Ty, Panie, tyle czasu masz, Mieszkanie w chmurach i blekicie, A ja na glowie mnostwo spraw I na to wszystko jedno zycie. A skoro wszystko lepiej wiesz, Bo patrzysz na nas z lotu ptaka, To powiedz, czemu tak mi jest, Ze czasem tylko siasc i plakac. Ja sie nie skarze na swoj los, Potulna jestem jak baranek I tylko mam nadzieje, ze, Ze chyba wiesz, co robisz, Panie. Ile mam grzechow, ktoz to wie? A do liczenia nie mam glowy, Wszystkie darujesz mi i tak, Nie jestes przeciez drobiazgowy. Lecz czemu mnie do raju bram Prowadzisz droga taka kreta? I czemu wciaz doswiadczasz tak, Jak gdybys chcial uczynic swieta? Nie chce sie skarzyc na swoj los, Nie prosze wiecej niz dac mozesz I ciagle mam nadzieje, ze, Ze chyba wiesz, co robisz, Boze. To zycie minie jak zly sen, Jak tragifarsa, komediodramat, A gdy sie zbudze, westchne: "coz, To wszystko bylo chyba zamiast." Lecz poki co, w zamecie trwam, Licze na palcach lata szare I tylko czasem przemknie mysl: "Przeciez nie jestem tu za kare". Dzis czuje sie jak mrowka, gdy Czyjs but tratuje jej mrowisko. Czemu mi dales wiare w cud, A potem odebrales wszystko? Nie chce sie skarzyc na swoj los, Choc wiem, jak bedzie jutro rano. Tyle powiedziec chcialam ci Zamiast... <Parlando:> Pacierza na dobranoc.
header