Roswell [2x05] The End of the World.txt

(23 KB) Pobierz
00:00:00: T�umaczenie: kidd
00:00:02: Synchro i poprawki do wersji 640x368 25fps - | Ryglos (ryglos1@o2.pl)
00:00:06: 2014|Minuty przed ko�cem �wiata.
00:00:08: Nie zostawi� ci� tu.|- Nie, nie, nie. Max musisz!
00:00:10: Je�li mi si� uda, je�li to zrobi�, ty i ja nie b�dziemy istnie�. |Nie tak jak teraz.
00:00:15: Max, je�li tego nie zrobisz umrzemy. wszyscy umr�.| Max musisz to zrobi�. Musisz spr�bowa�.
00:00:20: Ju� ci� wi�cej nie zobacz�.
00:00:27: Dzi�kuj�.|- Za co?
00:00:31: Za ka�dy poca�unek, ka�dy u�miech.|- Max niczego nie �a�uj�.
00:01:37: Max, Max!
00:01:47: Hondo, Nowy Meksyk.| Dzie� dzisiejszy.
00:01:50: Jestem tak zmieszana.|- Jestem tak przygn�biony.
00:01:54: Mi�czaki.
00:01:55: Max wci�� przychodzi pod moje okno i m�wi mi, �e zn�w chce by� ze mn�,| ale ja wiem, �e to si� nie uda.
00:02:02: Isabel zrobi�a mi kolejne przem�wienie na temat| "Alex jeste� takim wspania�ym przyjacielem".
00:02:05: My�la�em, �e zwymiotuj�.
00:02:06: Ja mam Michaela Guerina. On jest m�j.| Powinni�cie zobaczy� jego min�, kiedy mnie przeprasza�.
00:02:11: Jego oczy praktycznie b�aga�y mnie, �ebym go przygarn�a z powrotem.| Uziemi�am go raz na zawsze. Tak my�l�.
00:02:20: Gdzie nas bierzesz tak w�a�ciwie?
00:02:22: Do miejsca, gdzie znajdziemy wreszcie odpowiedzi na wszystkie nasze pytania.
00:02:36: Powie nam jak wygl�da nasza przysz�o�� u boku naszych hybrydowych dziwade�.
00:02:40: Ona jest prorokiem. | Moja matka ca�e swoje �ycie korzysta z jej porad.
00:02:43: I to ma by� rekomendacja?
00:02:49: Wi�c Isabel i ja b�dziemy...
00:02:51: Jeste� wspania�ym przyjacielem, jej fundamentem. Nigdy nie b�dziecie mie� cielesnego zwi�zku.
00:02:55: O! Niech pani da spok�j, Madame Vivian, musi co� by� w tych li�ciach.
00:02:59: Kilka moment�w niewinnego po��dania? | Cokolwiek. Ah, Historia mego �ycia.
00:03:07: Ten ch�opiec jest bardzo zmienny.|- To dobre dla sexu, prawda?
00:03:11: Ten zwi�zek nie przetrwa.
00:03:15: Pos�uchaj paniusiu. |Niekoniecznie musz� si� z nim �eni�, ale czy b�d� mia�a chocia� kilka miesi�cy?
00:03:21: 48 godzin max.|- 48 godzin? Ok, jest to chocia� dobre 48 godzin?
00:03:27: Nigdy wcze�niej nie widzia�am, �eby kart si� tak u�o�y�y.| Ten ch�opiec, on jest inny.
00:03:36: Tak.
00:03:37: On jest bardzo wa�ny, ten ch�opiec. Przyw�dca.|- Tak, on ma te ca�e inne przeznaczenie, kt�re mnie nie dotyczy.
00:03:46: Nie, wybierze mi�o��.|- Co?
00:03:49: Wybierze ciebie. |- Nie, nie, nie. Widzi pani to niemo�liwe.
00:03:51: Karty nie k�ami�. Wyjdziesz za swoj� prawdziw� mi�o��. |B�dziesz mia�a szcz�cie.
00:03:55: Ta karta tutaj? Intymno��, sex. Nie zostaniesz porzucona.
00:04:07: Ja Liz Parker bior� Maxa Evansa za...
00:04:22: Liz.|- Max?
00:05:15: Nie, nie. Nie wiem kim jeste�, ale nie jeste� Maxem.
00:05:18: Liz, wiem, �e ci�ko w to uwierzy�.
00:05:20: Co? Oczekujesz, �e uwierz�, |�e granilit jest czym� w rodzaju maszyny do przenoszenia w czasie?
00:05:24: Nie do tego zosta� zbudowany, ale posiada niewyobra�aln� moc |i mogli�my go zmodyfikowa� tak, �eby wytworzy� dziur� w
00:05:30: Nie, nie. Nie ma czego� takiego jak podr� w czasie ok?| Poniewa� jest to wbrew wszystkim prawom fizyki, rzeczywisto�ci,
00:05:36: S�uchaj rozumiem, �e ci�ko to poj��.|- Nie. Nie jeste� Maxem. Jeste� jakim� zmieniaj�cym kszta�ty.
00:05:42: Jeste� jakim� innym rodzajem kosmity, |z mo�liwo�ci� wygl�dania jak Max z t� brod� i siwymi w�osami.
00:05:48: Naprawd� widzisz siwe? |- To nie jest �mieszne ok?
00:05:51: St�j. |- Nie. Pu�� mnie.
00:05:54: Liz, to ja. |- Prosz� po prostu mnie pu��.
00:06:00: Gdybym by� zmieniaj�cym kszta�ty, nie by�oby mowy, |�ebym m�g� ci przepowiedzie� przysz�o��.
00:06:05: Za oko�o 10 sekund, pojawi� si� na zewn�trz i zaczn� �piewa�. |Towarzyszy� mi b�dzie zesp� mariachi.
00:06:14: Zesp� mariachi. Max nigdy nie zrobi�by czego� tak kiepskiego.
00:06:20: 3...2...1...
00:06:25: No i?|- Powiedzia�em oko�o.
00:06:33: Sp�dzi�em tydzie� ucz�c si� s��w od pani Delgado w sklepie ze sprz�tem.
00:07:11: Wow, to takie zawstydzaj�ce.
00:07:15: Wiem, ale musia�em co� zrobi�, �eby zwr�ci� twoj� uwag�. |Nie da�a� mi wyboru.
00:07:25: Kiedy rzuci�em kwiaty, przypomnia�o mi si�, �e wolisz bia�e r�e.
00:07:33: Dlaczego tu jeste�?
00:07:35: Nie mog� ci zbyt wiele powiedzie� Liz. Tylko to co musisz wiedzie�.| Ale za 14 lat zostaniemy przej�ci przez naszych wrog�w.
00:07:46: Kogo przej�li?
00:07:49: Wszystkich. Ziemi�. | Musisz mi pom�c, �eby do tego nie dosz�o.
00:07:56: Musimy zmieni� przysz�o��.
00:07:59: To co robimy musi by� precyzyjne i chirurgiczne.
00:08:03: Nikt nie mo�e wiedzie�, �e tu jestem, szczeg�lnie ja. | To znaczy, m�odszy ja.
00:08:09: Co w�a�ciwie chcesz...|- Nie teraz. Tw�j tata idzie.
00:08:14: Lizzie? Co si� tam do cholery dzieje? Czy to znowu Max?
00:08:21: Max, czy to znowu ty? | Jest ju� 11. Jutro jest szko�a.
00:08:30: O Bo�e.
00:08:33: Musimy pogada�. |- Pogada�?
00:08:36: Tak. O naszym zwi�zku?|- Jaja sobie robisz?
00:08:40: Jaka� g�upia wr�ka powiedzia�a mi, �e nast�pne 48 godzin b�dzie krytyczne,|wi�c czy m�g�by� postara� si� nie by�
00:08:43: wi�c czy m�g�by� postara� si� by� nieco milszy, | w miar� mo�liwo�ci.
00:08:47: Kelnerki nie maj� wst�pu do kuchni.
00:08:48: Hej, Mickey G. Masz ju� moje zam�wienie?
00:08:50: Tak, tam.|- Startuj�ce Tacos, Plutonowy Talerz i sa�atka greckiego Boga.
00:08:56: Jeste� takim dobrym ch�opcem.
00:09:01: Z�o�y�a to zam�wienie zanim by�em zaj�ty.|- Ok. Poddaj si� Guerin. Co si� z ni� dzieje?
00:09:06: Tak, to dok�adnie chcia�bym wiedzie�. |- Michael.
00:09:09: Nie ufam jej.|- Hmm. Ja r�wnie�.
00:09:11: To znaczy, ona ma z czym� zwi�zek. Kolejna nowa twarz w mie�cie.|Przyjecha�a po tym jak pu�cili�my sygna�.
00:09:17: Jej zdj�cie by�o w biurze Whitaker. |Ci�gle kr�ci si� wok� mnie, zawsze puszcza te spojrzenia.
00:09:22: Wi�c my�lisz, �e jest kosmitk�?|- Albo z rz�du. Nie wiem.
00:09:26: Powiem ci co ja wiem Mickey G. Ta zdzira chce si� dobra� do twoich spodni.
00:09:32: To mo�e si� uda�.
00:09:36: �wietnie! | Co mo�e si� uda� Michael?
00:09:44: To osobiste.| Ok. Mam kilka pyta�.
00:09:50: Rozumiem ci�.
00:09:52: Je�li musisz zrobi� co� inaczej, |dlaczego nie p�jdziesz z tym prosto do Maxa?
00:09:56: To jest skomplikowane,|ale je�li osoba napotka siebie z innego czasu, mo�e nast�pi� reakcja.
00:10:06: Reakcja...
00:10:08: Sam nie rozumiem tego do ko�ca,| ale Serina powiedzia�a, �e kiedy� b�dzie twoj� przyjaci�k�.
00:10:15: To ma co� wsp�lnego z mechanik� kwantow�, ale w istocie,|je�li Max i ja spotkaliby�my si�, ulegliby�my zniszczeniu.
00:10:24: Liz to co si� wydarzy w najbli�szych dniach| ma decyduj�ce znaczenie dla historii tej planety.
00:10:30: Stosunki mi�dzy nami maj� si� zmieni�, stan� si� g��bsze.| Staniemy si� nieroz��czni, nic nas nigdy wi�cej nie rozdzieli, a� do...
00:10:41: Do ko�ca �wiata|- W�a�nie.
00:10:44: Co si� wydarzy�o?
00:10:45: Im bli�ej siebie byli�my, tym gorzej uk�ada�o mi si� z Tess. |I w ko�cu wyjecha�a z Roswell.
00:10:53: Przeze mnie?
00:10:54: Przeze mnie i spos�b w jaki j� traktowa�em.|I jak si� okaza�o Tess jest konieczna dla naszego przetrwania.
00:11:01: Nasza czw�rka- Michael, Isabel, Tess i ja, tworzymy ca�o��.
00:11:06: Ka�dy z nas dosta� inny dar i kiedy kogo� zabrak�o, |nie byli�my ju� tak silni i wzsystko si� popsu�o.
00:11:14: Wi�c chcesz, �ebym pomog�a ci sprawi�, �eby� ty i Tess byli razem?
00:11:21: Tak.|- Dlaczego nie p�jdziesz do Tess?
00:11:25: Tylko tobie ufam. Tylko w ciebie wierz� |i poniewa� nie chodzi tylko o to, �ebym si� zbli�y� do Tess.
00:11:35: Musisz mi pom�c przesta� ci� kocha�.
00:11:58: Dzi�ki za podwiezienie.|- Nie ma sprawy.
00:12:01: Dobrze sobie radzisz na tej maszynie.|- Dzi�ki.
00:12:04: Wygl�da na to, �e ju� czas na kolejn� noc na kanapie, pieszcz�c pilota.|- Na to wygl�da.
00:12:10: Chyba, �e chcesz by� moim pilotem tej nocy?|- Lepiej pojad� do domu.
00:12:18: Szkoda. Dobranoc.
00:12:31: A co mi tam...
00:12:39: Hej! Chyba m�wi�em ci ju�, |�e nie �ycz� sobie tych czarodziejskich bzdur w tym domu?
00:12:43: Wynocha z mojego pokoju.|- To jest m�j pok�j.
00:12:46: Wiesz co? Zapomnij o tym. Mam do�� tego miejsca i mam do�� Maxa Evansa.|- Nie igraj ze mn�.
00:12:51: Nigdy si� nie prosi�am, �eby by� jego narzeczon�.
00:12:53: Czy on my�li, �e tak po prostu b�d� czeka� w pobli�u, a� zda sobie spraw� ze swojego przeznaczenia?
00:12:57: Nie mam zamiaru. Mo�e si� tego domy�li� sam. Wszyscy mog�.
00:13:02: Nie wiedzieli nawet, gdzie jest komora z kokonami, dop�ki si� nie zjawi�am.
00:13:06: Nienawidz� tego �ycia.
00:13:13: Ju� mi lepiej.
00:13:15: Wygl�dasz naprawd� wspaniale kiedy jeste� wkurzona.|- Tak, jasne.
00:13:18: M�wi� serio. Czuj� ca�� t� energi�, kt�ra z ciebie wychodzi.
00:13:23: W celu zachowania porz�dku lampki m�dro�ci, musimy zaspokaja� nasze potrzeby fizyczne.
00:13:34: Pozw�l, �e ci co� powiem ch�opcze Budda.|Ja mam lampk�, kt�ra wymaga powa�nego uporz�dkowania.
00:13:50: Cze��.
00:13:53: Jeste� tu z jakiego� powodu, czy przechodzi�a� tylko i wyczu�a�,| �e mog� do�wiadcza� przyjemno�ci?
00:13:57: W�a�ciwie to musz� porozmawia� z Tess.
00:14:05: Porz�dkowanie mojej lampki doko�czymy p�niej.|- Jasne. Trzymam narz�dzia w pogotowiu.
00:14:14: Co jest?|- My�la�am, �e mog�yby�my porozmawia�.
00:14:17: O czym?
00:14:19: S�uchaj Tess, wiem, �e obie mia�y�my z�y start...|- S�uchaj nie czuj� si� zobowi�zana.
00:14:22: Ani ja. Ale chc� ci pom�c z Maxem.|- Co?
00:14:28: Znam Maxa i my�l�, �e mog� ci z nim pom�c.
00:14:31: Za jak g�upi� ty mnie masz? Nie wiem jaki masz plan,| ale wiem, �e nie chcesz mi pom�c.
00:14:37: Nienawidzisz mnie. Wszyscy mnie nienawidzicie.| My�lisz, �e tego nie wiem?
00:14:41: Nie robi� tego dla ciebie. Robi� to dla Maxa. |Jeste� jego przysz�o�ci�.
00:14:49: I tak po prostu do tego dosz�a�?
00:14:51: Nie, nie. Dosz�am do tego wtedy na pustyni, |kiedy od niego odesz�am.
00:14:56: Tess, mam do�� takiego �ycia i nie b�d� gotowa, |�eby p�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin