filozofia węża.txt

(63 KB) Pobierz
Druga opowie�� z cyklu "Slytherinada".
.
.
.
�Filozofia w�a, czyli zemsta wielkiej Lestrange.�
(w chwili szale�stwa napisa�a Toroj)
Severus Snape uczy� w szkole od czternastu lat, wi�c by� nauczycielem do�wiadczonym, zimnokrwistym i nie wyprowadza�o go z r�wnowagi byle co � jak na przyk�ad dziki wrzask, kt�ry w�a�nie dobieg� z zewn�trz. Spokojnie sprawdzi� w lustrze, czy jest dobrze ogolony i zapi�� guzik pod szyj�. Zza drzwi dobieg� kolejny wrzask. Severus nadstawi� ucha. Policzy� w my�li do czterech, daj�c uczniom czas na za�atwienie sprawy mi�dzy sob�. O poranku w korytarzu loch�w mogli znajdowa� si� tylko jego podopieczni ze Slytherinu, a Snape nie mia� zamiaru odejmowa� punkt�w w�asnemu Domowi. Jeszcze nie zwariowa�.
Bolesny ryk da� mu zna�, �e nale�y jednak interweniowa�, p�ki na zewn�trz kto� jeszcze pozosta� �ywy.
Obci�gn�� r�kawy szaty, chwyci� w gar�� r�d�k� i otworzy� z rozmachem drzwi kwatery, przybieraj�c jednocze�nie min� pod tytu�em �Strze�cie si�, oto nadchodzi Dzie� S�du�. W podziemiu k��bi� si� czarno odziany t�umek m�odzie�y, a od kamiennych �cian odbija� si� echem gwar wielu g�os�w, g��wnie wyra�aj�cych groz� i ekscytacj�. Nad tym wszystkim jednak g�rowa�o rozpaczliwe wycie:
- AAAAAAAAAAA!! MOJEUCHO-MOJEUCHO-MOJEUCHO...!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!
Snape wpad� w gromad� uczni�w, rozgarniaj�c ich na boki. W samym centrum zamieszania k��bi�y si� czyje� r�ce i nogi, w pierwszej chwili w ilo�ci nie do policzenia. W nast�pnej Snape zidentyfikowa� Vincenta Crabbe, le��cego na plecach; w poprzek niego le�a� z kolei nast�pny ch�opak, przygnieciony przez kogo� mniejszego, drobniejszego, ale chyba bardzo zdeterminowanego. Chwilowo zar�wno atakuj�cego, jak i atakowanego nie da�o si� rozpozna�, gdy� g�owy obu zakrywa�a zadarta w ferworze walki wierzchnia szata szkolna. Gregory Goyle szarpa� napastnika za rami�, co tylko powodowa�o, ze wrzaski napadni�tego nabiera�y ton�w jeszcze rozpaczliwszych.
- Ty kretynie!! Nie ci�gnij jej, bo mi urwiesz ucho!!
W tym momencie Severus powi�za� ca�y ten przek�adaniec w jedn� sensown� ca�o�� i skojarzy�, do kogo mog� nale�e� sprane jeansy, za�atane na siedzeniu kawa�kiem smoczej sk�ry. W poprzek �aty bieg� napis, niedbale wymalowany atramentem: KISS ME, LOSER.
Twarz Snape�a zala� ceglasty rumieniec gniewu i, zupe�nie ju� nad sob� nie panuj�c, trzepn�� z rozmachem r�d�k� prosto w wypi�ty ty�ek oraz szydercze hase�ko. I to nareszcie rozwi�za�o sytuacj�. Z pod�ogi pozbierali si�: wspomniany ju� Crabbe, Draco Malfoy, przyciskaj�cy r�k� do lewego ucha, oraz ta koszmarna pierwszoklasistka � Sirith Lestrange � usmarowana krwi� jak wampir. Krew r�wnie� ciek�a mi�dzy palcami Malfoya.
- Rzuci�a si� na mnie, panie profesorze! Odgryz�a mi ucho!! To wariatka! � zawy� Malfoy na widok Opiekuna Slytherinu. By� jeszcze bledszy i wygl�da� jeszcze bardziej wymoczkowato ni� zwykle, a oczy mia� szkliste i okr�g�e jak zszokowany kr�lik. Snape z trudem ukry� wstr�t, przybieraj�c zwyk�� ch�odno-ironiczn� mask�. Doprawdy, syn Lucjusza Malfoya m�g�by mie� nieco wi�cej klasy! Lestrange splun�a r�ow� �lin� i z obrzydzeniem wytar�a usta r�kawem.
- Pan Malfoy do skrzyd�a szpitalnego. Reszta na �niadanie � zakomenderowa� Snape. � JU�!!
Uczniowie oddalili si� po�piesznie, tupi�c jak tabun koni. S�ycha� by�o, �e wymieniaj� mi�dzy sob� pierwsze komentarze na temat ca�ego zaj�cia.
� Ty nie! � W ostatniej chwili Snape z�apa� za ko�nierz smarkul�, kt�ra usi�owa�a si� ulotni�. � Do gabinetu!
Mrugn�a nerwowo, ale pozwoli�a si� poprowadzi�. Severus trzyma� mocno w gar�ci jej szat� i czu� si� coraz bardziej g�upio. Nie przypomina� sobie, by kiedykolwiek straci� opanowanie do tego stopnia, by uderzy� ucznia. Nawet w Pottera jedynie rzuci� s�oikiem. (Tylko raz i w dodatku nie trafi�, wi�c si� nie liczy�o.) Postawi� irytuj�c� dziewuch� przed swoim biurkiem i gwa�townie si� nad ni� pochyli�.
- No...?! � spyta� gro�nie.
Mina zaci�ta i pe�na rezerwy. Zn�w to nerwowe mrugni�cie, lekkie uchylenie g�owy, kt�rego Severus nie cierpia� z dw�ch powod�w. Po pierwsze: dobrze wiedzia�, co oznacza�o; po drugie: identyczny odruch widywa� u tego cholernego Pottera, r�wnie� w pierwszej klasie � odruch dziecka, kt�re zbyt cz�sto policzkowano. Poczu� si� jeszcze gorzej. Do diab�a, do diab�a, do diab�a...!! Co mia� teraz pocz�� z tym irytuj�cym bachorem?
Lestrange sta�a ze wzrokiem wbitym w pod�og�, ale min� nadal mia�a krn�brn�. Praw� r�k� trzyma�a si� za lewy �okie�. Szat�, jak zwykle, mia�a rozpi�t�. Severus mimowolnie spojrza� w d� � spodnie smarkuli by�y rozdarte na obu kolanach, a dziury zaszyto grub�, r�ow� w��czk� i prowokacyjnie zwi�zano ko�ce nici na kokardki. Nauczyciel pomy�la�, �e Lestrange obnosi�a swe ub�stwo z wyzywaj�c� pogard� dla otoczenia.
Usiad� za biurkiem i wycelowa� r�d�k� w rega� na drugim ko�cu pokoju.
- Accio dokumenty Lestrange!
Cienka teczka w sk�rzanej oprawie �mign�a w powietrzu, niemal ocieraj�c si� o g�ow� dziewczynki. Chwyci� przedmiot zr�cznie w powietrzu, otworzy�, rzucaj�c hardej uczennicy ci�kie spojrzenie, po czym zacz�� g�o�no czyta�:
- Sirith Herma Lestrange, urodzona 31 sierpnia 1984 roku... co za pech! � Skrzywi� si� jadowicie. � Ma�y w�os, a nie musia�bym ci� tu ogl�da� jeszcze przez rok. Zamieszkuje na sta�e w Fogbell, pozostaj�c pod opiek� Towarzystwa Dobroczynnego imienia Mafaldy Hopkirk.
Snape z g�o�nym pla�ni�ciem zamkn�� teczk� i demonstracyjnie wrzuci� j� do kosza na papiery.
- Wiesz, co to znaczy? - zapyta�.
Dziecko unios�o g�ow�, a Snape niejasno spodziewa� si� ust wygi�tych w podk�wk� i okular�w zachodz�cych mg�� od �ez skruchy, jednak blada jak �mier� Sirith wykrzywi�a si� tylko pogardliwie.
- Wiem � odpar�a. � Zawsze wywala si� tych biedniejszych, no nie?
Zignorowa� t� wypowied�.
- Dlaczego pogryz�a� prefekta? � ostatnie s�owo wym�wi� z naciskiem.
Wzruszy�a ramionami.
- To dupek � szepn�a.
�Ale bogaty dupek� pomy�la� Severus zgry�liwie. Gdyby m�g�, najch�tniej wt�oczy�by t� cholern� odznak� prefekta Malfoyowi do gard�a, a� by mu na wierzch wylaz�y blade oczka. Niestety, koneksje i pieni�dze jego tatusia wci�� bardzo si� liczy�y, a zarz�d szko�y nie chcia� odmawia� jakich� drobnych przyjemno�ci jedynakowi najhojniejszego sponsora.
- Pos�uchaj, Lestrange... � zacz�� na nowo Severus, nieco spokojniejszym g�osem. � Nie wiem, gdzie le�y Fogbell, ale z pewno�ci� nie jest to jaka� metropolia. Raczej s�dz�, �e jest to parszywe miejsce typu os�awionego londy�skiego Nokturnu. Znacznie lepiej jest stamt�d pochodzi�, ni� tam mieszka�, wi�c je�eli us�ysza�a� dzwon mgielny, to powinna� i�� za g�osem szansy, a nie marnowa� jej w tak idiotyczny spos�b!! � wbrew temu, co obieca� sobie jeszcze minut� temu, ostatnie s�owa wykrzycza�, wal�c d�oni� w blat. � Czy my�lisz, �e te paniusie z opieki spo�ecznej b�d� zachwycone, otrzymuj�c sow� z wiadomo�ci� o twoim skandalicznym zachowaniu?! (z ang. fog � mg�a; bell � dzwon; dos�. dzwon przeciwmgielny � przyp. autorki)
- Mog� usi���? � zapyta�a w odpowiedzi.
- Nie! � warkn�� wpierw Snape, ale zaraz zmieni� zdanie i wskaza� jej krzes�o. Ma�a by�a blada i ci�gle trzyma�a si� za �okie�, ten osi�ek Goyle pewnie zrobi� jej krzywd�. Przysiad�a na samym brzegu, zn�w gapi�c si� na dywan.
- Ponawiam pytanie: dlaczego pogryz�a� Malfoya? Dlaczego, do licha ci�kiego, rzuci�a� si� na pi�tnastolatka, kt�ry jest od ciebie o g�ow� wy�szy?
Zagryz�a wargi, jakby ba�a si�, �e Severus wyrwie z niej zeznania razem z j�zykiem.
- Je�eli si� nie przyznasz, i tak dojd�, o co posz�o. �wiadk�w by�o a� zbyt wielu, na pewno ka�dy ch�tnie mi o tym opowie. Ze szczeg�ami.
Ma�a ci�ko prze�kn�a.
- Wy�miewa� si� ze mnie � mrukn�a. � Powiedzia�... powiedzia�, �e jestem �ebraczk�.
Severus przymkn�� oczy, wzdychaj�c.
- Powiedzia�, �e jestem w Hogwarcie z �aski jego ojca, bo on tu za wszystko p�aci � wymamrota�a dziewczynka. � I szarpa� mnie...
- Do�� � powiedzia� profesor cicho. � Pan Malfoy si� zapomina. Z pewno�ci� jego ojciec filantrop nie wyp�aca mojej pensji i nie z jego dotacji pokrywane s� koszty posi�k�w. Mo�esz natomiast przesta� je�� desery, je�li jeste� tak honorowa � doda� ironicznie.
Wyci�gn�� dokumenty z kosza i umie�ci� je z powrotem na biurku.
- Na razie jeste� zawieszona. Co z twoj� r�k�?
- Boli.
- P�jdziesz w takim razie do Madam Pomfrey, a potem wprost do pokoju wsp�lnego Slytherinu i nie wyjdziesz stamt�d, p�ki dyrektor nie podejmie decyzji w twojej sprawie. A teraz �egnam. I nie zapomnij umy� z�b�w � wycedzi� Snape. �M�ody Malfoy mo�e okaza� si� truj�cy� doda� w my�lach.
Pokiwa�a g�ow� i wysz�a bez s�owa.
- Malfoy... � rzek� Severus z zimn� furi� w stron� sufitu. � Draco Malfoy, m�dl si�, �eby tw�j ojczulek nigdy nie zbankrutowa�.
Sirith nadal okropnie bola�a r�ka, ale w g��bi serca odczuwa�a g��bok� satysfakcj�. Pokaza�a temu szczurowi, �e Sirith Herma Lestrange nie pozwoli si� obra�a� bezkarnie! Zastanawia�a si� te�, czy Sever faktycznie wy�le sow� do pani Leumann z Towarzystwa Dobroczynnego. Facetki z Opieki by�y okej, ale pewnych rzeczy po prostu nie rozumia�y. Nie rozumia�y, �e jak si� jest dzieciakiem z Fogbell, to nie mo�na sobie pozwala� na sentymenty, nawet jak si� jest ma�� blondyneczk� w okularach. A w�a�ciwie zw�aszcza wtedy. Trzeba by�o mie� imid�. Jak si� nie mia�o imid�a, to ci� wi�ksi spychali na koniec kolejki.
Sever to chyba rozumia�, bo nawet nie za bardzo na ni� wrzeszcza�. Mama, kiedy jeszcze �y�a, u�ywa�a s�owa �m�ski�. No wi�c Sever by� m�ski i mia� tyle imid�a, �e starczy�o by go dla ca�ej tej cholernej szko�y.
Za to Madam Pomfrey zupe�nie przypomina�a panie z Opieki � by�a mi�a, troskliwa i jaka� taka... nie bardzo �yciowa. Kiedy okaza�o si�, �e Goyle naderwa� Siri �ci�gno, piel�gniarka narobi�a wi�cej szumu, ni� by�o to warte. Nazwa�a Goyle�a �m�odocianym bandyt��, a Siri �biedn�, ma��, bezbronn� dziewczynk��. Z pierwszym Sirith mog�a si� zgodzi�, z drugim nie bardzo. Do tej pory zdawa�o jej si�, �e czuje w ustach smak Malfoya, chocia� bardzo starannie umy�a z�by. Madam Pomfrey...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin