) rzeczownik „cena" ma sens znacznie węższy niż
„wartość" (w sensie filozoficznym). Zestawione powyżej dane dotyczyły spraw wstępnych — zakresu nauki
nazywanej „teorią wartości" oraz jej podstawowego pojęcia i terminu. Teraz niech będą omówione jej główne
zagadnienia.
2
A. Wielkim filozoficznym zagadnieniem wartości jest: Czy rzeczy, jeśli mają wartość, to mają ją same przez się?
Czy też my im tę wartość przypisujemy, zależnie od naszych potrzeb i upodobań? A także: Czy każda rzecz ma
swoją stałą wartość, czy też zmienia ją zależnie od czasu, miejsca i okoliczności i od tego, kto jest jej
użytkownikiem i sędzią?
Jeden pogląd bywa nazywany obiektywizmem, drugi — subiektywizmem aksjologicznym. Przedstawicieli
subiektywizmu nigdy nie brakło: byli pierwszymi, którzy się zajmowali teorią wartości.
V. Ehrenfels w System der Werttheorie pisał: „Wielkość wartości jest proporcjonalna do siły, z jaką
jest pożądana". Jednakże wartość określał też jako Begehrbarkeit, a to wyrażenie jest dwuznaczne, oznacza
zarówno fakt, że coś jest pożądane, jak i sąd, że jest godne pożądania. Tej samej dwuznaczności winien był
Fouillee, dla którego wartościowe było zarówno le desire, jak le desirable. Kantysta Liebmann zastrzegał, że
„wartość nie jest własnością czy jakością ocenianego przedmiotu, lecz stosunkiem do niego oceniającego
podmiotu". Formułą subiektywizmu może być też powiedzenie, że wartości są jedynie tam, gdzie jest wola
stawiająca sobie cele. Subiektywizm prowa-
dził z natury rzeczy do psychologicznego ujmowania teorii własności. Meinong zaczął od takiego ujęcia, aby
jednakże później (od r. 1912) od niego odejść. Scheler i Hartmann byli zdecydowanymi obiektywistami. Zwłaszcza
Scheler — był przekonany, że posiadamy obiektywną aprioryczną wiedzę o wartościach.
B. Zwolennicy subiektywizmu w teorii wartości różnie swą koncepcję formułują.
1. Mówią, że rzeczy same przez się nie posiadają wartości, a tylko my ją im nadajemy. Inaczej: wartości są
subiektywne, a nie obiektywne. Pogląd taki jest subiektywizmem aksjologicznym stricto sensu.
2. Albo inaczej: rzeczy posiadają takie czy inne wartości, ale nie same przez się, lecz tylko w stosunku
do innych rzeczy lub podmiotów; jeśli są wartościowe, to tylko do czegoś lub dla kogoś. Inaczej: wartości są
względne, nie absolutne. Taki pogląd jest zbliżony do subiektywizmu stricto sensu, ale nie jest z nim identyczny;
bywa nazywany relatywizmem aksjologicznym.
3. Albo: wartość rzeczy jako subiektywna i względna jest też zmienna. Rzecz w jednych warunkach
ma wartość, jakiej w innych nie ma; dla jednego ma wartość, jakiej dla innych nie ma. Pieniądze nie mają
wartości na bezludnej wyspie, piękne barwy nie mają jej dla niewidomego. Inaczej: wartości są zmienne. Pogląd
ten, choć związany z relatywizmem, nie jest z nim identyczny. Bywa nazywany wariabilizmem aksjologicznym. A
gdy kładzie nacisk na to, że wartości zmieniają się wraz z czasem i warunkami historycznymi, wtedy jest
nazywany historyzmem.
4. Albo wreszcie: o wartościach, będących jedynie wyrazem ludzkich upodobań, pragnień, potrzeb, nic pewnego
powiedzieć nie można. Taki pogląd bywa nazywany sceptycyzmem aksjologicznym.
Wszystkie wymienione poglądy — aksjologiczny subiektywizm, relatywizm, wariabilizm, historyzm,
sceptycyzm — różnią się między sobą, ale należą do jednej rodziny, mianowicie rodziny teorii minimalistycznych.
Przeciwne poglądy, głoszące obiektywność i bezwzględność wartości, również należą do jednej rodziny: do teorii
maksymalistycznych.
C. Głównym argumentem subiektywistów i relatywistów jest rozbieżność a także i zmienność ocen
i sądów wartościujących. Ta rozbieżność i zmienność jest niewątpliwym faktem. Nie tylko różne czasy, różne
środowiska, różne jednostki rozmaicie oceniają wartości, ale nawet robi tak ten sam człowiek przy różnych
okazjach. I różnie ocenia nie tylko poszczególne dobra, ale także same wartości. Biorąc przykład z dziedziny
sztuki: nie tylko ten czy inny obraz manieryczny jedni chwalą, inni ganią, ale samą manieryczność obrazu jedni
mają za wartość dodatnią, inni za ujemną. Trzeba jednakże dwie rzeczy mieć w pamięci:
1. Sądy: „Mam to a to za wartościowe", lub „KtośFarergama to a to za wartościowe", a nawet: „Wszyscy mają to
a to za wartościowe" — nie są sądami wartościującymi, lecz sądami stwierdzającymi fakty, mianowicie, że ten czy
ów ma to czy tamto za wartościowe.
2. Sądy te nie tylko nie są z wartościującymi identyczne, ale sądy wartościujące z nich nie wynikają.
I dlatego nie można ich rozbieżności uważać za argument na rzecz subiektywizmu czy relatywizmu. One tylko
usposabiają do subiektywizmu i relatywizmu. Stąd, że ktoś czy choćby wszyscy mają własność x za wartość, nie
wynika, by rzeczywiście nią była; a także może być ona wartością, choć ktoś temu zaprzecza. Boć nie wszyscy
wszystkie wartości odczuwają i rozumieją, są wartości nie uświadamiane i nie doceniane.
D. Zarówno poglądy minimalistów, jak maksymalistów mają swe argumenty i swych zwolenników.
Toteż bywają poszukiwane rozwiązania pośrednie, poglądy kompromisowe.
1. Nie zaprzeczając, że oceny ludzkie nie są powszechne, można jednakże wskazać na to, że niektóre
są prawie powszechne, że powracają stale, nie są przejściowe, że są potwierdzane przez historię. Czyż
na przykład historia nie dowodzi trwałej wartości klasycznych rzeźb i świątyń greckich? A pośrednio,
czy nie dowodzi też tego, że klasyczność sama jest nieprzemijającą wartością ?
2. Nie zaprzeczając, że oceny ludzkie przyznają rzeczom wartość tylko o tyle, o ile zaspokajają one
jakieś potrzeby, można jednakże wskazać na to, że niektóre potrzeby są konieczne, że człowiek nie
może myśleć czy widzieć inaczej.
3. Wartości są zjawiskami innego rodzaju niż przyrodnicze. Mają, jak to nazywał F. Znaniecki,
„współczynnik humanistyczny". Są przedmiotami czyjegoś doświadczenia. Są takie, jakimi je widzą ludzie, którzy
je wytwarzają lub z nich korzystają. Temu nie trzeba zaprzeczać, a jeśli nawet „współczynnik humanistyczny" jest
współczynnikiem subiektywnym, to jednak nie czyni jeszcze zjawiska całkowicie subiektywnym.
Wartość może być obiektywna, chcćby byli tacy, którzy na nią nie reagują, choćby w jakiejś sytuacji
nie miała zastosowania, a nawet gdyby w pewnych wypadkach miała skutki ujemne (na przykład zdrowie jest
wartością obiektywną, choćby było prawdą, że, jak Proust sądził, dla twórczego człowieka jest niekorzystne,
korzystniejsza jest choroba). Niniejsze rozważania nie mają na celu rozstrzygania sporu, czy wartości są
obiektywne czy subiektywne; mają tylko ułatwić zadanie tym, którzy będą go rozstrzygali — czy to dla wartości w
ogóle, czy, jak teoretycy sztuki, specjalnie dla wartości estetycznych.
Nie jest też konieczne, by wszystkie wartości były w równym stopniu obiektywne czy subiektywne.
Wartość ma obraz Vermeera, wartość ma też zblakła fotografia. Ale obraz mają dla bardzo wielu, fotografia może
tylko dla kogoś jednego; obraz mają dzięki barwom i kształtom, fotografia tylko dzięki temu, co ktoś wobec niej
odczuwa. Jednakże: ile jest form przejściowych między obrazem Vermeera a fotografią i gdzie granica między
wartością estetyczną a tą, która na tę nazwę nie zasługuje?
Innym wielkim zagadnieniem jest: Jak wartości wyliczyć, a potem podzielić i rozgrupować ? Zagadnieniem tym
parali się liczni pisarze; ponieważ nie doszli do zgody, wolno zaproponować własny podział, choćby w
zarysach najogólniejszych i w postaci najbardziej skrótowej; w takiej postaci będzie nawet przejrzystszy i
użyteczniejszy.
A. Jeśli zebrać wszystkie rzeczy posiadające jakąkolwiek wartość, to w sposób jak najbardziej naturalny podzielą
się na dwa rodzaje: na te, które mają wartość własną, i na te, które mają pochodną, zapożyczoną od innych
rzeczy. Dobry obraz posiada wartość własną, a pędzel — pochodną: ma ją tylko przez to, że służy wykonaniu
obrazu. Podobnie: zdrowy organizm a lekarstwo. Terminologia francuska przeciwstawia tu yaleurs immediates i
valeurs de-
rivees; angielska intrinsic i instrumental values. Pewne własności, jak piękno czy zdrowie, są same
przez się wartościowe, mają „własną" wartość, bez względu na to, jakie mają skutki. Natomiast pewne rzeczy,
choć takich własności wartościowych nie mają, uzyskują pośrednio wartość przez to, że są przyczynami,
warunkami, zbiornikami czy symbolami rzeczy wartościowych. Klasycznym przykładem czegoś, co ma wartość
pochodną, jest pieniądz. Wprawdzie i on może mieć wartość własną, na przykład estetyczną, ale ta jest na
drugim planie wobec jego wartości pochodnej. Do rozróżnienia tego jest zbliżony, co prawda tylko częściowo,
znany ekonomistom podział
dóbr na użytkowe i wymienne (w terminologii Adama Smitha: \alue in use and value in exchange).
Ten pierwszy dychotomiczny podział dóbr i wartości jest zupełnie prosty, nie może budzić zastrzeżeń.
Jasne jest, że podstawowymi są wartości własne, bo z nich także pochodne czerpią swą wartość; bez własnych
nie byłoby też pochodnych.
B. Następnym tedy zadaniem jest podział wartości własnych: jest to zadanie trudniejsze. Wydaje się,
że najprościej i najnaturalniej jest wartości te podzielić na dwie klasy: wartości ludzkie, właściwe tylko
ludziom — i wartości właściwe także rzeczom.
Wartościami ludzkimi są wartości myśli, na przykład prawdziwość i twórczość (te wartości bywają nazywane
poznawczymi); także wartości działania, na przykład szlachetność czy sprawiedli-
wość (te bywają nazywane moralnymi); także wartości uczuć, na przykład gdy te są przyjemne (ta
wartość jest nazywana hedoniczną). Wartością rzeczy jest natomiast wartość estetyczna.I bodaj ona jedna jest
własną(a nie pochodną) wartością rzeczy, wartością świata postrzeganego,
a nie łudzi postrzegających. Choć i w niej mają także udział ludzie: oni wartość estetyczną rzeczy oceniają a po
części tworzą; niemniej wartość estetyczna jest wartością rzeczy, a nie wyłącznie ludzi, jak wartości myśli,
działań, uczuć, jak wartości poznawcze, moralne, hedoniczne. A co innego, że ludzie — nie mniej niż rzeczy
pozaludzkie — mogą mieć wartość estetyczną. — Istnieje też wartość na pograniczu ludzkich i rzeczowych:
wartość życia, jego pełni i zdrowia, wartość „witalna".
Filozofowie usiłowali wartości nie tylko podzielić, ale też scalić, to znaczy znaleźć nie tylko to, co je
między sobą różni, ale też, co je łączy. Hedoniści na przykład próbowali bronić tezy, że, mimo dzielące
je różnice, wszystkie wartości są wartościami hedonicznymi i są wartościami w tym stopniu, w jakim
wytwarzają uczucia przyjemne. Zgoda nie została tu osiągnięta.
C. Na podziale wartości nie kończą się zadania teoretyka. Bo wartości nie są sobie równe, są wyższe
i niższe. Istotną cechą wartości jest właśnie ich hierarchiczność. Przeto zadaniem teoretyka jest nie
tylko je podzielić, ale także uszeregować; zadaniem jego jest nie tylko klasyfikacja, ale także hierarchizacja
wartości.
Dwie są tu wielkie koncepcje. Jedna przyjmuje, że jeśli jedna wartość jest wyższa od drugiej, to jest
wyższa nieskończenie, i że tej jakościowej wyższości nie wyrówna żadne ilościowe zwiększanie i nagromadzenie
wartości niższych. Koncepcję tę wysuwał Pascal pisząc: „Wszystkie ciała, strop niebieski, gwiazdy, ziemia i jej
królestwa nie mogą równać
się wartością z żadną myślą", a znów „wszystkie ciała i wszystkie umysły i wszystkie twory umysłów razem wzięte
nie są warte najmniejszego drgnienia miłości: ona bowiem należy do dziedziny nieskończenie wyższej".
Natomiast inna koncepcja, której dał wyraz na przykład Brentano, przyjmuje, że jest inaczej: każde
dobro jest dobrem skończonym i od innych dóbr jest wyższe lub niższe, zależnie od ilości. Jest duże
i małe zadowolenie, duże i małe poznanie, więc też niepodobna powiedzieć, że w hierarchii wartości wiedza stoi
wyżej od zadowolenia, czy zadowolenie wyżej od wiedzy. W myśl tego istnieje hierarchia dóbr, ale nie stała
hierarchia wartości, a w każdym razie nie ma hierarchii tak niewzruszonej jak ta, którą przyjmował Pascal.
D. Teoria i historia sztuki zawierają obfity materiał dla teoretyka wartości, stawiają przed nim wiele zagadnień:
Czy i jakie są odmiany wartości estetycznych, w szczególności, czy wartości artystyczne są
różne cd estetycznych stricto sensul Czy dzieła malarstwa lub architektury zmierzają do tych samych,
czy do innych wartości niż dzieła imizyczne i literackie? Czy istnieje dla sztuk jedna niezmienna hierarchia
wartości, czy też zmienia się wraz ze stylamii prądami? Jeśli hierarchia istnieje, to czy zgodna z koncepcjami
Pascala, czy Brentana ? Czy obok wartości estetycznych jest też w sztuce miejsce na poznawcze i moralne?
Naczelnym pojęciem, którym teoria sztuki czy estetyka najwięcej się zajmowała, które całą dziedzinę
obejmowało długo, było pojęcie piękna. Jednakże w pewnym momencie estetycy zdali sobie sprawę
z tego, że jest to pojęcie zbyt chwiejne i że trzeba dla estetyki szukać innego naczelnego pojęcia. I mniej więcej
pod koniec XIX w. przerzucili się od pojęcia piękna do pojęcia sztuki. Pamiętam jeszcze ten moment, w którym
zaczęto dowodzić, że estetyka nie powinna być teorią piękna, tylko teorią sztuki. Wszakże niebawem okazało się,
że i to ujęcie nie jest właściwe, bo pojęcie sztuki bierze się albo szeroko, tak jak je brali Grecy, a wtedy obejmuje
ono również takie sztuki, jak prowadzenia wojen i robienia obuwia, każdą w ogóle systematyczną produkcję —
albo też bierze się je tak, jak się zwykło robić w czasach nowych, ale wtedy (wyraźnie albo w sposób
utajony)wprowadza się pojęcie piękna, bo uwzględnia się nie całą ludzką produkcję, nie wszystkie sztuki, lecz
tylko sztuki piękne. A wtedy wracają trudności związane z pojęciem piękna. Spowodowały one, że w naszym
stuleciu nastąpił zwrot w estetyce. Co ma naprawdę stanowić wspólny mianownik estetyki? Wedle trzeciej,
najbliższej nam koncepcji, tym mianownikiem, który łączy estetykę, nie jest ani piękno, ani sztuka,
lecz przeżycie estetyczne. Jednakże tu się wyłaniają pewne trudności: bo trudno jest znaleźć właściwość wspólną
wszystkim przeżyciom, które nazywamy estetycznymi. Mówi się wprawdzie, że przeżycia estetyczne są
przeżyciami wobec rzeczy bezpośrednio danych, reakcjami na
widoki, na dźwięki; ale w literaturze takiej bezpośredniości nie ma; w niej stykamy się z rzeczami tylko pośrednio,
przez znaki, przez wyrazy. Nie jest też prawdą, by wyobrażenia, jakie na podstawie wyrazów formujemy w
naszym umyśle, były wyraźne i stanowiły przedmiot zadowolenia estetycznego. Czy wszyscy, którzy czytali Annę
Kareninę i zachwycali się nią, mają dokładne wyobrażenie, jak Anna Karenina wyglądała?
Przedmioty, które wywołują przeżycia estetyczne, są bądź przedmiotami bezpośrednio danymi, jak w plastyce czy
muzyce, bądź też właśnie nie są bezpośrednio obecne, jak w literaturze, więc to, co nazywamy przeżyciem
estetycznym, jest tylko „sumą logiczną"; nie jest jednym pojęciem, lecz sumą
dwóch pojęć, obejmujących dwa różne przeżycia: jakie, jakich doznajemy wobec obrazów, i takie,
takich doznajemy wobec powieści.
Inna dwoistość w pojęciu przeżycia estetycznego:
właściwym stosunkiem do przedmiotu pięknego, do dzieła sztuki, zdaje się być skoncentrowanie się, skupienie na
nim. Tymczasem przy przeżywaniu dzieła sztuki robimy to nie zawsze: niejednokrotnie cieszymy się dziełem
uciekając od niego myślą. Tak dzieje się często wobec muzyki: ludzie przychodzą na koncert i ledwie usłyszą
dźwięki, już uciekają w marzenie. Wielu ludzi postępuje podobnie z poezją. I niektórzy estetycy sądzą, że jest to
właściwy stosunek do sztuki.
Słynna jest teoria poezji głoszona przez Bremonda, że wierszy nie trzeba czytać do końca, jedna czy dwie linie
wystarczają, by nas wprowadzić w pewien nastrój, a wtedy utwór poetycki spełnił już swe zadanie. Więc
uprawnioną reakcją na sztukę jest też marzenie. Kto jest skupiony, ten nie marzy, a kto marzy, nie może być
skupiony; nie można jednocześnie być skupionym i marzyć. Zatem są to dwie różne reakcje wobec jednej i tej
samej rzeczy, a obie bywają nazywane przeżyciem estetycznym. Z tego by znów wypadało, że to, co nazywamy
przeżyciem estetycznym, jest „sumą logiczną": jest bądź przeżyciem polegającym na skupieniu, bądź
polegającym-na braku skupienia. Gdzież tu jedność? Posługujemy się w estetyce pojęciem przeżycia
estetycznego, tymczasem, gdy chcemy pojęcie to określić, rozpada się ono i staje się raczej sumą logiczną, aniżeli
jednym pojęciem.
Takie są niemałe trudności związane z pojęciem wartości, a w szczególności — wartości estetycznych.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin