MILOS JESENSKY & ROBERT K LESNIAKIEWICZ - Tajemnica Księżycowej Jaskini.doc

(826 KB) Pobierz
Tajemnica

45

 

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

 

MILOŠ JESENSKÝ

ROBERT K. LEŚNIAKIEWICZ,

 

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

TAJEMNICA

KSIĘŻYCOWEJ

JASKINI

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

 

Krásno nad Kysucou – Jordanów 2004

 

aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

 

 

SPIS TREŚCI:

 

WSTĘP

 

ROZDZIAŁ 1 – Zapiski kapitana Horáka

 

Relacja Jacquesa Bergiera – Niezwykłe opowiadanie powstańczego kapitana – Dr Horák odnajduje dziwną jaskinię – Kronika niezwykłych wydarzeń dzień po dniu – Ślady Atlantydy na Słowacji?

 

ROZDZIAŁ 2 – Poszukiwania Księżycowej Jaskini

 

Kopalnia rud miedzi sprzed 12.000 lat? – Dramatis personae z dziennika kapitana – Pierwsze poszukiwania i... pierwsze wątpliwości – Niedokładne dane geograficzne – Jaskinia znaleziona i ponownie zgubiona.

 

ROZDZIAŁ 3 – Zagadka szklistych tuneli

 

Zaznajamiamy się z prof. dr Janem Pająkiem – Niezwykła historia z dzieciństwa Wincentego – Dobrze strzeżona góralska tajemnica: tunele pod Babią Górą? – Dalsze uwagi i spostrzeżenia.

 

ROZDZIAŁ 4 – Poszukiwacze skarbów kontra hiszpańska Securitate

 

Egzotyczna legenda albo prawda – Na scenę wstępuje Sebastian Berzeviczy – Świadectwo pastora Bucholtza – Kogo poszukiwała hiszpańska Securitate?

 

ROZDIAŁ 5 – Spór o tożsamość dr Horáka

 

Jak to się wszystko zaczęło: poszukiwacze przygód, badacze i urzędnicy ministerialni – You are wanted Captain Horak! – Poszukiwania w terenie – Informacja Eduarda Piovarčego – Księżycowa Jaskinia jako element gry wywiadów?

 

ROZDZIAŁ 6 – Nowe horyzonty poszukiwań

 

Nota spaelologica – Więcej pytań niż odpowiedzi – Ponownie Tatry Bielskie? – Z dziennika badań Waltera Pavliša i Ivo Hlásenský’ego – List od Piotra Parahuza – Gmeranie w powstańczej historii: fałszywe bliźniaki i tajne hitlerowskie badania – Dr Horák istniał naprawdę!

 

ROZDZIAŁ 7 – Od hitlerowskich uczonych do agentów NKWD

 

Na początek mała zachęta: dziwna fotografia Roberta – Bronie odwetowe pod Diablakiem – Wigilia na Luboniu – Co ukrywał wrak czołgu? – Rozmowa ze świadkiem tamtych dni – Poglądy Macieja Kuczyńskiego i dwie relacje o podziemnych przestrzeniach.

 

ROZDZIAŁ 8 – Tajemnica Orawskich Beskidów

 

Dziwne zjawiska nad Magurą i tajemnicze światła na stokach – Bezdenna jama, zaginieni ludzie, grzmoty bez burzy po raz drugi – Przybysze z nocnego nieba – O meteorycie przekutym na motyki i lemiesze – Temat powraca: Dziwne odkrycie na Czerwonych Wierchach.

 

ROZDZIAŁ 9 -  Ogień z obłoków i pozaziemski obiekt pod Tatrami

 

Od Nieznanych Obiektów Orbitalnych do dziwnych bolidów – Archiwum X w polskim stylu: Wojsko poszukuje meteorytu – Trzęsienia ziemi i kamienie lecące z nieba – Podziemne sygnały spod Argentyny – Ufokatastrofa na Słowacji?

 

ROZDZIAŁ 10 – W przepaściach Czasu

 

Zagubione pokolenia: Mit to czy prawda? – Zestawiamy przegląd niepożądanych artefaktów – Poważne problemy z datowaniem – Domniemania, krytyki i komentarze – Ludzkie ślady w trzeciorzędowym wapieniu.

 

ROZDZIAŁ 11 – Lux ex Oriente...

 

Petroglify na Uralu: Wzory chemiczne z epoki kamiennej? – Spotkanie z dr Awińskim – Zagadka karelskiej kamiennej księgi – O dowcipnym podróżniku i tajemnych znakach na Syberii – Najnowsze odkrycie baszkirskich uczonych: Lotnicza mapa z Mezozoiku?

 

ROZDZIAŁ 12 – Wizyta w Dolinie Umarłych

 

Jakuckie drogi śmierci, albo legendy o krainie zagłady – Świadkowie spustoszenia: tubylcy, przyjezdni i czerwonoarmiści – Atomowe bunkry na Syberii? – Zagadkowe eksplozje i słupy ognia za Uralem – Nuklearne poligony czy prehistoryczny system globalnej obrony?

 

adf

 

WSTĘP

 

Lewoczskie Wierchy, Słowacja

Dzień dzisiejszy

 

Chłopiec po raz ostatni rzucił okiem na porośnięty tarninami stok kąpiący się w świetle letniego poranka, a potem wstąpił w ciemny przestwór otworu jaskini ukrytej za skalnymi bałwanami, pod wysokimi reglowymi świerkami. Światła tutaj było mało i nie mógł sobie wyrobić jasnego zdania o tym, co go otaczało. W jego wyobraźni jaskinie składały się z podziemnych sal i korytarzy pełnych dziwów, marmurowych grzybów przyklejonych do ścian, z oponą kropli podziemnego deszczu, stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów utworzonych przez miliony lat pracy wody oraz innych cudów podziemnego świata. Tymczasem tutaj, wbrew jego wyobrażeniom była ciemna gładka komora zwężająca się w korytarz.

Wziął głęboki oddech i zanurzył się w ciemność i ciszę. Pod tenisówkami zatrzeszczały mu resztki spalonego drewna i konarów z dawnego ogniska, a nieco dalej z gliniastego spągu sterczało coś obłego i gładkiego jak piłka. Przemógł strach i znów westchnął, aż jaskinia odpowiedziała mu pogłosami i złowrogim echem gubiącym się gdzieś w jej czeluściach. Nie była to jednak rzecz, której bał się najbardziej – ludzka czaszka jakiegoś bezimiennego żołnierza Wehrmachtu, co poznał po charakterystycznym kształcie hełmu, a którego ciało zapewne zamieniło się w proch po upływie dziesiątek lat.

Chłopiec słyszał jedynie ciszę i odniósł wrażenie, że ta cisza jest niewypowiedziana groźbą pod jego adresem. Mimo gęstej ciemności miał wrażenie, jakby ze ścian wychodziły cienie dawno poległych żołnierzy i wyciągają ku niemu swe kościotrupie ręce. Hełm wypadł mu z ręki i z grzechotem potoczył się po spągu jaskini, a chłopiec w porywie paniki nawet nie próbował go podnieść, tylko odwrócił się i pognał ku otworowi jaskini. W którym tańczyły drobiny kurzu w promieniach słońca.

Kiedy wydobył się na zewnątrz po kępkach traw i ostrych zębach skalnych otaczających wejście, usłyszał wołanie swego brata, który tymczasem rył saperką w niewielkim wykopie. Kiedy podszedł bliżej ku wykopowi, w jaskrawym świetle lipcowego słońca ta rzecz nie była już taka straszna, jakby była tam – w mrokach jaskini, ukrytej pod skałami i korzeniami świerków – rozcięta część ludzkiej czaszki, kilka kości, resztki butów, a wśród resztek wojskowej czapki znajdowała się zardzewiała odznaka powstańczej armii.

- Mamy problem – powiedział starszy z chłopców wkładając zardzewiały kawałek metalu do kieszeni spodni, w które wytarł potem zabrudzone gliną ręce. – Tutaj – machnął szeroko prawą ręką w kierunku wykopu, gdzie stał jego brat – mogły się znajdować jakieś granaty czy inne materiały wybuchowe. Trzeba będzie kogoś zawołać...

W kilka godzin później, na stok wspiął się wóz patrolu rozminowania jednostki saperskiej, a na stoku porytym niewielkimi wykopami chodzili mężczyźni poubierani w ciężkie kombinezony przeciwwybuchowe z detektorami min w dłoniach. Kiedy skończyli swoją pracę i uznali miejsce za bezpieczne, ich dowódca, który tymczasem obejrzał sobie wejście do nieznanej jaskini, długo rozmawiał ze swym przełożonym przez polową radiostację. W krótkim czasie pojawiły się zielone łady-nivy żandarmerii wojskowej, której żołnierze zamknęli wstęp na ten teren wszelkim osobom postronnym – włącznie z mieszkańcami okolicznych wsi, strażnikami ochrony przyrody, robotnikami leśnymi i leśnikami.

A było się czemu dziwić, bo na stoku powstało małe miasteczko namiotowe zakryte od góry sieciami maskującymi, anteny satelitarne, silne reflektory, sprzęt monitorujący, polowe generatory energii elektrycznej, itd. itp. Na godzinę przed zachodem słońca zdumieni mieszkańcy okolicznych wsi, przerażeni i zaciekawieni przejazdami kawalkad oliwkowo zielonych wojskowych ciężarówek, mieli jeszcze jedno ciekawe widowisko. Jakby z wnętrza krwawo zachodzącego słońca wynurzył się wojskowy helikopter, przeleciał nisko nad dachami i przepadł za górą. Nikt z nich nie znajdował się tak blisko, by widzieć, gdzie maszyna ta wylądowała. Nie widzieli też, jak z helikoptera wysiadł mężczyzna w cywilnym ubraniu, któremu towarzyszyli ludzie odziani w ochronne kombinezony przeciwchemiczne i maski przeciwgazowe, z rozmaitymi przyrządami u boku.

- Pozwolę sobie zameldować panu – powiedział energicznie do cywila mężczyzna w mundurze z dystynkcjami podpułkownika – że ją znaleźliśmy. Znaleźliśmy Księżycową Jaskinię!

Tak to mogłoby wyglądać, jak w kiepskim filmie w rodzaju „Z Archiwum X” czy czymś takim produkcie made in Hollywood. Pokazujemy Czytelnikowi nade wszystko chronologiczny przebieg badań i poszukiwań tego artefaktu, który swe pochodzenie być może datuje z czasów istnienia Atlantydy, czy nawet Atlantyki.

Historia poszukiwań Księżycowej Jaskini przypomina meandry Dymitriady czy historii życia i dokonań takich postaci, jak: Kopernika, Retyka, Deviusa, Kelleya, Sędziwoja, dr Faustusa i innych znanych postaci polskiej i europejskiej historii, których cechuje ta „nieuchwytność” tak normalna dla czasów polskiego i europejskiego Renesansu. Wielu ludzi jej szukało, wielu zrezygnowało, ale zajmująca tajemnica niepokoi i wciąż ludzie poddają się jej złowrogiemu urokowi. A stawką jest nie tylko odkrycie niesamowitego artefaktu, ale być może nowych technologii czy nowych wiadomości o historii naszej planety!

W naszych poszukiwaniach pomagali nam specjaliści, uczeni, dziennikarze, ufolodzy, historycy i tacy sami badacze-outsajderzy jak my. Nie sposób jest ich wszystkich wymienić z nazwiska, więc niech chociaż podziękujemy im wszystkim tu i teraz korzystając z tej okazji, jaką jest wydanie tej książki. Oczywiście szczególne podziękowania kierujemy do Wydawcy edycji czeskiej – pana Pavla Mészárosa z AOS Publishing oraz  pana Petera Listkiewicza z australijskiego wydawnictwa Za Próg, Wydawcy edycji polskiej, dzięki któremu ta nasza – druga już wspólna praca, stanowiąca wkład do wspólnego europejskiego dziedzictwa kulturowego – ujrzała światło dzienne. Stanowi ona kontynuację tematyki podjętej w naszych wcześniejszych pracach: „Bohové atomových válek” (Ústi nad Labem 1998) dr Jesenský’ego i mojego „Projektu Tatry” (Kraków 2002).

A teraz oddajemy głos faktom...

 

a

 

 

ROZDZIAŁ 1 – Zapiski kapitana Horáka

 

Relacja Jacquesa Bergiera – Niezwykłe opowiadanie powstańczego kapitana – Dr Horák odnajduje dziwną jaskinię – Kronika niezwykłych wydarzeń dzień po dniu – Ślady Atlantydy na Słowacji?

 

Niniejszym chcieliśmy przedstawić Czytelnikowi stan naszej wiedzy na temat jednej z najciekawszych zagadek naszej planety i historii cywilizacji na niej egzystujących. Jedną z nich jest Studnia o Ścianach z Metalu, odkryta przez słowackiego bojownika w czasie Słowackiego Narodowego Powstania pod koniec 1944 roku. Poza tym przedstawiamy wnioski, które nasuwają się po lekturze tego materiału.

Przedstawiamy Czytelnikowi chronologicznie materiały, które sami opracowaliśmy oraz, które otrzymaliśmy od naszych przyjaciół ze Słowacji, Polski, Republiki Czeskiej i Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, a za które bardzo im dziękujemy. A oto pierwszy z nich – artykuł Miloša Jesenský’ego zamieszczonego w „Wizjach Peryferyjnych” nr 2,1996.

Słowacy i Czesi nazywają ją POLMESIAČNA JASKYNA, albo po prostu jak w tytule - MESIAČNA JASKYNA - co po polsku znaczy tyle, co Półksiężycowa lub Księżycowa Jaskinia. W literaturze światowej pisze się najczęściej o niej - Jaskinia o Metalowych Ścianach, bądź po prostu - Studnia, co jest o tyle nieprecyzyjne, że chodzi tu raczej o szyb, strome wyro­bisko, a nie formację naturalną, jaką jest jaskinia czy grota jako taka. Według wszystkich badaczy i entuzjastów hipotez o istnieniu zamierzchłych cywilizacji czy Cywilizacji Poza­ziemskich - Księżycowa Jaskinia stanowi ślad i dowód na to, że jakieś 20.000 lat temu na terenach dzisiejszej Europy Środkowej istniała cywilizacja Ery Hyboryjskiej, tak dokładnie i plastycznie opisanej przez Roberta E. Howarda, albo też nastąpiło lądowanie przedstawi­cieli Innej Cywilizacji - ziemskiej (np. Szamballi, Agarty, podziemnej K'n-yan lub z legen­darnej wyspy Atlantydy) bądź pozaziemskiej. W Polsce temat związany z owymi osobliwościami jako, że na całym świecie podobnych szybów istnieje wiele, jest raczej nieznany. Zaintere­sowanych odsyłamy do „Księgi tajemnic 2" Thomasa de Jeana, wydanej w Łodzi, w 1992 r., gdzie tekst o Księżycowej Jaskini znajduje się na stronach 79-88. Kompe­tentni tatrzańscy przewodnicy oraz wielu łowców osobliwości, traktują Księżycową Jaskinię jedynie jako legendę bez pokrycia w faktach. Rzecz w tym, że do chwili obecnej nikomu nie udało się odszukać miejsca, o którym w swoim dzienniku pisze Antonin T. Horák, a jest to jedyne źródło z opisem Księżycowej Jaskini. W latach 1992-95 sprawą tą zajął się słowacki badacz, lekarz i ufolog dr Miloš Jesenský, który udostępnił nam wyniki swoich poszukiwań i tak oto mamy okazję zaprezentować rezultaty jego pracy.

Swego czasu Ronald D. Calais oznajmił światu o odkryciu w końcu lat 60. w kamieniołomach Mc Dermott (Ohio, USA), na głębokości około 15 metrów prehistorycznego szybu o okrągłym przekroju. Nikt nie zwrócił na niego wcześniej uwagi, a robotnicy pracujący w kamieniołomach zasypali go odpadkami produkcyj­nymi, drobnymi kamieniami i żwirem.

Wydarzenia, o których piszę dalej, zostały przedstawione w pamiętniku, przez dziś już nieżyjącego kpt. dr Antonina T. Horáka, skąd cały tekst przytoczono niemal dosłownie w biuletynie Natio­nal Speological Society – „NSS News” nr 3,1965, skąd został prze­drukowany w pracy Jacquesa Bergiera i grupy INFO, „Le livre de l'inexplicable", Paryż, 1972. Autor pamiętnika - były oficer po­wstańczej armii sformowanej w czasie Słowackiego Narodowego Powstania, a potem językoznawca - próbuje w nim zachęcić spe­leologów, by znaleźli to, co Jacques Bergier nazwał „najdziwniejszą zagadką naszej planety" - stary szyb prehistorycz­nej kopalni, który odkrył w jednej z jaskiń na Słowacji. A oto, jak opisał to wszystko w dzienniku Antonin T. Horak, autor relacji, która spowodowała całe zamieszanie wokół Księżycowej Jaskini.

(Bergier, J. Et al.: Le livre de l´inexplicable, Albin Michel, Paris 1972, čes. ed. Ivo Železný, Praha 1995, s. 38 – 49. Wytłuszczoną kursywą zaznaczono te partie tekstu, które zostały opuszczone w przekładzie francuskim.)

 

23 października 1944r.

 

Wczoraj wczesnym rankiem zostaliśmy znale­zieni przez Slavka i ukryci w tej jaskini. Dzisiaj o zmroku, powrócił do nas ze swoją córką Hanką i przyniósł jedzenie i lekar­stwa. Od piątku niczego nie mieliśmy w li­stach, a przedtem, w czasie ostatnich dwóch potyczek jedliśmy tylko kukurydziany chleb, a i tego było mało.

W sobotę po południu, resztki naszego ba­talionu (184 żołnierzy i oficerów, z których ¼ była ranna, a 16 ludzi było przenoszonych na noszach), kuśtykały po śniegu na północ­nym stoku. Moja kompania była w ariergardzie. W niedzielę o świcie zaatakowano nas z odległości 300 metrów, dwa 70-milimetrowe działa. Trzymaliśmy się przez 12 godzin, po­tem odparliśmy atak, ale lewe skrzydło nie wytrzymało, co kosztowało nas kilka ran. W czasie potyczki z nieprzyjacielem odniosłem rany bagnetem i kulą w lewą dłoń, a na doda­tek zostałem jeszcze raniony w głowę, co wy­darzyło się w następnym starciu. Z braku hełmu oberwałem solidnie po głowie - stąd dokuczliwa rana.

Odzyskałem przytomność, kiedy ktoś wycią­gnął mnie z okopu. Był to wysoki chłop. Na­cierał mi ręce i głowę śniegiem i uśmiechał się. Potem ten dobry Samarytanin zabrał się za Jurka. Zdjął mu spodnie, wyciągnął odła­mek z nogi i położył na śniegu. Martinowi zręcznie przewiązał głęboką ranę na brzuchu. Kiedy zrobił prowizoryczne nosze, przedsta­wił się nam jako pasterz (właściwie był ba...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin