Courths-Mahler Jadwiga - Zaginiony dokument.pdf

(1080 KB) Pobierz
Microsoft Word - Courths-Mahler Jadwiga - Zaginiony dokument.doc
COURTHS - MAHLER JADWIGA
ZAGINIONY DOKUMENT
704879047.002.png
I
Ruth Alving stała przygnębiona przy oknie i ze smutkiem patrzyła
na zaśnieżony ogród. W zimowej szacie prezentował się wyjątkowo
pięknie, mimo to nie zachwycał jej teraz. Zacisnęła mocno subtelnie
wykrojone usta, a na jej białym czole rysowała się wąska pionowa
zmarszczka, nadająca tej młodej twarzy wyraz bólu.
W taki nastrój wprawiła ją dochodząca do jej uszu z drugiego
pokoju rozmowa, którą pan domu, Berndt, prowadził ze swymi
jedynymi krewnymi, wnukami kuzyna.
Rochus Berndt, siwowłosy starzec, spoczywał najwyraźniej
znużony w fotelu i spoglądał spod białych krzaczastych brwi na dwoje
młodych ludzi siedzących naprzeciwko. W jego szarych oczach nie
było przyjaźni. Niechętnie tych dwoje przyjmował u siebie, więc tylko
z rzadka przyzwalał na te odwiedziny.
Lena i Kurt, noszący to samo nazwisko co gospodarz, dalecy byli
od myśli, aby sobie przypisywać winę za taki stan rzeczy. Żywili
głębokie przekonanie, że to Ruth, wychowanka i pupilka dziadka
stryjecznego, nastawia go przeciwko nim. W ich oczach była
podstępną, czyhającą na spadek intrygantką. Jeśli nie ma się w sobie
za grosz szlachetności, to i w innych doszukuje się tylko zła.
Rochus Berndt wziął Ruth na wychowanie, gdy jej rodzice zginęli
w katastrofie kolejowej. Zarządzali przez lata należącym do niego
majątkiem ziemskim i byli mu bardzo oddani, a i on darzył ich
pełnym zaufaniem.
704879047.003.png
To na jego życzenie wyruszyli w podróż, która miała być ich
ostatnią. Berndt wezwał rodziców Ruth do Berlina dla omówienia
bieżących spraw. Alvingowie mieli złożyć sprawozdanie z sytuacji w
majątku i otrzymać od niego nowe polecenia. Sam nie mógł sobie
pozwolić na wyjazd z miasta, jako że miał wtedy mnóstwo innych
spraw na głowie i jego czas był na wagę złota.
Pociąg, którym jechali rodzice Ruth, wykoleił się, gdy podmyty
wodą po ulewnych deszczach nasyp nie wytrzymał obciążenia i osunął
się. Wśród dwudziestu ofiar katastrofy znalazło się też małżeństwo
Alvingów, ludzi pracowitych i jeszcze młodych, którzy ponieśli
śmierć na miejscu.
W ten sposób Ruth, mając zaledwie dwanaście lat, została sierotą.
Berndt nie mógł uwolnić się od myśli, że jest winien śmierci jej
rodziców, i właśnie owo nie dające mu spokoju uczucie skłoniło go do
zajęcia się w wyjątkowo wielkoduszny sposób osieroconym
dzieckiem. Ten szlachetny postępek miał okazać się dla niego w
przyszłości prawdziwym błogosławieństwem, gdyż Ruth stała mu się
z czasem droga jak własne dziecko i rozjaśniła swą młodością jego
samotną starość. Sam był wdowcem od wielu lat, a jego jedyna córka,
którą kochał nade wszystko, zginęła mając dwadzieścia dwa łata w
wypadku samochodowym.
Berndt postanowił przede wszystkim dać Ruth staranne
wykształcenie, aby kiedyś bez trudu mogła się usamodzielnić, a jej
dziecięca wdzięczność i ciepło, jakie ze sobą wnosiła przyjeżdżając ze
szkoły w odwiedziny, sprawiły, że po skończeniu przez nią nauki
704879047.004.png
wziął ją do siebie do domu.
Ruth żywiła dla niego uczucie szczególnego szacunku, więc się
ucieszyła, gdy powiedział, jak bardzo jej potrzebuje. Na każdym
kroku starała się mu okazać wdzięczność i oddanie, uczucia, które
zaszczepili w niej jeszcze rodzice. Nie było w tym nic dziwnego, że
samotny starszy pan i osierocona młoda dziewczyna przylgnęli do
siebie, odkrywając raz po raz, że tak pod względem duchowym, jak i
intelektualnym mają ze sobą wiele wspólnego, on —
siedemdziesięciopięcioletni starzec i ona — dwudziestolatka.
Z biegiem czasu Ruth stała się prawą ręką Berndta we wszystkich
sprawach. Pełniła funkcję sekretarki, zajmowała się gospodarstwem,
wreszcie wzięła na swe barki prowadzenie dużego domu. Ze względu
na nieposzlakowaną uczciwość, jakiej dowody dała wiele razy, Berndt
nie wahał się wręczyć jej kluczy od pomieszczeń z bielizną
pościelową i stołową, zapasami i srebrną zastawą. To Ruth składała
zamówienia u dostawców i dokonywała z nimi rozliczeń, prowadząc
przy tym bardzo skrupulatnie księgi rachunkowe.
Wuj Rochus — jak nazywała swego opiekuna na jego wyraźne
życzenie — często żartował sobie z niej z tego powodu. Wtedy
spoglądała na niego poważnie, a zarazem prosząco, wreszcie któregoś
dnia powiedziała: „Nie czynię tego ze względu na ciebie. Robię to
raczej dla siebie. Zaufałeś mi, wuju, tak jak ja sama sobie ufam.
Pragnę jednak móc w każdej chwili udowodnić każdemu, że nie
zabiegam o korzyści własne. Ty wiesz, że przyglądają mi się
podejrzliwie".
704879047.005.png
Starszy pan wiedział doskonale, że miała na myśli Lenę i Kurta
Berndtów, chcąc zatem ustrzec wychowanicę przed ich napaściami,
pod każdym miesięcznym rozliczeniem, które Ruth mu przedstawiła,
składał swój podpis.
Późną jesienią, gdy opiekun — chyba po raz pierwszy w swym
życiu — zachorował na grypę o wyjątkowo ciężkim przebiegu, Ruth
była dla niego czułą, nigdy nie zmęczoną pielęgniarką. Pełniła też na
przemian z wiernym służącym Henrykiem nocne dyżury przy łożu
chorego.
To jeszcze bardziej zbliżyło ją do wuja. Rochus Berndt kochał
swą wychowanicę jak własne dziecko i ta okoliczność stanowiła cierń
w oku jego krewnych, pożądliwie oczekujących spadku.
Gdy Berndt wziął do siebie osieroconą Ruth, żył jeszcze ojciec
Leny i Kurta. Już i on nadaremnie wyglądał z dnia na dzień śmierci
starszego kuzyna. W ciągu całego swego życia był lekkoduchem, a
nawet człowiekiem występnym. Nienawidził wszelkiej pracy, dnie
spędzał najczęściej w łóżku i fotelu, za to noce w barach i domach
gry.
Jego równie lekkomyślna żona także żyła tylko dla własnej
przyjemności, uganiając się za coraz to nowymi rozrywkami i
zaniedbując obowiązki matki. Oboje roztrwonili w ten sposób
odziedziczony majątek, a gdy sytuacja stała się nader krytyczna, na
domiar złego zabrakło jeszcze matki Leny i Kurta, zmarłej na skutek
zapalenia płuc, którego nabawiła się na całonocnym balu.
Owdowiały mąż rzucił się teraz już bez ograniczeń w wir
704879047.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin