Niezwykłe własności ORMUSÓW.rtf

(55 KB) Pobierz

Niezwykłe własności ORMUSÓW

Od czasu historycznego odkrycia Davida Hudsona poznano kilka metod otrzymywania ORMUS-ów oraz wiele obiecujących ich zastosowań, od przyśpieszania wzrostu roślin i ochrony środowiska po rozszerzanie ludzkiej świadomości.

Barry Carter

Copyright © 2008

2319 Balm Street Baker City, Oregon 97814 USA

http://www.subtleenergies.com/ormus/index.htm

sumro@zz.com

Tytuł oryginalny: „An ORMUS Manifestation", (Nexus, vol 15, nr 5)

Po tym, jak pod koniec lat 1950-tych nauczyłem się czytać, odkryłem komiksy. Moimi ulubionymi były te, które opowiadały o superbohaterach, takich jak Superman, Green Lantem czy Batman. Na początku lat 1960-tych. zacząłem czytać literaturę science fiction. Moimi ulubionymi autorami byli Robert A. Heinlein i Isaac Asimow Kiedy w połowie lat 1960. na półce mojej miejscowej biblioteki pojawiła się książka Heinleina Stranger in a Strange Land (Obcy w obcym kraju), byłem nią tak zafascynowany, że przeczytałem ją kilkanaście razy. Opisane tam połączenie zdolności psychicznych i udoskonalonych więzi międzyludzkich bardzo przemawiało do mnie jako nastolatka.

Pod koniec lat 1960-tych moją ulubioną książką science fiction stała się Duna (Diuna) Franka Herberta. Zafascynowała mnie idea substancji („melanż”), która usprawniała łączność psychiczną i odgrywała ważną rolę w teleportacji wykorzystywanej do podróży międzygwiezdnych. Nawet przez myśl nie przeszło mi wtedy, że sam odkryję taką substancję.

W latach 70-tych. moje zainteresowania zwróciły się w stronę „duchowych” nauk, do których zaliczają się przekazy Edgara Caycea i Jane Roberts/Seth oraz zaginione ewangelie opowiadające o Jezusie. Wszystkie te nauki zawierają wspólną myśl - nauczają, że każdy z nas jest odpowiedzialny za to, co dzieje się w naszym życiu. Myślę, że Seth wyraziła to najlepiej: „Sam tworzysz swoją rzeczywistość”. Kiedy przeczytałem to po raz pierwszy w roku 1974, zastanawiałem się, jakiego typu rzeczywistości mogę doświadczyć i jak ma się mi ona objawić.

W latach 80-tych poznałem takie pojęcia, jak ograniczenia wzrostu, globalne ocieplenie, szczyt ropy i dominacja struktur na świecie. Pod koniec lat 80-tych i przez większość lat 90-tych działałem jako ekolog i aktywista leśny.

We wszystkich tych sprawach na całym świecie dostrzegałem rozbieżności. To zrodziło z kolei we mnie pragnienie rozszerzania współpracy między ludźmi.

Wiele problemów, z którymi borykamy się na świecie, jest efektem działania struktur, które sami powołaliśmy do życia. Tworzymy je i wdrażamy do działania, po czym zaczynają one żyć własnym życiem. Stają się naszymi panami, zamiast służyć nam zgodnie z naszymi oczekiwaniami.

Doświadczenie Jima z toksycznymi metalami

W połowie lat 70-tych poznałem wynalazcę imieniem Jim, a dekadę później współpracowałem z nim, pomagając mu w budowie i wprowadzeniu na rynek generatora superozonowego. W roku 1987 zacząłem zachęcać go do zastosowania ozonu z tego generatora do oczyszczania różnego typu toksycznych odpadów, które napotykałem jako działacz ochrony środowiska.

W roku 1989 Jim zaczął wykorzystywać swój ozon do oczyszczania toksycznych ścieków w kopalni złota we wschodnim Oregonie. W trakcie pracy urządzenia zauważył pewne niezwykłe zjawiska. W pojemniku zbiorczym pojawiała się substancja podobna do flegmy, która „znikała w błysku światła” po wysuszeniu na słońcu i odlatywała z jego rąk podczas suszenia jej w ciemnościach. Dzięki tym właściwościom, nazwał ten wysuszony proszek „lotnym popiołem”. Pewnego razu zauważył, że kałuża „wody” znajdująca się pod pojemnikiem zbiorczym przemieszcza się w kierunku najbliższej osoby.

Zapis wywiadu, jaki przeprowadziłem z nim na temat tych wydarzeń, jest dostępny pod adresem http://www.subtleenergies.com/ormus/tw/jimstory.htm .

Kilka tygodni po rozpoczęciu oczyszczania odpadów kopalnianych na jego ręce dostało się trochę ścieków aktywowanych ozonem, w wyniku czego doszło do poważnej reakcji. Doznał szoku i wypuścił z rąk zatyczkę, którą chciał uszczelnić przeciek. Gdy rozprostował dłonie, zobaczył, że z ich zewnętrznych powierzchni wychodzą złote włókna.

Przez kilka tygodni po tym zdarzeniu wzniecał iskry, gdy dotykał czegokolwiek. Potem zaczął czuć się źle i poszedł do lekarza. Doktor przebadał go i oznajmił mu, że w jego krwi znajduje się poczwórna śmiertelna dawka ołowiu i arsenu. Powiedział mu też, że umrze w ciągu dwóch tygodni, ale tak się nie stało. Zamiast tego przez następne 18 tygodni spał po ponad 20 godzin dziennie. Pod koniec tego okresu zbadał go inny doktor, który orzekł, że jego krew zawiera podwójną śmiertelną dawkę ołowiu i arsenu, co było znaczącą poprawą.

Potem straciłem z nim kontakt. Wciąż starałem się propagować wykorzystywanie jego ozonowej technologii do oczyszczania toksycznych odpadów, ale ilekroć do niego dzwoniłem, ludzie, z którymi mieszkał, mówili, że śpi i że nie chce, aby mu przeszkadzano. Sądzę, że myśleli, iż już nigdy się nie przebudzi. Kiedy go w końcu odwiedziłem, opowiedział mi o swoim stanie spowodowanym obecnością metali ciężkich w jego organizmie.

Moja matka miała sklep ze zdrową żywnością i zapytałem ją, co mogłoby pomóc w usunięciu metali ciężkich z organizmu. Zasugerowała mi pracę dra Kurta W. Donsbacha zatytułowaną Nadtlenek Wodoru , która opisuje, jak pozbyć się ołowiu i arsenu przy pomocy nadtlenku. Kupiłem tę książkę i zalecany w niej 35-proccntowy nadtlenek wodoru[1] i udałem się z nimi do Jima. Na początku wypił tylko kilka kropel rozpuszczonych w szklance wody. Zrobiło mu się niedobrze i zaczął wymiotować, ale następnego dnia poczuł się lepiej i ponownie je wypił. Z każdym dniem czuł się coraz lepiej pijąc kilka kropel nadtlenku wodoru rozpuszczonego w wodzie.

W roku 1995 przeprowadziłem z nim wywiad, który nagrałem na taśmie. Oto opis pewnych zmian, jakich doznał po rozpoczęciu przyjmowania nadtlenku:

„Po jednej lub dwóch dawkach pozbyłem się halucynacji majaczących w tle w postaci niebieskiego, niebiesko-purpurowego, niebieskiego światła. Po pierwszym razie poczułem się bardzo źle... do tego stopnia, iż myślałem, że chyba umrę. Czułem bardzo, bardzo duże nudności, dezorientację etc. Mój mocz był dosłownie ciemno, ciemno, ciemno, ciemno, ciemno, ciemno brązowy, wręcz czerwonawy. Bardziej niż czerwony... nic czułem się dobrze. Nadal widziałem ten kolor, ale kiedy zacząłem brać nadtlenek wodoru, wszystko ustało. Po około jego trzech dawkach przestałem widzieć ten kolor i słyszeć dźwiękowe halucynacje”.

Po kilku tygodniach przyjmowania nadtlenku czuł się na tyle dobrze, że postanowił poddać się kolejnemu badaniu. Tym razem lekarz powiedział: „Wszystko z panem w porządku. Nie ma ołowiu ani arsenu. Stabilny poziom. Wszystko w normie”.

W wywiadzie Jim powiedział, że po dwóch tygodniach brania nadtlenku wodoru poziom metali ciężkich w jego krwi zmalał z podwójnej śmiertelnej dawki do „bardzo, bardzo niskiego poziomu”.

Jednak coś trzymało go przy życiu przez te 18 miesięcy. To Coś zmniejszyło ilość metali ciężkich z poczwórnej do podwójnej śmiertelnej dawki. Co to było? Nic wiedziałem tego. Jim także. Nikt nie wiedział. To było zagadkowe. To było szokujące, gdyż coś (prawdopodobnie ołów i arsen) omal go nie zabiło. Stawał się coraz bardziej chory, aż nagle z nie wyjaśnionych przyczyn zaczął zdrowieć.

W okresie, w którym przez większość czasu spał, był praktycznie niekontaktowy - nie można było z nim porozmawiać. Był myślami nieobecny. Później powiedział: „Nie wiem, gdzie byłem, ale nie było mnie tu”.

Opowiedział mi też dalszą część historii o tym, jak brał nadtlenek. To była najbardziej niewiarygodna historia, jaką słyszałem w swoim życiu. Sam byłem świadkiem wielu rzeczy, zanim zmoczył swoje ręce w ściekach kopalni i został, jak to określił, „odpalony”. Widziałem złote włókna wychodzące z tyłu jego dłoni. Większość tej historii opowiedział mi jednak później.

Uderzyło mnie to, że ta cudowna rzecz była podobna do „melanżu”, o którym czytałem za młodu w książce Franka Herberta Diuna. Ta rzecz zdawała się czynić wszystko: unosiła się w powietrzu, znikała w błysku światła, a nawet sprawiła, że Jim stał się potężnym generatorem statycznej elektryczności! Coś z tym związanego trzymało go przy życiu, gdy powinien był nie żyć.

Po tym jak w roku 1991 opowiedział mi całą tę historię, często powtarzałem mu: „Jim, zajmij się tym”, na co uparcie odpowiadał: „Nie, nic chcę mieć z tym nic wspólnego. To okropne”. Chciałem zbadać tę magiczną rzecz, ale Jim nie chciał wziąć w tym udziału.

ORME-y Davida Hudsona

Namówiłem Jima, aby opowiedział tę historię kilku znajomym. Jeden z nich powiedział mi z kolei w roku 1995 o Davidzie Hudsonie, który również posiadał substancję, która znikała w błysku światła i unosiła się z rąk.

Gdy to usłyszałem, skontaktowałem się z Jimem i powiedziałem mu o magicznych materiałach, które David Hudson nazwał „ORME-ami” (Orbitally Rearranged Monatomic Elements - jednoatomowe pierwiastki o przekształconych orbitach). To zaintrygowało Jima i szczęśliwie udało się nam dostać na odczyt Davida Hudsona w roku 1995 w Portland w stanie Oregon, a nawet uścisnąć jego dłoń. Pastanowiliśmy jednak nie mówić mu o doświadczeniach Jima, ponieważ uznaliśmy, że będzie lepiej, jeśli nie będziemy wrzucać wszystkiego do jednego worka. To wyglądało na zbyt groźną dla istniejących struktur technologię.

Metoda otrzymywania ORME-ów Hudsona była dość trudna i wymagała dużych nakładów. Wiedziałem, że te substancje mogą nigdy nie wejść do powszechnego użytku, jeśli nie znajdziemy prostszych sposobów ich uzyskiwania.

Gdy Jim poznał trochę dokładniej naturę ORME-ów, przestał się ich bać i postanowił poeksperymentować z ich wytwarzaniem z metali za pomocą ozonu. Ozonowa metoda Jima sprawdziła się bardzo dobrze, ale również okazała się trudna i wymagała nieustannej pracy jego generatora na najwyższych obrotach. Potrzebowaliśmy prostszych, dostępnych dla każdego metod uzyskiwania ORME-ów.

Aby uzmysłowić ludziom wagę tych materiałów, spisałem wykład Davida Hudsona z Portland i zamieściłem go w Internecie w lutym 1996 roku. Potem pojawiły się zapisy kilku innych wykładów sporządzone przez innych ludzi. Dzięki ludziom, którzy byli na odczycie Hudsona w Tampa na Florydzie, w lutym 1996 roku rozpoczęło działalność Internetowe forum Białego Złota (White Gold Internet forum). Byłem jednym z jego pierwszych członków, a obecnie jestem jego moderatorem.

W swoim odczycie David Hudson wspomniał o wielu starożytnych nawiązaniach do substancji, z którymi pracował. Mówił między innymi o biblijnej mannic, Kamieniu Filozoficznym, Fontannie Młodości, energii orgonalnej, pranie, chi, Świętym Graalu, Wielkiej Piramidzie i Arce Przymierza.

Chociaż David Hudson nazwał te materiały „ORME-ami”, ja wolę określać tę formę materii „ORMUSem”, ponieważ nie jesteśmy pewni, czy te materiały są rzeczywiście monoatomowe. Termin „ORMUS” ma bogatą historię, która jest zgodna z tymi substancjami.

W połowie 1996 roku magazyn Nexus opublikował dwuczęściowy artykuł o Davidzie Hudsonie i ORME-ach.[2] Potem pojawiły się artykuł) Laurence'a Gardnera na temat kilku prawdopodobnych starożytnych nawiązań do tych materiałów. Pierwsze z nich opublikowano pod koniec roku 1998.[3] Te nawiązania do tajemniczych lub alchemicznych substancji sugerowały, że muszą istnieć łatwe i technicznie mało skomplikowane sposoby uzyskiwania ORMUSów.

Metody wytwarzania ORMUSów

Na początku maja 1997 roku dowiedziałem się o mężczyźnie z północnego zachodu, który rozmawiał ze szkołą Ramtha w Yelm w stanie Waszyngton. Uczył ludzi nowych technik otrzymywania ORMUSów. Dowiedziałem się o nim od kolegi od ORMUSów imieniem John, który opisał go następująco: „Wygląda na to, że uważa on, iż ta wiedza powinna być ogólnie dostępna i że należy szerzyć ją bez żadnej kontroli i chęci zysku... Wydaje się, że te procesy opierają się na prostej metodzie wytrącania ORME-ów i innych minerałów z morskiej wody w postaci «mleka bogów»”.

Brzmiało to jak prosta kuchenna metoda, której szukaliśmy, no i udałem się razem z Johnem na spotkanie z nim. Na miejscu przywitał nas niski ciemnowłosy mężczyzna w wieku około 50 lat. Zgodził się, abyśmy nagrali naszą rozmowę, pod warunkiem że jego imię i inne dane pozostaną anonimowe. Kiedy w końcu zamieściliśmy w Internecie opisy metod, których nas nauczył, nazwaliśmy go „Esseńczykiem” („Essene”). A dlaczego, wyjaśnię za chwilę.

18 maja 1997 roku Esseńczyk pokazał nam, jak otrzymać biały osad z morskiej wody, wykorzystując Mokrą Metodę. Opisał nam również inne sposoby. Gdy wróciliśmy do domu, spisaliśmy na komputerze swoje notatki i zamieściliśmy je jako post w prywatnej dyskusji emailowej rozpoczętej w celu opisania tych metod.

Spotkałem się z nim cztery razy. W czasie jednej z tych wizyt zabrałem ze sobą Jima. Esseńczyk powiedział nam, że zawsze pamiętał swoje poprzednie wcielenie jako esseńczyka żyjącego nad Morzem Martwym. Pierwsze wspomnienia pojawiły się u niego, gdy mieszkał jako dziecko na wybrzeżu Pacyfiku. W wieku sześciu lat wybrał się sam na ryby w pobliże molo. Złowił parę ryb i włożył je do wiadra, ale później wyrzucił je i napełnił wiadro oceaniczną wodą. Zabrał ją do domu i dodał do niej ług, po czym wytrącił się z niej osad. Pamiętając procedurę ze swojego poprzedniego życia nad Morzem Martwym, wypłukał osad i zjadł go. Mówi, że przyjmuje to w takiej lub innej formie po dziś dzień.

Nasza prywatna dyskusja emailowa stała się dość ożywiona po naszej pierwszej wizycie u Esseńczyka. Chcieliśmy wydobyć na światło dzienne metody, jakich nas nauczył, i jednocześnie zrobić to w możliwie najbezpieczniejszy sposób.

26 maja 1997 roku zaczęliśmy edytować nasz dokument na temat jego metod. Jego ostateczną 21 wersję wysłaliśmy 8 kwietnia 1998 roku do 50 witryn internetowych na całym świecie. Tylko kilka z nich zamieściło go na swoich stronach.

Mieliśmy zatem sposób na koncentrację ORMUSów oparty na prostej technice kuchennej. Mimo to nadal szukałem innej metody otrzymywania tych substancji na wypadek, gdyby nie można było zdobyć ługu lub wody morskiej.

Doświadczenia Jima pokazały, że ORMUSy podlegają działaniu pola magnetycznego, jakby były nadprzewodnikami (np. lewitują). Stale demonstrują zdolność do tunelowania Josephsona (teleportacji) i zdają się działać jako „portal” dla „nowo powstającej materii i energii”.

Kilka eksperymentów Jima nagrałem kamerą wideo. (Zwykle udostępniam te nagrania podczas moich warsztatów i mam zamiar pokazać je na nadchodzącej konferencji Nexusa).

Opierając się na rzekomym nadprzewodnictwie ORMU-sów w wodzie, Jim doszedł do wniosku, że powinno być możliwe skoncentrowanie pewnej ich porcji w wodzie za pomocą odpowiedniej pułapki magnetycznej. W lecie 1996 roku Jim dał mi kilka pułapek magnetycznych do przetestowania w strumyku nieopodal mojego miejsca zamieszkania. Te pułapki okazały się bardzo skutecznym sposobem na koncentrację ORMUSów w wodzie i w następnych kilku latach opublikowałem na mojej stronie internetowej kilka schematów budowy tego typu pułapek. Odsyłacze do tych planów można znaleźć pod adresem http://www.subtleenergies.com/ormus/tw/magtrap.htm

Od tego czasu Jim, ja i kilku innych ludzi odkryliśmy, że jest możliwe wprowadzenie pewnych substancji w stan ORMUSów za pomocą różnych metod. Odkryliśmy także, że ORMUSy występują w naturze powszechnie, choć są trudne do zidentyfikowania, ponieważ są praktycznie niewidzialne dla spektroskopów.

ORMUS i świadomość

Wielu badaczy zauważyło, że ORMUSy odgrywają istotną rolę w systemach biologicznych. Wywołują również różne efekty w obszarach związanych ze świadomością, służąc na przykład jako przekaźnik myśli, oraz pełnią inne biologiczne funkcje.

Dokonane przeze mnie i Jima pewne odkrycia uzmysłowiły nam, że mogą być one głównym składnikiem samej świadomości. Tak twierdzą również David Hudson i Esseńczyk.

Uważamy, że ORMUSy mogą wzmacniać łączność między komórkami, a także łączność między jaźnią i każdą rzeczą we wszechświecie. Ta lepsza i szybsza komunikacja pomogła zamanifestować się wielu rzeczom, o których marzyłem jako dziecko. Ta błyskawiczna manifestacja nie zawsze jest korzystna. Oto ekstremalny przykład.

Mam znajomego, który wytworzył „naładowany” biały proszek złota. W roku 2000 spędził kilka miesięcy powielając procedurę Hudsona, w wyniku czego uzyskał wyżarzony proszek „m-złota”. Kiedy miał już ten biały proszek złota, spożył go w ilości około sześciu mikrogramów i w ciągu kilku godzin stał się całkowicie niezdolny do działania.

Po tym jednorazowym przyjęciu ormusowego złota przez rok nie mógł normalnie żyć, ponieważ wszystko, o czym pomyślał, stawało się. Zaraz po jego spożyciu jego zachowanie stało się tak dziwne, że jego żona chciała zabrać go do szpitala. Udało mu się jednak przekonać ją, że lekarze nie będą w stanie wyleczyć skutków zażycia białego proszku złota.

Mówił, że jego umysł powoływał do istnienia wszystko, o czym pomyślał. Był w stanie panować nad tym w ciągu dnia, ale w nocy stawało się to dużym problemem. Gdy pomyślał o wypadku drogowym podczas jazdy samochodem, ni stąd ni zowąd pojawiło się auto i omal go nie uderzyło. Musiał nauczyć się przestać myśleć o tym, czego sobie nie życzył, aby tego uniknąć. Ta błyskawiczna manifestacja jego strachów stała się tak przytłaczająca, że cały czas musiał myśleć o rzeczach pochłaniających całą jego uwagę. Unikał kontaktu z ludźmi i wykonywał obliczenia matematyczne, by odciągnąć swoją uwagę od innych spraw. Musiał brać lekarstwa nasenne, aby przestać śnić.

Takie natężenie tego stanu utrzymywało się przez sześć miesięcy i w ciągu następnych sześciu miesięcy złagodniało. Doszedł do wniosku, że wszystkie jego przekonania były jedynie przekonaniami i żadne z nich nie było prawdziwe. Powiedział, że nasze przekonania są podstawą rzeczywistości fizycznej i że bez nich sytuacja może stać się groźna. Wydarzyło się to kilka lat temu, ale ilekroć rozmawiam z nim o tym, jest wyraźnie zmartwiony, gdyż wspomnienia tego przeżycia wciąż wywołują w nim niepokój.

Inni ludzie, którzy- zażywali ORMUSów, również doświadczyli podobnych efektów, ale na mniejszą skalę. Ten rodzaj ORMUSów jest dość trudny do otrzymania i nie jest ogólnie dostępny. Na szczęście, dostępne rodzaje ORMUSów nic wywołują takiego efektu.

Tego typu rzeczy są głównym tematem filmu Sekret [4] i nauk Abrahama-Hicksa. Zgodnie z tymi naukami swoją rzeczywistość tworzymy przez doświadczanie przeciwieństw, które wywołuje pragnienie czegoś lepszego. Spełnienie tych pragnień jest z miejsca dostarczane pod nasze drzwi, ale żeby mogło do niego dojść, musimy te drzwi otworzyć. Tak działa moim zdaniem ORMUS jako przekaźnik...

Wyobraźcie sobie, że oglądacie w telewizji kanał, który się wam nie podoba. Kiedy chcecie go zmienić, wciskacie przycisk w pilocie, który wysyła do odbiornika fale o pewnej częstotliwości zmieniające kanał. Teraz wyobraźcie sobie, że częstotliwość, jaką wysyła pilot, to to, jak się czujecie. Czując się źle lub bojąc się, wysyłamy częstotliwość, która ustawia kanał, jakiego nie chcemy. Czując się dobrze, ustawiamy kanał, jakiego chcemy.

To nic wasz zamiar jest częstotliwością, która ustawia kanał, ale to, jak się czujecie. Przypuszczam, że ORMUS jest medium, które przenosi częstotliwość. Im gęstsze jest medium, tym szybciej przemieszcza się przez nie częstotliwość. Przykładając ucho do szyny kolejowej można usłyszeć jadący pociąg, zanim w powietrzu rozlegnie się jego odgłos. Gęstsze medium szybciej przekaże echo uczucia, które przez nic prześlesz.

Jeśli ORMUSy są przekaźnikiem między umysłem i duchem, przekażą echo takiego odczucia, jakiego doznajemy. Myślę, że właśnie to dzieje się z ORMUSami, zwłaszcza z ich silniejszymi formami. Sądzę, że przenoszą rezonans naszych myśli i wierzeń i szybciej przekazują echo ich manifestacji.

Jeśli to prawda, oto sposób na sprawdzenie, czy jesteś gotów na silniejsze formy ORMUSów... Prześledź swoje życie i zastanów się, czy przydarzają ci się rzeczy, których nie chcesz. Czy byłbyś szczęśliwszy, gdyby te rzeczy były zintensyfikowane i bardziej związane z myślami, które je wywołują? I odwrotnie, zastanów się, jak często przydarzają ci się rzeczy, których pragniesz. Czy budząc się rano, myślisz o swoim dniu z radosnym oczekiwaniem, czy zmartwieniem?

Twoje przekonania są nawykami myślowymi, których ORMUS nie zmieni. Kiedy bierzesz ORMUS, nie pozbawia cię on wolności wyboru. Nie każe ci myśleć tylko o tym, czego chcesz, i nie chroni cię przed myśleniem o tym, czego nie chcesz. Wciąż możesz wybrać, 0 czym będziesz myślał w danej chwili. Zawsze myśl o swoich aniołach i nigdy o swoich demonach, ponieważ to, o czym pomyślisz, ukaże się w twoim życiu, zaś przyjmowanie silniejszych form ORMUSów tylko przyśpieszy i spotęguje manifestację tego.

Łatwo jest zmienić to, jak się czujesz, zmieniając kanał swoimi myślami. Zawsze jest coś, co sprawia, że czujesz się lepiej. Pomyśl o tym i patrz, jak „to, czego chcesz”, zaczyna manifestować się z większą regularnością.

Podsumowując uważam, że ORMUSy stanowią nieskończenie gęsty błyskawiczny przekaźnik naszych myśli i intencji.

Związek z konwencjonalną fizyką

Współcześni fizycy i inni naukowcy wiedzą już o tego rodzaju błyskawicznej komunikacji. Stworzyli już nawet na jej opisanie odpowiednie terminy: spójność kwantowa oraz nielokalna interakcja. Liczni naukowcy sugerują, że ta natychmiastowa łączność zachodzi w „miejscu” stanowiącym podłoże fizycznej rzeczywistości. Fizyk David Bohm nazwał to „miejsce” porządkiem niewidzialnym, a naszą fizyczną rzeczywistość porządkiem widzialnym. Biolog Rupert Sheldrake nazywa to „miejsce” polem morfogenetycznym. Lynne McTaggart napisała książkę, która jest poświęcona naukowym badaniom tego „miejsca” błyskawicznej komunikacji. Nazywa je polem i taki też jest tytuł tej książki (The Field - Pole). Moja recenzja tej książki znajduje się pod adresem http://www.subtleenergies.com/

Opierając się na pracy Satyendry Natha Bosego, Albert Einstein przewidział w roku 1924, że jest możliwe, by dwa lub więcej atomów było w tym samym kwantowym stanic, a ich długości fal silnie oddziaływały na siebie. Ten stan rzeczy jest nazywany kondensatem Bosego-Einsteina (BEC). Minęło sporo czasu, zanim potwierdzono BEC laboratoryjnie. Osiągnięto to w roku 1995 za pomocą małej grupy atomów sprowadzonych do jednej milionowej stopnia powyżej zera absolutnego. Fizycy, którzy tego dokonali, otrzymali za to nagrodę Nobla w roku 2001.

Składający się z wielu atomów BEC byłby w efekcie nieskończenie gęstą substancją. Wierzymy, że ORMUSy mogą stać się BEC w temperaturze pokojowej. Jeśli to prawda, mogłyby one stać się podstawa systemu błyskawicznej, nielokalnej łączności w rodzaju mistycznego połączenia, które od tysięcy lat opisują mędrcy tego świata. Nazwijmy ten system komunikacji „Innernetem”.

Naszym zdaniem ORMUSy muszą osiągnąć pewien poziom koncentracji w organizmie, zanim dokonają kwantowego skoku ku lepszej, świadomej, spójnej łączności z Innernetem. Pomóc w tym może zażywanie ORMUSów, lecz ta spójność jest także funkcją czegoś, co starożytni mędrcy nazywali „jednopunktową świadomością”.

Jeśli zmieniamy przyciski na naszym pilocie z dobrego samopoczucia na złe, tworzymy w powietrzu interferencyjne wzory. W podobny sposób te wzory mogą uniemożliwić ORMUSom wejście w spójny stan BEC. Jeśli zażywamy ORMUSów, nie wiedząc, jak skupiać się na tym, czego chcemy, możemy przyciągać to, czego nie chcemy.

Istnieją dowody na to, że ORMUSy wzmacniają spójną komunikację w mózgu. Kilku ich badaczy przyjmowało różne ormusowe produkty, będąc podłączonym do elektroencefalografu (EEG). Wszyscy zauważyli, że ich półkule działały spójniej przez kilka minut od ich przyjęcia. Na około 10 minut weszli w bardzo głęboki stan medytacyjny „theta-delta”, mimo iż byli całkowicie przytomni i świadomi. Z raportami na ten temat zapoznać się można na stronie internetowej zamieszczonej pod adresem:

http://www.subtleenergies.com/ormus/tw/coherence.htm

Rozwiązania na przyszłość

Niektórzy sądzą, że wpływ ORMUSów na świadomość to jedynie „efekt placebo”, poza tym wątpią, czy mogą one pomóc przezwyciężyć takie problemy, jak kurczenie się zasobów ropy naftowej, głód i zmiany klimatyczne?

Przez wiele dekad szukałem sposobów na poprawę lub rozwiązanie tych problemów. Wpływ ORMUSów na rośliny powinien stanowić jasną odpowiedź na zarzuty krytyków, którzy traktują ich działanie jako „placebo”, oraz na wiele globalnych problemów.

Zmiany klimatyczne, wliczając w to globalne ocieplenie, wywoływane są przez wiele czynników, takich jak promieniowanie słoneczne, zmiany w ilości odbijanych promieni od powierzchni Ziemi oraz wzrost poziomu „gazów cieplarnianych”, takich jak zawarty w atmosferze dwutlenek węgla.

Według mnie zmiany klimatyczne oraz dotychczasowa gospodarka paliwowa są największymi zagrożeniami dla naszej cywilizacji i naszego gatunku. Uważam także, że ORMUSy posiadają potencjał mogący rozwiązać wszystkie te problemy. Oto dlaczego:

Po pierwsze, węgiel występujący w atmosferze pochodzi między innymi ze spalania paliw kopalnych, wycinania lasów, zmian w prądach morskich i topnienia wiecznej zmarzliny w rejonach Arktyki. Gdyby istniał sposób na zmniejszenie wydzielania węgla (na przykład poprzez wiązanie go w drzewach, ziemi, wodzie morskiej i roślinach uprawnych), uwolniłoby to atmosferę od dwutlenku węgla (jednej z głównych przyczyn zmian klimatycznych) i zamknęło go tam, gdzie nie byłby już gazem cieplarnianym.

Wygląda na to, że ORMUSy mogą znacząco zwiększyć wzrost roślin, co zwiąże z kolei więcej węgla. W 53 (3/2007) numerze Nexusa dr Roger Taylor opisał, jak zastosowanie ORMUSów z wody morskiej niemalże podwoiło produkcję rolną w ciągu roku. W tym artykule można zobaczyć także moje zdjęcie porównujące rozmiary drzew orzecha włoskiego hodowanych przez Esseńczyka.

Jedno z nich, które poddano działaniu ormusowego osadu z wody morskiej, było ponad cztery razy większe i wydało czterokrotnie większy plon niż drzewo hodowane naturalnymi metodami. Te zmiany w produkcji rolnej powinny być również zastosowane do wzrostu lasów. Wzrost biomasy to również wzrost produkcji biopaliw.

Po drugie, ORMUSy znacząco wspomagają podziemny ekosystem. Pod ziemią znajduje się prawdopodobnie więcej biomasy niż na powierzchni. Jednym z jej najważniejszych składników są grzyby mikoryzowe.

Ormusowy osad z morskiej wody podwaja masę grzybów mikoryzowych w glebie w ciągu miesiąca od jego zaaplikowania. Ponieważ te grzyby mogą urosnąć do takich rozmiarów, że mogą stać się największymi organizmami na Ziemi - tworząc podziemną macierz łączącą wszystkie drzewa i rośliny na ogromnych połaciach terenu - zastosowanie ORMUSów może znacznie zwiększyć zatrzymywanie węgla w glebie.

Po trzecie, grzyby mikoryzowe karmią rośliny, rozpuszczając zawarte w glebie minerały i transportując je do roślin, z którymi żyją w symbiozie. Ich obecność zmniejsza potrzebę stosowania odżywek i nawozów. Większość stosowanych obecnie nawozów i substancji odżywczych pochodzi z przetwarzania ropy naftowej i muszą być one transportowane przy użyciu pojazdów napędzanych wytwarzanymi z niej paliwami, dlatego zmniejszenie potrzeby stosowania nawozów o połowę znacznie zmniejszy wydzielanie węgla do atmosfery.

Po czwarte, substancje rozpuszczone i przetransportowane przez grzyby do współżyjących z nimi roślin pozostaną biodostępne i w ostateczności dostaną się do wody oceanicznej, gdzie będą stanowić pokarm dla oceanicznych mikroorganizmów, które zatrzymują najwięcej węgla. Poza tym te mikroorganizmy stanowią jedną trzecią całej ziemskiej biomasy i odgrywają ważną rolę w ziemskim klimacie.

ORMUSy są prawdopodobnie najlepszym sposobem na wywołanie zmian w istniejących strukturach - na przykład takich instytucjach, jak korporacje, rządy lub religie - bowiem udoskonalają więzy miłości. Mogą też pomóc nam poprawić nasze zdrowie i ograniczyć naszą zależność od jedzenia i energii.

Gdy ludzie mówią o przypuszczalnych katastrofach geologicznych, ekonomicznych lub społecznych, boją się zwykle, że pozbawią one ich potrzebnych rzeczy. Nic zdają sobie sprawy, że te struktury muszą ulec zmianie albo nadal będą utrudniać życie. Z ORMUSami możemy dokonać zmian w strukturach bez wywoływania ogólnej zapaści, która mogłaby towarzyszyć ich likwidacji.

Wiem, że żyjemy w czasie wielkich zmian, ale zmiany te nie muszą oznaczać zagrożenia.

Ludzie współpracujący ze swoimi sąsiadami mają większą szansę na dobrobyt niż ci, którzy zamykają się w bunkrach wraz z zapasami żywności, paliwa i broni.

Myślę, że najbardziej zbawienną rzeczą, jaką mogą przynieść ORMUSy, jest „błyskawiczna karma”. Zauważyłem, że moje pragnienia i obawy ukazują się tym szybciej, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin