0:00:02:Dobrze, nie marnujmy słów, Jest pan zbiegłym więniem Rzeszy. 0:00:06:Dotšd szczęliwie nas pan unikał. 0:00:09:Dotarł pan do Casablanki. 0:00:10:Moim obowišzkiem jest dopilnować, żeby pan pozostał w Casablance. 0:00:13:To czy się panu uda czy nie, jest doć problematyczne. 0:00:15:Wcale nie. Każda wiza|musi nosić podpis kapitana Renault. 0:00:18:Kapitanie, czy to możliwe, żeby Herr Laszlo dostał wizę? 0:00:21:Obawiam się, że nie. Żałuję. 0:00:23:Może spodoba mi się w Casablance. 0:00:26:A pani? 0:00:27:- O mnie nie trzeba się martwić.|- To wszystko? 0:00:31:Bez popiechu. Ma pan dużo czasu. 0:00:34:Możecie zostać|w Casablance na zawsze.... 0:00:37:lub już jutro być w Lizbonie.|Pod jednym warunkiem. 0:00:40:Mianowicie? 0:00:41:Zna pan przywódców podziemia|w Paryżu, Pradze... 0:00:45:...Brukseli, Amsterdamie,|Oslo, Belgradzie i Atenach. 0:00:48:- Nawet w Berlinie.|- Tak, nawet w Berlinie. 0:00:51:Jeli poda mi pan ich nazwiska|i adresy, otrzyma pan rano wizę. 0:00:56:I honor służenia III Rzeszy. 0:00:59:Byłem w niemieckim obozie koncentracyjnym przez rok. 0:01:01:Taki honor wystarczy na całe życie. 0:01:03:Poda pan nazwiska? 0:01:06:Skoro nie wydałem ich w obozie... 0:01:09:...gdzie mielicie lepsze|"metody perswazji"... 0:01:12:to na pewno nie wydam ich teraz. 0:01:15:Zresztš co z tego, gdybycie wyledzili i zabili ich? 0:01:17:Co z tego, że zabijecie nas wszystkich? 0:01:19:W każdym kšcie Europy setki, tysišce|innych zajmie nasze miejsce. 0:01:23:Nawet nazici nie potrafiš zabijać tak szybko. 0:01:26:Panie Laszlo, rozumiem teraz|dlaczego słynie pan z elokwencji. 0:01:29:Ale w jednym pan się myli. 0:01:31:Powiedział pan, że wrogów Rzeszy można zastšpić innymi. 0:01:33:To prawda. Ale z jednym wyjštkiem. 0:01:35:Nikt nie zastšpi pana,|jeli... 0:01:38:nastšpi wypadek|podczas próby ucieczki. 0:01:41:Nie omielicie się mi tu zagrozić. 0:01:43:To cišgle nie jest okupowana Francja. 0:01:45:Jakiekolwiek pogwałcenie neutralnoci|spowoduje reakcję kapitana Renauld. 0:01:48:- W miarę moich sił.|- Dziękuję. 0:01:51:A propos, wczoraj interesował się|pan Signorem Ugarte. 0:01:55:Tak. 0:01:57:Ma pan dla niego jakš wiadomoć? 0:01:59:Nic ważnego. Mogę z nim teraz pomówić? 0:02:02:Sšdzłbym, że rozmowa byłaby teraz tylko monologiem. 0:02:05:Signor Ugarte nie żyje. 0:02:13:Piszę włanie raport. 0:02:15:Jeszcze się nie zdecydowalimy, czy popełnił samobójstwo... 0:02:18:czy zginšł podczas|próby ucieczki. 0:02:21:- Skończył już pan z nami?|- Tymczasem. 0:02:24:Miłego dnia. 0:02:30:Bez wštpienia teraz skontaktujš się z czarnym rynkiem. 0:02:32:Przepraszam, kapitanie. 0:02:34:Mamy kolejny problem wizowy. 0:02:37:Wprowad jš. 0:02:48:Przykro mi, ale musimy pertraktować z policjš. 0:02:51:To zadanie dla Signora Ferrari. 0:02:54:Bardzo przydatne jest znać Signora Ferrari. 0:02:56:Ma niemal całkowity monopol na tutejszy czarny rynek. 0:02:59:Znajdziecie go w Błękitnej Papudze. 0:03:01:Dziękuję. 0:03:15:Nie załamujcie się. 0:03:16:Może dogadacie się z kapitanem Renault. 0:03:20:- Czeć, Ferrari.|- O, dzieńdobry, Rick. 0:03:22:Jest już samochód. Wezmę przesyłkę. 0:03:25:- Nie ma popiechu. Kazałem już to wysłać. Napij się.|- Nie pijam rano. 0:03:27:Za każdym razem, gdy sam posyłasz mi towar,|zawsze trochę brakuje. 0:03:31:Koszty transportu, chłopcze, koszty transportu. 0:03:33:Siadaj. 0:03:34:Chciałbym z tobš o czym pomówić. 0:03:39:Burbona proszę. Smuci mnie bardzo los Ugarte. 0:03:41:Ty tłusty hipokryto!|Nie żałujesz go ani trochę bardziej niż ja. 0:03:44:Oczywicie. 0:03:45:Martwi mnie tylko to, że Ugarte nie żyje |i teraz nikt nie wie, gdzie sš listy. 0:03:49:Praktycznie nikt. 0:03:50:Gdyby dostały się w moje ręce, zrobiłbym na nich fortunę. 0:03:53:Ja też, a jestem biedny. 0:03:55:Mam propozycję dla tego kto ma te listy. 0:03:57:Zajmę się całš transakcjš, wezmę na siebie całe ryzyko... 0:03:59:i upłynnię je za mały procent. 0:04:02:A koszty transportu? 0:04:04:Na pewno będš|jakie dodatkowe opłaty. 0:04:07:Takš propozycję miałbym dla posiadacza listów. 0:04:09:Powiem mu, jeli się pojawi. 0:04:11:Rick, kładę karty na stół. Sšdzę, że wiesz, gdzie one sš. 0:04:14:Jeste w dobrym towarzystwie.|Renault i Strasser też tak sšdzš. 0:04:22:Dałem im szansę przeszukać mój lokal. 0:04:26:Rick, nie bšd głupi. Zaufaj mi.|Potrzebujesz wspólnika. 0:04:29:Wybacz, muszę wracać. 0:04:34:- Dzień dobry.|- Signor Ferrari to ten grubas przy stole. 0:04:42:Takiego skarbu|nie znajdzie pani w całym Maroko. 0:04:45:Tylko 700 franków. 0:04:46:Oszukuje cię. 0:04:48:Nieważne, dzięki. 0:04:50:Ach, dama jest przyjaciółkš Ricka? |Dla przyjaciół Ricka mamy mały rabat. 0:04:53:Powiedziałem 700 franków? Może pani to mieć za 200. 0:04:56:Wybacz,|ale nie byłem w stanie cię wczoraj przyjšć. 0:04:59:Nieważne. 0:05:00:Dla specjalnych przyjaciół Ricka mamy specjalny rabat. 0:05:03:100 franków. 0:05:04:Twoje opowiadanie bardzo mnie poruszyło. A może to bourbon. 0:05:07:Mam obrusy, serwetki... 0:05:09:- Naprawdę, nie jestem zainteresowana.|- Chwileczkę. 0:05:12:Dlaczego przyszła? Żeby powiedzieć mi,|czemu zostawiła mnie w Paryżu na stacji? 0:05:15:Tak. 0:05:16:Powiedz mi teraz, jestem dzi trzewy. 0:05:19:Raczej nie. 0:05:21:Zostałem z biletem kolejowym.|Mam prawo wiedzieć. 0:05:25:Widziałam cię wczoraj. 0:05:28:Rick, którego znałam w Paryżu,|zrozumiałby. 0:05:31:Ale ten, który patrzył na mnie|z takš nienawiciš... 0:05:35:Wkrótce wyjeżdżam,|i nigdy się już nie zobaczymy. 0:05:39:Mało o sobie wiedzielimy, |kiedysię w sobie zakochalimy w Paryżu. 0:05:43:Zostawmy to tak, może zapamiętamy|Paryż a nie Casablankę. 0:05:48:Nie tę ostatniš noc. 0:05:50:Odeszła,|bo wiedziała, jak będzie? 0:05:53:Cišgłe ukrywanie się przed policjš, cišgłe uciekanie... 0:05:56:Możesz w to wierzyć, jeli chcesz. 0:05:58:Już nie uciekam. Osiadłem. 0:06:01:Nad barem, to prawda. 0:06:03:Przyjd do mnie na górę.|Będę czekał. 0:06:08:Pewnego dnia okłamiesz Laszlo. 0:06:11:I przyjdziesz. 0:06:14:Nie, Rick. 0:06:16:Nie, bo widzisz... Victor Laszlo jest moim mężem. 0:06:19:I był także wtedy|gdy znalimy się w Paryżu. 0:06:27:Włanie mówiłem panu Laszlo,|że nie mogę mu pomóc. 0:06:32:Wieci się rozniosły. 0:06:34:Kieruję nielegalnymi operacjami,|mam wpływy i szacunek. 0:06:39:Nie mogę ryzykować dla pana Laszlo. 0:06:42:Ale pani to inna sprawa. 0:06:44:Ferrari sšdzi, że można by|dla ciebie załatwić wizę wyjazdowš. 0:06:48:- Tylko dla mnie?|- Tylko jednš. 0:06:52:Ja zostanę i będę próbował.|Na pewno za jaki czas... 0:06:55:Cóż, chyba mogę być szczery. 0:06:57:Pański wyjazd byłby cudem.|A Niemcy zakazali cudów. 0:07:00:Interesujš nas tylko dwie wizy, Signor. 0:07:02:- Ilsa, nie mów pochopnie.|- Nie, Victor. 0:07:05:Musicie to przedyskutować. 0:07:07:Przepraszam. Będę przy barze. 0:07:13:Nie pozwolę ci tu zostać. 0:07:15:Jed do Ameryki.|Jako się wydostanę i do ciebie dołšczę. 0:07:18:Ale, Victor, gdyby było inaczej... 0:07:20:Gdybym to ja musiała zostać... 0:07:23:i byłaby tylko jedna wiza, wzišłby jš? 0:07:25:Tak. 0:07:27:Rozumiem. 0:07:30:Kiedy miałam kłopoty żeby wyjechać z Lille... 0:07:32:dlaczego nie zostawiłe mnie tam? 0:07:33:A kiedy byłam chora w Marsylii |i na 2 tygodnie zatrzymałam cię, 0:07:38:i byłe w niebezpieczeństwie każdej minuty, dlaczego mnie nie opuciłe? 0:07:40:Chciałem, ale zawsze co mnie trzymało. 0:07:45:Bardzo cię kocham, Ilso. 0:07:48:Zachowam twój sekret. 0:07:51:Ferrari czeka na naszš odpowied. 0:07:53:Nie więcej niż 50 franków. 0:08:00:Już się zdecydowalimy. 0:08:02:Jak na razie, będziemy szukali dwóch wiz.|Dziękujemy panu bardzo. 0:08:05:Cóż, powodzenia. Ale bšdcie ostrożni. 0:08:07:- Wiecie, że was ledzš?|- Oczywicie. To im weszło w krew. 0:08:10:Właciwie to ma pan dużo szczęcia. 0:08:13:Co zmusza mnie, żeby dać panu radę. Nie wiem czemu, 0:08:16:...bo nic na tym nie zyskam. 0:08:18:Słyszał pan o Ugarte i listach tranzytowych? 0:08:21:Owszem, co słyszałem. 0:08:22:Nie znaleziono ich przy Ugarte podczas aresztowania. 0:08:26:- Wie pan, gdzie sš?|- Nie na pewno. 0:08:28:Ale zaryzykowałbym twierdzenie,|że Ugarte zostawił je u Monsieur Ricka. 0:08:33:To trudny partner.|Nigdy nie wiadomo co zrobi i dlaczego. 0:08:36:Ale warto spróbować. 0:08:38:Dziękuję bardzo. Miłego dnia. 0:08:41:Dziękuję za kawę, Signor. 0:08:43:Będzie mi jej brakować, jak wyjedziemy z Casablanki. 0:08:45:Dziękuję, że wypiła jš|pani ze mnš. 0:08:47: Miłego dnia państwu życzę. 0:08:59:- Pańskie zdrowie!|- Powodzenia. 0:09:01:- Pójdę już.|- Proszę rachunek. 0:09:03:Muszę pana ostrzec, to niebezpieczne|miejsce, pełne sępów. 0:09:07:- Wszędzie sępy. Dzięki za wszystko.|- Do widzenia. 0:09:09:Miło mi było pana poznać.|Przepraszam. 0:09:29:Panie Rick, staje się pan|swoim najlepszym klientem. 0:09:33:Co takiego! Podobasz mi się. 0:09:36:Zaczynasz żyć już jak Francuz. 0:09:38:Twoi ludzie zrobili mi nalot. 0:09:40:Ledwo zdšżylimy posprzštać przed otwarciem. 0:09:42:Mówiłem Strasserowi, że nie masz tych listów. 0:09:44:Kazałem im nabałaganić. 0:09:47:Wiesz,|że to robi wrażenie na Niemcach. 0:09:50:Rick, masz te listy tranzytowe? 0:09:53:Louis, jeste za Vichy czy za Wolnš Francjš? 0:09:55:Dobrze mi za takie pytania.|Sprawa zamknięta. 0:09:59:Wyglšda na to, że trochę się spóniłe. 0:10:09:Yvonne przeszła do obozu wroga. 0:10:11:Kto wie? Może na swój sposób|stworzy drugi front. 0:10:15:Pora pokomplementować Strassera.|Na razie. 0:10:19:Sasza! 0:10:21:Szampana. 0:10:22:Postaw cały rzšd. 0:10:23:Odtšd - dotšd. 0:10:26:Zaczniemy od dwóch. 0:10:36:Co powiedziałe? Mógłby uprzejmie powtórzyć? 0:10:38:To nie twój interes. 0:10:40:Zaraz nim będzie. 0:10:47:Nie lubię awantur w moim lokalu.|Doć polityki albo wynocie się. 0:10:55:Widzi pan, kapit...
rollopuchaty