mirror of doom.txt

(177 KB) Pobierz
Naja Snake - Mirror of Doom



POWR�T

"Severusie, wiesz chyba, o co musz� ci� teraz poprosi�. Je�li jeste� gotowy..." Oczekiwa� tych s��w, odk�d zobaczy� Bartyego... "Jestem" - odpar� stanowczo. "Powodzenia." - powiedzia� Dumbledore. Snape wyszed� z pokoju i pobieg� do swojego laboratorium w lochach. R�ce dr�a�y mu troch�, kiedy otwiera� jedn� z szafek. Wyci�gn�� z niej ma�� szkatu�k�, po�o�y� j� na stole i otworzy�. By�a pusta, a raczej mia�a tylko tak wygl�da�... "Sztuka wojny jest sztuk� k�amstw." - wyszepta� i nagle szkatu�ka wype�ni�a si� male�kimi buteleczkami. "Kt�ry eliksir b�dzie mi potrzebny?" - pomy�la�. "Co on mo�e mi zrobi�? Tak... Antyveritaserum. Na wypadek, gdyby kaza� mi si� napi� Eliksiru Prawdy. I mo�e jeszcze to... Liberator przeciwko zakl�ciu Imperius. A mo�e jaki� silny �rodek przeciwb�lowy? Nie, nie mo�na ich wszystkich wymiesza�. Musz� wybra�." Przez chwil� patrzy� na swoje eliksiry, zastanawiaj�c si�, co zrobi�. "Nie ma lekko, Severus. Najwa�niejsze, �eby Lord nie pozna� prawdy, bo wtedy �aden eliksir ci nie pomo�e." - u�miechn�� si� ironicznie, wypi� Liberatora i Antyveritaserum i schowa� przeciwb�lowe eliksiry z powrotem do szkatu�ki. Wyci�gn�� r�d�k�, machn�� ni� i buteleczki natychmiast znikn�y. W�o�y� szkatu�k� do szafki i zamkn�� drzwiczki. Teraz by� gotowy i�� do Czarnego Lorda. Transformowa� si�, wylecia� przez okienko i pofrun�� do Hogsmeade. Wyl�dowa� z dala od dom�w, przybra� ludzk� posta� i deportowa� si�.
W domu Riddle�w �wieci�o si� �wiat�o. "Znalaz�em go." - pomy�la�. Otworzy� drzwi i wszed� do �rodka. Czu�, jak serce mu bije, ba� si�. Naprawd� nie mia� ochoty stan�� twarz� w twarz z Lordem. "Spokojnie" - mrukn�� do siebie. "Nie zabije mnie. Potrzebuje �miercio�erc�w." "Jestem, Panie" - powiedzia� g�o�no. "Snape? Jak mnie znalaz�e�, �mieciu?" - rykn�� Voldemort. "Szuka�em ci�, Lordzie" - odpar� Snape, wchodz�c do pokoju. Voldemort siedzia� w fotelu. Snape ukl�k�. "Wybacz mi, Panie, �e si� sp�ni�em" - wyszepta�. "B�agam o lito��..." "Dlaczego nie przyby�e�, kiedy ci� wzywa�em?" - wrzasn�� Voldemort, podchodz�c do niego. By� naprawd� w�ciek�y. "Wybacz, Panie. Nie mog�em. Nie mo�na si� deportowa� z Hogwartu. I... I tam by�o tylu ludzi. Zauwa�yliby, gdybym znikn��." Voldemort milcza� przez chwil�. "Mo�e i m�wisz prawd�." - mrukn�� - "a mo�e nie. No, ale wr�ci�e�... Dam ci szans�. Teraz musisz mi odpowiedzie� na kilka pyta�. Ale nie pr�buj k�ama�. IMPERIO!" Snape drgn��. Nie czu� dzia�ania zakl�cia, Liberator ju� dzia�a�. Dobrze, �e profesor Dumbledore pozwala� mu go produkowa� i dawa� na to pieni�dze. Eliksir, nie do��, �e zawiera� wysoce nielegalne sk�adniki, to jeszcze du�o kosztowa�. Tysi�c Galeon�w za porcj�. Snape powoli wsta� i popatrzy� na Lorda. "Nie mog�em stawi� si� wcze�niej. Dumbledore by zauwa�y�." "Dlaczego prze�ladowa�e� Quirrela?" "My�la�em, �e to zwyk�y z�odziej, Panie." "A czemu uratowa�e� Pottera?" "Bo... bo wiedzia�em, ze jest ci potrzebny �ywy, �eby� m�g� powr�ci�, Panie." "Wi�c wiedzia�e� o tym eliksirze?!" Voldemort uderzy� go w twarz. Cios rzuci� Snape'a na ziemi�. Poczu� kopni�cie w �ebra, potem jeszcze jedno, i nast�pne... Nawet nie pr�bowa� si� zas�ania�, wiedzia�, ze to tylko jeszcze bardziej rozw�cieczy Lorda. Kolejny kopniak z�ama� mu nos, Voldemort najwyra�niej �wietnie si� bawi�. Snape mia� ochot� rzuci� mu si� do gard�a, rozszarpa� go z�bami na strz�py... Ale wiedzia�, �e Voldemorta nie da si� tak zwyczajnie zabi�. Musia� to jako� wytrzyma�, musia�... Wreszcie Lord przesta�. "Wiedzia�e� o tym eliksirze, ale nie szuka�e� mnie, nie pr�bowa�e� mi pom�c." - powiedzia� z ironi�, podnosz�c r�d�k�. "Lito�ci!" - zawy� Snape, czo�gaj�c si� w jego kierunku. "Wybacz mi, Panie! Ja..." "Wiem. By�e� torturowany przez Auror�w, nie mia�e� wi�c ochoty si� z nimi znowu spotka�. Wola�e� udawa�, �e nic nie wiesz. Ale to ci� nie usprawiedliwia. Crucio!" Snape wrzasn��. Znowu to samo uczucie... Wydawa�o mu si�, �e co� rozszarpuje go na kawa�ki, �e jaka� potworna si�a mia�d�y mu ko�ci. "Wystarczy." - stwierdzi� Voldemort, kiedy zakl�cie przesta�o dzia�a�. "By�e� na tyle sprytny, �eby Dumbledore ci uwierzy�. On wie, �e jeste� �miercio�erc�?" "Nie ma o tym poj�cia." - powiedzia� Snape. "Zawsze by� naiwny." - mrukn�� Lord. "No c�, Severusie, powinienem ci� zabi�... Ale dam ci szans�, tak jak da�em j� innym. Ale" - u�miechn�� si� paskudnie, nast�puj�c mu obcasem buta na d�o� - "Je�eli jeszcze raz mnie zawiedziesz, to po�a�ujesz... Zrozumia�e�?" "Tak." -szepn�� Snape. "�wietnie. Wracaj teraz do Hogwartu, zanim kto� si� zorientuje, �e ci� nie ma. Wkr�tce zn�w ci� przywo�am... A teraz wynocha st�d!"
Snape powoli pozbiera� si� i wyszed� na zewn�trz. Ka�dy oddech sprawia� mu b�l, z nosa lecia�a mu krew. "Bywa�o gorzej." - pomy�la�. Jako� zdo�a� si� deportowa� z powrotem do Hogsmeade. Wyl�dowa� daleko od dom�w. Chwil� le�a� na trawie, marz�c tylko o tym, �eby nie musie� si� st�d rusza�. Wiedzia� jednak z do�wiadczenia, �e nie mo�e tu zosta�. Je�eli teraz nie zdo�a jako� dosta� si� do Hogwartu, to p�niej b�dzie tylko gorzej. B�dzie bola�o jeszcze bardziej. Powoli wsta�. Do zamku zosta�o kilka mil. Nie, na pewno nie da rady przej�� ich na piechot�. Spr�bowa� si� transformowa�. Lewe skrzyd�o nie chcia�o go s�ucha� - "Po�ama� mi ko�ci w d�oni, sukinsyn." Przybra� ludzk� posta�, wyci�gn�� r�d�k� i wypowiedzia� zakl�cie. Troch� pomog�o, zdo�a� oderwa� si� od ziemi. 
�wiat�a w oknach Hogwartu zbli�a�y si� tak powoli. Na szcz�cie Dumbledore zostawi� otwarte okno w swoim gabinecie. Snape wyl�dowa� na stole, o ile to, co zrobi�, mo�na by�o nazwa� l�dowaniem. Fawkes popatrzy� na niego swoimi �agodnymi oczami, poderwa� si� ze swojego dr��ka i usiad� obok niego. Snape poczu�, jak �zy feniksa sp�ywaj� po jego futerku, b�l powoli znika�... "Jeste�" - Dumbledore wszed� do �rodka. "To dobrze." Jednym machni�ciem r�d�ki przywr�ci� mu jego zwyk�a posta�. "Do pioruna" - krzykn��, patrz�c na Mistrza Eliksir�w - "Nie uwierzy� ci? Musia�e� ucieka�?" Snape wykrzywi� twarz w u�miechu pe�nym ironii. "Sk�d�e znowu" - mrukn��, wycieraj�c krew z twarzy r�kawem - "Da� mi jeszcze jedn� szans�." Dumbledore tylko pokr�ci� g�ow�. "S�uchaj" - powiedzia� - "Wola�bym, �eby pani Pomfrey nie wiedzia�a, kim jeste�. Zajm� si� tob� sam, je�eli si� zgodzisz." Snape skin�� g�ow�. P� godziny p�niej, opatrzony i w czystym ubraniu, wreszcie znalaz� si� we w�asnym ��ku. Opowiedzia� Dumbledorowi, co si� sta�o. Dyrektor przez chwil� milcza�. "Severusie" - powiedzia� w ko�cu - "Jestem ci niezmiernie wdzi�czny... Obiecuj�, �e ju� nigdy nie zw�tpi� w twoj� lojalno��, nigdy. Odpocznij teraz. Ale... czy m�g�bym ci� jeszcze o co� prosi�?" "S�ucham?" "Skontaktuj si� ze swoimi. W nast�pny weekend, do tego czasu wydobrzejesz. Spr�buj ich przekona�, �eby stan�li po naszej stronie." "To nie b�dzie �atwe. Wi�kszo�� rodzin si� nie zgodzi. Powiedz�, �e to nie ich sprawa." "Zofia Pietrowna nam pomo�e." - stwierdzi� Dumbledore. "Ona na pewno." - zgodzi� si� Snape. 
W sobot� Snape ponownie znalaz� si� w Hogsmeade. �eby dosta� si� do zamku Zofii Pietrowny, potrzebowa� u�y� plektusa. Wyci�gn�� go z kieszeni. Ma�o kto zwr�ci�by uwag� na ten wisiorek, malutk� figurk� na zwyk�ym, stalowym �a�cuszku, ale dla Snapea by� to klucz do �wiata, z kt�rego wywodzi�a si� jego matka. �cisn�� plektusa w d�oni... 

GLADIOLA

Z ca�ej si�y uderzy� o kamienn� pod�og�. "Severus!" - us�ysza� g�os Zofii Pietrowny. Pomog�a mu wsta�. By�a wysok�, siln� kobiet�, o bezdennych, czarnych oczach i kruczoczarnych w�osach. "Mi�o widzie� tiebia, dru�ok." - przywita�a go. "Mo�e pani m�wi� po rosyjsku, Zofia Pietrowna." - przeszed� na ten j�zyk. "Nie zapomnia�em jeszcze wszystkich s��w." "Nawet akcent masz wci�� idealny." - stwierdzi�a Zofia Pietrowna. "Ale martwi�am si�, ze zapomnia�e� o nas. Przez dobre dziesi�� lat nie odwiedzi�e� nas, nawet listu nie przys�a�e�." "I tak mia�a pani przez mnie do�� k�opot�w. Gdyby nie pani, odebrano by mi plektusa i nie m�g�bym tu w og�le wr�ci�." "M�� twojej ciotki by� moim kuzynem, cho� dalekim, wi�c jeste�my rodzin�. Musia�am ci pom�c, nie masz przecie� innych krewnych." - stwierdzi�a. "Nie obchodzi mnie, �e jeste� p�krwi, jak by to niekt�rzy powiedzieli. Niekt�rzy ze starych rod�w to (tu u�y�a kilku takich s��w, �e nawet marynarze w Petersburgu byliby pod wra�eniem...) Snape si� u�miechn��. Zofia Pietrowna, mimo swego arystokratycznego pochodzenia, nigdy nie zwa�a� na �adne maniery. "M�j w�asny syn W�adimir chcia� si� o�eni� z Wil� i nie protestowa�am. Wi�c jak widzisz, moja jedyna wnuczka te� jest p�krwi." "Ale ona jest p�l-Wil�, a nie p�l-..." "Przesta� gada� o tych bzdurach." - uci�a Zofia Pietrowna. "Babciu, co...?" Zza rogu korytarza wybieg�a m�oda kobieta. Nie mia�a wi�cej ni� dwadzie�cia lat. By�a nawet wy�sza ni� Zofia Pietrowna (i troch� wy�sza, ni� Snape) i mia�a takie same oczy, jak ona, ale jej sk�ra nie by�a ziemista, chocia� bardzo blada. Jej kr�tkie, czarne w�osy mia�y lekki srebrny po�ysk. "P�-Wila, rzeczywi�cie." - pomy�la� Snape. "Ksi�niczka Gladiola W�adimirowna Romanowa, moja wnuczka." - u�miechn�a si� Zofia Pietrowna. "Ma dopiero 19 lat, a ju� jest najlepsz� Pani� Mieczy w ca�ej Europie. I �wietnym szermierzem. Jest szybka, jak ojciec." - doda�a z dum�. "Znowu gdzie� zarobi�a blizn�, nawiasem m�wi�c. Pewnie znowu walczy�a dla kasy. Upilnowa� jej nie mo�na." Rzeczywi�cie, �wie�a szrama bieg�a po policzku dziewczyny, nak�adaj�c si� na dwie starsze. "Przesadzasz, babciu." - u�miechn�a si� Gladiola. "Nie przesadzam. A poza tym znowu przesiadujesz w ku�ni jak dzie� d�ugi. Poznaj Severusa Snapea, najlepszego Mistrza Eliksir�w, jakiego znam." - stwierdzi�a Zofia Pietrowna. "Eliksiry?" - w oczach dziewczyny b�ysn�y iskierki. "�wietnie, mam jedno pytanie!" "Powoli, zapytasz p�niej" - powiedzia�a Zofia Pietrowna. "Severus musi mie� co� wa�nego do powiedzenia, skoro si� tu wybra�." "Profesor Dumbledore potrzebuje pani pomocy." - stwierdzi� Snape. "Albus? Co si� sta�o?" Snape wyja�ni�. "A wi�c Vol...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin