Wylie Trish - N@rzeczona z sieci.pdf

(378 KB) Pobierz
390545395 UNPDF
Trish Wylie
N@rzeczona z Sieci
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Mary Margaret Sullivan i Sean O’Reilly weszli do hotelowego apartamentu.
– Sytuacja rozwinęła się niezupełnie po naszej myśli – rzekł Sean. – Nie pozostaje nam
nic innego, jak pogodzić się z faktem, że mamy do dyspozycji jedno łóżko.
Nim Maggie zdążyła to jakoś skomentować, Sean, ku jej zdumieniu, rzucił się na
olbrzymie łoże. Przez chwilę leżał na wznak, potem odwrócił się na bok i podparł ręką głowę.
– Już chcesz spać? – zdziwiła się. Poklepał materac.
– Skądże. Chodź tutaj.
Maggie gwałtownie pokręciła głową.
– Przecież widzę, że chętnie położysz się koło mnie – dodał Sean, puszczając perskie oko.
– Wiesz o mnie coś, czego sama nie wiem.
W głębi duszy też miała ogromną ochotę rzucić się na łóżko. Marzyła o tym, by się
wyspać.
Oboje pracowali dla telewizji. Tego dnia przez siedemnaście godzin jeździli z
policjantami poszukującymi zaginionego dwunastolatka. Akcja zakończyła się pomyślnie, bo
odnaleźli chłopca, który zziębnięty i głodny siedział w piwnicy opuszczonego domu na
peryferiach.
Maggie była wyczerpana. Jadąc do hotelu, liczyła na to, że wyciągnie się w wygodnym
łóżku, przykryje miękką, ciepłą kołdrą i spokojnie prześpi całą noc, lecz widok przystojnego,
wysokiego kamerzysty leżącego na małżeńskim łożu skutecznie odpędził myśl o odpoczynku.
Nie zamierzała dzielić z nim łóżka. W żadnym wypadku i za żadne skarby. Według niej
nawet w obecnych czasach przyjaźń między kobietą i mężczyzną ma granice, których nie
wypada przekraczać. Razem mogą spać jedynie dzieci, gdzieś tak do dziesięciu lat, a Sean
przekroczył ten wiek już ponad dwie dekady temu. Dokładnie liczył sobie trzydzieści trzy
lata, pięć miesięcy i cztery dni.
Skrzyżowała ręce na piersi i spokojnie powiedziała:
– Ja potrzebuję choćby minimum wygód, a ty, jak głosi fama, nawet na kamieniu śpisz
jak zabity. Skoro jesteś przyzwyczajony do braku komfortu, będzie ci dobrze na kanapie. Na
pewno jest wygodna.
Sean wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu.
– Na mebelku dla krasnoludka? Jestem za duży, nie zmieszczę się, choćbym złożył się jak
scyzoryk. Poza tym mam wzgląd na ciebie. Przecież nie zmrużysz oka, bo będzie gryzło cię
sumienie, że przez ciebie cierpię niewygody.
Maggie wybuchnęła zduszonym śmiechem.
– Moje sumienie nie ma zębów. Zresztą chętnie przekonam się, czy masz rację.
– Czy to moja wina, że hotel jest przepełniony i tylko ten apartament był wolny?
– Ani twoja, ani moja, ale jesteś mężczyzną i powinieneś przynajmniej udawać rycerza.
– Moja droga pani Austen, proszę nie zapominać, że żyjemy w innych czasach niż te,
które pani opisywała.
390545395.001.png
– Czasy zmieniają się szybciej niż zasady. Nie będę spać razem z tobą w jednym łóżku.
– Wobec tego pozostaje ci kanapa. Dla ciebie będzie w sam raz, bo jesteś niższa ode
mnie.
Maggie zerknęła na kanapę, a właściwie kanapkę, która sprawiała wrażenie wygodnej, ale
faktycznie była mała. Uśmiechnięty Sean znowu pogładził kołdrę.
– Dostaliśmy pokój dla nowożeńców, a wraz z nim podwójne łoże. Chcesz to
zmarnować?
Maggie roześmiała się, lecz gdy zauważyła podejrzany błysk w czarnych wyrazistych
oczach, uznała swój śmiech za niewczesny.
– Okropna strata – przyznała.
– A więc zgadzasz się! Postąpimy karygodnie, jeśli nie wypełnimy przeznaczenia
zaklętego w tych ścianach. Co za hańba, co za wstyd! – Odrobinę spoważniał, lecz nie
odrywał od Maggie błyszczących oczu. – Obiecuję, że będę grzeczny, jeżeli ty grzecznie
uśniesz.
Pomyślała, że spanie w takich warunkach może okazać się bardzo trudne lub wręcz
niemożliwe. Dotychczas półżartem flirtowali z sobą, traktując to jako niewinną rozrywkę,
lecz koleżeński flirt utrudniał obecną sytuację.
Przed kilkoma miesiącami Sean zachowywał się w stosunku do kobiet jak dziecko w
sklepie z zabawkami. Wtedy spanie z nim w jednym łóżku nie stanowiłoby problemu, bo
Maggie uważała nowego kamerzystę za sympatycznego współpracownika, ale nic więcej.
Potem wprowadziła się do mieszkania w tym samym domu, nawet na tym samym piętrze,
więc zaczęli widywać się poza pracą. Lepiej się poznali, a z czasem zaprzyjaźnili. Sean
przestał maniakalnie umawiać się na randki co i rusz z inną dziewczyną, a Maggie coraz
częściej myślała o nim na jawie i śniła po nocach.
Szczerze go lubiła, niewinny flirt dodawał uroku ich znajomości, ale spanie w jednym
łóżku nie wchodziło w grę.
Na dodatek w apartamencie dla nowożeńców! I w stanie skrajnego wyczerpania!
Takie okoliczności nie sprzyjały utrzymaniu kruchej granicy między przyjaźnią a... innym
układem. Maggie nie mogła pozwolić sobie na żadne „inne układy”, ponieważ najpierw
musiała uporządkować kilka spraw. Bardzo poważnych i wielce kłopotliwych.
– O co zakład, że nie oprzesz się pokusie?
Mówił głosem przepełnionym namiętnością, a taki ton burzył w Maggie spokój.
– Jesteś okropnie zarozumiały. Za chwilę pękniesz jak przekłuty balon.
– Na pewno nie pęknę.
– Wolałabym, żebyś został w całości. – Lekko pokręciła głową. – Wiesz co?
– Na razie nie wiem.
– Mam świetny pomysł! Zrobimy o tobie program rozrywkowy. Co ty na to?
– Zastanowię się.
Zdjęła żakiet, przysiadła na brzegu kanapy, wyjęła spinki z włosów, potrząsnęła głową i
kasztanowate loki opadły wokół twarzy.
Sean chrząknął, więc zerknęła na niego spod rzęs.
390545395.002.png
– Obiecaj, że zostaniesz na swoim miejscu – zażądała.
– Nie obiecuję. Ale jeśli rozbierzesz się do końca... Za coś takiego jestem gotów odstąpić
ci łóżko.
Położyła dłoń na szyi, aby nie dostrzegł zdradziecko pulsującej żyły. Pomasowała kark,
by zatuszować cel swego gestu.
– Chętnie kupię bilet na twój występ, Maggie.
– Musiałabym się przekwalifikować, a na razie życie nie zmusza mnie do zmiany
zawodu.
– Hm, nie zawsze życie nas do czegoś zmusza. Każdy może sam coś zmienić, jeśli
przyjdzie mu ochota.
Przestała masować kark i rzuciła Seanowi wymowne spojrzenie.
– Mówisz o sobie?
– Dlaczego? – Obojętnie wzruszył ramionami. – Nie całkiem się przekwalifikowałem.
– Powiedzmy, że to niewielka odmiana. Najpierw kręciłeś cenione filmy dokumentalne o
krajach ogarniętych wojną, a teraz robisz materiały do lokalnych, niezbyt ważnych
wiadomości.
Krzywo się uśmiechnął.
– Wielu uważa, że to degradacja.
– Zgadzasz się z tym? Jak po kilku miesiącach oceniasz nową pracę?
Patrzył na nią przez kilka długich chwil, po czym ironicznie wykrzywił usta.
– Opinia innych mnie nie interesuje, a sam ani trochę nie żałuję. Czy przypadkiem nie
próbujesz zmienić tematu? Mary Margaret, przyznaj się.
Uśmiechnęła się rozbawiona, ponieważ dla wszystkich była Maggie. Sean zaczął używać
jej dwóch imion dla żartu, gdy się przekomarzali. W apartamencie dla nowożeńców jego
słowa zabrzmiały pieszczotliwie.
– A ty, Seanie O’Reilly? Flirtujesz ze mną, żeby uniknąć poważnej rozmowy, tak?
– Nieprawda. Gdybyś była koło mnie, może uległbym pokusie, by zdradzić tajniki serca i
duszy.
– Faktycznie byś to zrobił?
Pytanie wisiało w powietrzu jeszcze długo po tym, jak przebrzmiały słowa. Sean zawahał
się, umknął wzrokiem.
– Gdybyś miała do mnie zaufanie... – rzekł cicho. – Gdybyś uwierzyła, że w nocy
zostawię cię w spokoju, może odpowiedziałbym na kilka pytań.
Maggie gorączkowo rozważała propozycję. Dotychczas ich rozmowy ograniczały się do
zwykłych, banalnych tematów, ot, praca, rodzina, znajomi. Omawiali też filmy, książki i
bieżące wydarzenia, lecz nie zagłębiali się w poważniejsze problemy. Mimo to Maggie była
przekonana, że wyznają podobny system wartości, dlatego chciałaby wiedzieć o Seanie coś
więcej. Intrygowało ją, dlaczego zrezygnował z pracy w dalekich krajach. Łudziła się, że taka
informacja pomoże ułożyć wszystko inne w należytym porządku, dzięki czemu powstanie
pełniejszy obraz.
Właśnie nadarzała się świetna okazja, którą aż żal zmarnować.
390545395.003.png
Pamiętała jednak o coraz częściej pojawiającym się erotycznym napięciu między nimi.
Jedyny wypróbowany sposób, by je przepędzić, polegał na obróceniu sprawy w żart i
rozśmieszeniu Seana. Nie mogła pozwolić sobie na romans, chociaż bardzo tego pragnęła.
Póki nad jej głową wisiała czarna chmura, miłość nie wchodziła w grę.
– Dobrze, zaufam ci, bo uważam cię za przyzwoitego człowieka.
Zaskoczony Sean spojrzał na nią, puścił perskie oko i uśmiechnął się.
– Jestem bardzo dobrym człowiekiem, zapewniam.
– Muszę wierzyć na słowo.
– Zaraz się przekonasz.
– Niestety, nie przekonam się. – Wstała i wyprostowana jak struna ruszyła do łazienki. –
Ufam ci, więc nic się nie zdarzy. – Odwróciła się, zerknęła przez ramię i uroczo się
uśmiechnęła. – Zasypię cię gradem pytań, zmęczysz się, uśniesz i będziesz chrapać do rana.
Długo wpatrywał się w zamknięte drzwi. Był zadowolony, bo zrobił duży krok naprzód.
Wielki, siedmiomilowy krok. Z nikim nie rozmawiał o powodach, które skłoniły go do
powrotu do kraju, bo dotąd nie poznał nikogo, kto byłby w stanie wysłuchać jego zwierzeń.
Czy Mary Margaret Sullivan to zniesie? Czy do końca wytrzyma koszmarne opowieści?
Czy go zrozumie? Musiał z kimś porozmawiać, aby wreszcie pozbyć się brzemienia. Od
pewnego czasu zdawało mu się, że Maggie jest tą właśnie osobą, której warto powierzyć
tajemnicę. Niewinny flirt był kamuflażem, ułatwiał osiągnięcie celu.
Niedługo się przekona, czy postąpił słusznie.
Może nareszcie zdobędzie prawdziwego przyjaciela, kogoś, kto pozna go na wylot.
Oczywiście nie wyjawi wszystkiego naraz, ale chciał zrobić początek.
Usłyszał kroki, odwrócił się i z wrażenia zaparło mu dech.
Uznał, że trudno będzie obnażyć duszę w łóżku z kobietą, która tak wygląda. Przez myśl
przemknęło mu kilka znacznie ciekawszych sposobów spędzenia nocy, a jeden
przyjemniejszy od drugiego.
Był pewien, że Maggie nie jest kokietką i nie zamierza go uwieść. Nic podobnego!
Zapewne tak wyglądała co wieczór przed pójściem spać. Włożyła prostą różową piżamę i w
jej wyglądzie nie było nic uwodzicielskiego. Niezwykłe wrażenie wywołał jednak fakt, że
wyglądała świeżo i delikatnie, jakby nietknięta przez okropności tego świata.
Pierwszy raz w życiu Seana ogarnęło podniecenie na widok kobiety w bawełnianej
piżamie.
– Słuchasz mnie?
Zamrugał i zmusił się, by spojrzeć w jej zielone oczy. Jak to się dzieje, że bez makijażu
Maggie jest piękniejsza? Siostry twierdziły, że to absolutnie niemożliwe.
– Słuchasz czy nie? – powtórzyła zniecierpliwiona, a gdy nadal milczał, dodała: –
O’Reilly, czasem zachowujesz się dziwacznie.
Obserwował ją, gdy zbliżała się do wielkiego łoża. Musiała pokonać sporą przestrzeń,
więc miał dużo czasu, aby napawać się jej urodą.
Przed łóżkiem stanęła niezdecydowana.
– Nie bój się – rzekł półgłosem. – Jest mnóstwo miejsca. Starczy dla nas.
390545395.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin