Michalski Siwy strzelca strój.txt

(322 KB) Pobierz
        
        
            Zenon Janusz Michalski
        
            Siwy strzelca str�j -
          rzecz o J�zefie Pi�sudskim
        
        "Krajowa Agencja Wydawnicza", 
          ��d� 1989
        
          Je�eli zdecydowa�em si� na 
        napisanie do tej ksi��ki 
        kr�tkiej przedmowy, uczyni�em to 
        nie dlatego, by jako� 
        szczeg�lnie fascynowa�a mnie 
        posta� jej bohatera. Je�li 
        zdecydowa�em si� na skre�lenie 
        tych paru kartek, zrobi�em to 
        dlatego, �e po�wi�cona tyle 
        wa�nej, co kontrowersyjnej 
        postaci naszych najnowszych 
        dziej�w eseistyczna ksi��ka 
        Zenona J. Michalskiego stwarza 
        znakomit� okazj� po temu, by 
        podzieli� si� z jej Czytelnikami 
        pewnymi przemy�leniami, 
        dotycz�cymi naszego w�asnego 
        stosunku do naszych dziej�w - 
        zw�aszcza najnowszych - w og�le, 
        za� do ich wybitnych autor�w w 
        szczeg�lno�ci. 
          Niedawny by� to czas, kiedy z 
        r�nych stron podnosi�y si� u 
        nas g�osy o potrzebie zerwania z 
        fakt�w naszej przesz�o�ci zas�on 
        milczenia, oczyszczenia obrazu 
        dziej�w z propagandowej ple�ni, 
        zape�nienia zobiektywizowan� 






        tre�ci� bia�ych do niedawna 
        plam. Niemal ka�dy, kto zabiera� 
        g�os w tej sprawie uroczy�cie 
        deklarowa�, �e czyni to z 
        obowi�zku walki o prawd� 
        dziejow�, o t� prawd�, kt�rej 
        przeciwstawi� si� niepodobna. 
        Bo kt� �mia�by by�... przeciw 
        prawdzie? Ka�dy wi�c, kto umia� 
        trzyma� pi�ro w r�ku i poczu� w 
        sobie do tego powo�anie, j�� 
        przyst�powa� do zbo�nego dzie�a 
        "odk�amywania" naszej historii, 
        z puklerzem prawdy w d�oni, jak 
        mu serce i umiej�tno�ci 
        dyktowa�y. Dosz�o do tego, �e 
        nawet organizacje spo�eczne 
        pocz�y podejmowa� uchwa�y, 
        dekretuj�ce, co ow� historyczn� 
        prawd� jest, a co nie jest. I 
        c� si� okaza�o? Ot� to, �e 
        owych prawd podawanych jako 
        jedynie prawdziwe jest tyle, ile 
        ca�kiem wsp�czesnych nam 
        wybor�w politycznych, �e ka�da 
        polityczna opcja niesie ze sob� 
        swoj� w�asn� prawd� historyczn�, 
        kt�ra nie zgadza si� z prawd� 
        zwolennik�w innych opcji i wcale 
        nie musi pozostawa� w 
        jakimkolwiek zwi�zku z t� 
        prawd�, kt�r� stara si� okre�li� 
        powa�na, naukowa historiografia. 
          Nie jest to tylko przypadkiem 
        naszego narodu, �e ka�de 
        w�a�ciwie jego pokolenie, 
        przynajmniej w czasach 
        nowo�ytnych, stawia�o i stawia 
        swojej przesz�o�ci swoje w�asne 
        pytania, d���c do tego, aby 
        przez odwo�anie si� do wiedzy 
        historycznej cho� po cz�ci 
        wyja�ni� swoje w�asne, 
        tera�niejsze problemy, w 
        szczeg�lno�ci te, kt�re tycz� 
        aktualnego po�o�enia kraju i 
        narodu oraz perspektyw na 
        przysz�o��. Nie miejmy jednak 
        z�udze�, �e si�gamy w przesz�o�� 
        z bezinteresownej mi�o�ci do 
        prawdy, z nieprzepartej ch�ci 
        poznania tego, jak to niegdy� 
        by�o naprawd�. Je�eli bowiem 
        historia - pisa�em tak przed 
        paroma laty i powtarzam raz 






        jeszcze - budzi�a i pobudza 
        wci�� tak �ywe zainteresowanie - 
        jak mo�emy to obserwowa� nie 
        tylko w chwilach zaostrzenia 
        napi�� spo�ecznych i 
        politycznych - to dlatego, �e my 
        sami mamy do niej okre�lony 
        stosunek, jak najdalszy od 
        bezinteresownej ciekawo�ci, 
        w�a�nie - je�li wolno nam tu 
        u�y� brzydkiego s�owa - 
        najzupe�niej interesowny. 
        Ka�dy z nas, ludzi �yj�cych w 
        okre�lonym czasie i miejscu, w 
        danym spo�ecze�stwie, ma jaki� 
        pogl�d na sprawy dzisiejsze, na 
        konflikty i problemy, kt�re 
        stawia przed nami wsp�czesno��. 
        Ka�dy te� z nas nosi w sobie 
        jaki� system warto�ci, skoro 
        uwa�a co�, co istnieje, za dobre 
        b�d� z�e, ma jak�� swoj� prawd� 
        o dniu dzisiejszym i jak�� 
        w�asn� wizj� jutra, a to 
        wszystko podbudowane jak�� 
        histori�, jakim� wyobra�eniem o 
        przesz�o�ci, kt�ra uwarunkowa�a 
        to, �e jest dzisiaj tak jak 
        jest, a jutro b�dzie tak samo 
        lub zgo�a inaczej. Ka�dy z nas 
        nosi wi�c w sobie swoj� w�asn� 
        prawd� o �wiecie, kt�ra jest 
        jednocze�nie - bo nie mo�e by� 
        inaczej - jego prawd� 
        historyczn�. Wyznacza j� nie 
        tylko i nie tyle nawet to, jak 
        to niegdy� rzeczywi�cie by�o, 
        ile jego w�asna, ludzka wizja 
        �wiata i wintegrowany w ni� 
        system warto�ci. By�o tak 
        dawniej i tak jest dzisiaj, i 
        dlatego w�a�nie wszelkie walki 
        ideowe tocz�ce si� w ka�dej 
        wsp�czesno�ci - tak samo lat 
        temu dwie�cie, jak i dzisiaj 
        ogarnia�y i obejmuj� r�wnie� 
        obszar historii, s� bojami o 
        ocen� przesz�o�ci. Tak�e nasz 
        system warto�ci okre�la - co 
        sk�onni jeste�my uzna� z 
        przesz�o�ci za wa�ne, a co za 
        nieistotne, co za dobre, a co za 
        z�e, a nieraz nawet, co za... 
        prawdziwe, a co za fa�szywe. 
        Zwracamy si� do przesz�o�ci w 






        oczekiwaniu zweryfikowania, przy 
        pomocy wiedzy historycznej, 
        naszych w�asnych prawd 
        historycznych. Kiedy za� owa 
        wiedza nie mo�e nam dostarczy� 
        ich potwierdzenia, lub im wprost 
        zaprzecza, w�wczas naj�atwiej 
        oskar�amy j� o to, �e nie jest 
        ona niczym innym jak k�amstwem.
          Tak wi�c z prawd� i fa�szem w 
        historii wcale nie jest tak 
        prosto, jak si� nam nieraz 
        zdaje, bowiem zbyt cz�sto i 
        ch�tnie ��damy od wiedzy 
        historycznej potwierdzenia 
        naszych w�asnych prawd 
        historycznych, o kt�rych 
        s�uszno�ci jeste�my dog��bnie 
        prze�wiadczeni, zamykaj�c si� 
        hermetycznie przed takimi 
        prawdami, kt�re s� dla nas 
        niewygodne: te najch�tniej 
        oceniamy jako po prostu 
        k�amstwa. Nawet wtedy, kiedy... 
        s� one naukowo i mo�liwie 
        wszechstronnie udokumentowanymi 
        prawdami. 
          Zw�aszcza wtedy, kiedy te 
        ostatnie pozostaj� poza naszym 
        zasi�gfiem. Bohater ksi��ki Z. 
        J. Michalskiego w Polsce Ludowej 
        szcz�cia do historyk�w nie mia� 
        - ani oni do niego - a przez 
        d�ugie lata by� on postaci� b�d� 
        przemilczan�, b�d� 
        karykaturowan�. Gdzie� w 
        wysokich politycznych progach 
        �ywiono zapewne nadziej�, �e 
        czas przyniesie zapomnienie i 
        pogr��y t� z wielu wzgl�d�w 
        niewygodn� figur� w historyczny 
        niebyt. Ale tak si� nie sta�o, 
        bo sta� si� nie mog�o. Jako za� 
        wok� tej postaci ju� wcze�niej 
        uros�a legenda, wieloletnie 
        przemilczenia hamuj�c rozw�j 
        zobiektywizowanej, historycznej 
        wiedzy, nie tylko legendy tej nie 
        wygasi�y, a przeciwnie: w�a�nie 
        j� utrwali�y. Od�y�a te� ona w 
        chwilach przesile�: najpierw z 
        ko�cem lat 60_tych, p�niej ze 
        zdwojon� si�� w pocz�tku lat 
        80_tych. Wielu z nas ma to 
        dobrze utrwalone w pami�ci. 






        Dopiero w ostatniej dekadzie - 
        je�li nie liczy� paru 
        wcze�niejszych wyj�tk�w, kt�re 
        nie czyni�y jednak wiosny - 
        nast�pi� znacz�cy post�p, co si� 
        tyczy powa�nych, naukowych bada� 
        nad bohaterem legendy, zacz�to 
        te� wprowadza� znacz�ce korektury 
        do jego portretu w historycznych 
        syntezach. Napawa to 
        optymizmem, ale tylko tych, 
        kt�rym zale�y na dotarciu do 
        historycznej prawdy niezale�nie 
        od tego, jak dalece b�dzie ona 
        zaprzecza�a legendzie, i tej dla 
        bohatera chwalebnej, i tej - bo 
        jest i taka - legendzie czarnej, 
        dla bohatera niezmiernie 
        krytycznej. Bo opr�cz legendy - 
        bia�ej czy czarnej - powinna 
        istnie� i rozwija� si� rzetelna 
        wiedza, kt�ra mo�e - i nie tylko 
        ona - da� podstaw� do krytycznej 
        weryfikacji legendy. 
          Historia, ta pisana przez 
        historyk�w, jest dialogiem 
        historyka z przesz�o�ci�, ale 
        zarazem tak�e i dialogiem autora 
        z jego spo�ecze�stwem, kt�re o 
        tej przesz�o�ci ma - bo ma do 
        tego pe�ne prawo - sw�j w�asny, 
        ukszta�towany s�d. R�wnie� 
        ksi��ka Z. J. Michalskiego jest 
        zaproszeniem do dialogu: nie 
        tylko z przesz�o�ci�, lecz 
        przede wszystkim ze 
        wsp�czesnymi pogl�dami 
        czytelnik�w. Jest zaproszeniem 
        tym ciekawszym, �e - co by�o 
        za�o�eniem autora ksi��ki - 
        wci�gaj�cym czytelnika w 
        dyskusj� z autorem, kt�ry 
        otwarcie prezentuje swoje 
        argumenty przemawiaj�ce b�d� 
        nie - odpowied� nale�y do 
        czytelnik�w, kt�rzy wezm� udzia� 
        w dialogu - za s�uszno�ci�, b�d� 
        nie, proponowanych s�d�w. To, 
        czy si� na nie zgodzimy, czy te� 
        nie, zale�e� b�dzie zar�wno od 
        si�y perswazyjnej Autora, jak i 
        od nas, jego czytelnik�w, od 
        naszego intelektualnego i - nie 
        kryjmy tego - tak�e 
        emocjonalnego stosunku do tego, 






        co s...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin