1_2008.pdf

(252 KB) Pobierz
1_08
MoŜe wczoraj, moŜe nie…
Za miasteczkiem, któŜ wie gdzie…
Prosto z domku tuŜ przy lesie,
Wiatr historię taką niesie:
polany, na których rozkwitają krokusy, a przy strumykach pewnie będzie
pełno przebiśniegów. – Dodał, a my natychmiast bardzo zapaliliśmy się na
taki spacer.
– Lecę się szykować! - Ola od razu pobiegła
wyciągać wiosenne ubrania i letnie buciki
sportowe na sobotni wypad, lecz tatuś zaczął nas
uświadamiać.
- Dzieci, w górach panuje trochę inny klimat.
Tam zima nadchodzi wcześniej i trwa dłuŜej niŜ
gdzie indziej.
- Ee.. – szepnęła mi do ucha Ola – przecieŜ im
wyŜej, tym bliŜej słońca, to powinno być na
odwrót. Ja nic nie rozumiem. – Zmarszczyła brwi i podrapała się w nos.
- Między szczytami, w dolinach i przełęczach panują chłody jeszcze długo.
Nawet latem, gdy u nas panują upały, tam panuje miły chłodek. – Mówił dalej
tatuś, a Ola słuchała go uwaŜnie, tylko co jakiś czas zerkała w okno. - Dlatego
na wiosenny wypad w góry naleŜy wziąć stroje zimowe. Przede wszystkim
naleŜy mieć dobre zimowe buty, które usztywniają stopy, bo tam na pewno
będzie jeszcze śnieg.
- I będzie ślisko? – Zapytałem. – Będziemy się wspinać?
- Z pewnością. Dlatego koniecznie spakujcie coś ciepłego do ubrania.
- O! A nie mówiłam! – Ola triumfalnie wskazała paluszkiem okno, a tam
frunął sobie jakiś wyjątkowo wczesny i mały motylek.
Mamusia urządziła nam bezlitośnie wczesną pobudkę. Wsiadając do
samochodu ledwo patrzyliśmy na oczy, a tatuś ładował do bagaŜnika plecaki
wypchane kanapkami, termosami z herbatą, naszymi ulubionymi batonikami,
czekoladkami oraz zapasowymi ubraniami – skarpety, rękawiczki, koszulki, a
nawet spodnie? Hm… zdziwiłem się, ale tatuś wie lepiej co jest potrzebne
dwójce rozbrykanych dzieciaków. Ola przespała prawie całą drogę, a ja
podziwiałem widoki z okna samochodu. Tata miał rację, szczyty wzniesień,
które mijaliśmy były całe ośnieŜone – tam nasza wiosna chyba jeszcze nie
bardzo dotarła. Dojechaliśmy do miejscowości Wisła Czarne i zostawiliśmy
samochód na parkingu. Zaspana Ola wygramoliła się ze środka i uwaŜnie
przyjrzała się najpierw świerkom rosnącym opodal, a następnie domkom o
spadzistych dachach oraz wzgórzom, po których ślizgały się promyki słońca i
z uśmiechem przyznała, Ŝe bardzo jej się tu podoba. Ja przeciągnąłem się i
rozprostowałem kości po długiej podróŜy, a tatuś po chwili obwiesił nas
plecakami i sam wziął trzy razy większy od naszych. Dodatkowo dostaliśmy
jeszcze jakieś duŜe foliowe wory i usłyszeliśmy, Ŝe idziemy doliną Czarnej
Wisełki.
- Popatrz tato jak tu fajnie, zielono, słonecznie i ciepło, po co nam te zimowe
Wiosna w tym roku przyszła trochę wcześniej. W naszym ogródku
ostatnie warstwy śniegu juŜ prawie stopniały w promieniach słońca, a
zmęczona zimą brunatna trawa zaczęła się chętnie zielenić. Tu i tam pokazały
się kwiatuszki – fioletowe kielichy krokusów i białe dzwoneczki
przebiśniegów. Codziennie biegaliśmy z Olą podglądać i liczyć ile zakwitło
nowych, a moja siostra co kilka minut wykrzykiwała swoje „achy” i „ochy”
na widok jakiejś oznaki wiosny. Nawet nasz kotek Pluszak wylazł z ciepłego
domku i przyglądał się kwiatkom, ale zaraz zwiał z powrotem. Było naprawdę
ładnie, gdy po błękitnym niebie wyścigowały się puchate chmurki, a ptaszki
świergotały na cały głos, jakby musiały przekrzyczeć samolot.
- Tomciu! Tomciu! Widziałam motylka!
- E… - spojrzałem na nią z powątpiewaniem – chyba za wcześnie na motyle.
- Za wcześnie! – Burknęła Ola i dmuchnęła w opadającą grzywkę.
- MoŜe to nie motyl, tylko wróbel? – spytałem niewinnie, a Ola
poczerwieniała i krzyknęła:
- Tak! MoŜe od razu sowa! PrzecieŜ wiem co to motyl, mówię ci, Ŝe
widziałam! Mamusiu! On mi dokucza. – PoskarŜyła się mamie, która zawołała
nas do domu. – On mówi, Ŝe widziałam wróbla.
- A nie widziałaś? – spytała mama.
- No… - zawahała się Ola - właściwie to widziałam, wiele razy…
- No i o co tyle krzyku? – Roześmiałem się razem z mamusią.
- Ale teraz widziałam motyla – moja siostra nie dała się zbić z tropu i
wskazała paluszkiem okno, a tam na trawniku beztrosko podskakiwał sobie
mały wróbelek. Wybuchliśmy śmiechem, a Ola, która najpierw stanęła jak
wryta, potem oburzyła się, Ŝe nikt jej nie wierzy, aŜ wreszcie roześmiała się z
nami.
- Jeśli chcecie spotkać wiosnę, to wybierzemy się w takie miejsce, gdzie ją na
pewno znajdziemy. – Powiedział tatuś i wytłumaczył nam, Ŝe pojedziemy do
Wisły - to takie miasto na Śląsku w górach Beskidach - a jeśli starczy nam sił i
chęci, to nawet moŜemy wejść na Baranią Górę. Tam moŜe znajdziemy całe
63294320.017.png 63294320.018.png 63294320.019.png
kurtki, przecieŜ ja się zaraz ugotuję… – Zaczęła jęczeć Ola.
- Na razie rozepnij sobie zamek, bo za chwilę wejdziemy w dolinę i wtedy
sobie podyskutujemy – odparł tata.
Lecz zanim weszliśmy w dolinę, naszym oczom ukazała
się mała łąka przy strumyku wybielona malutkimi kwiatuszkami -
wielka plantacja przebiśniegów.
- Och! - Ola była zachwycona, a ja chwyciłem aparat i zrobiłem
kilka zdjęć – przebiśniegi przy kamieniu, przebiśniegi w słonku,
przebiśniegi nad strumieniem, przebiśniegi i Ola, i jeszcze tatuś,
Ola i przebiśniegi, a potem poszliśmy w górę strumyka.
Gdy tylko weszliśmy w zacienioną dolinę, moja siostrzyczka szybko
zapięła zamek w kurtce. Choć nigdzie nie było widać śniegu, dawał się we
znaki taki chłód Ŝe byliśmy zdziwieni, a tata powiedział Ŝe to dopiero
początek naszej trasy, wyŜej będzie jeszcze dziwniej. Po kilku minutach
spaceru pod górkę pokazał się śnieg. Na razie był tylko na obrzeŜach drogi,
ale wkrótce dowiedzieliśmy się dlaczego było tak chłodno. W dolinie Czarnej
Wisełki zalegał śnieg i lód. Droga stała się tak śliska, Ŝe na początku nie
wiedzieliśmy jak stawiać nogi, Ŝeby nie wywinąć orła. Tej zimy miałem juŜ
zdecydowanie dość wywijania orłów – dobrze pamiętałem jak potem boli
siedzenie. Teraz zrozumieliśmy po co te zimowe buty i rękawiczki.
Dolina, którą szliśmy była bardzo malownicza, cały czas przy naszej
ścieŜce szemrał potok. Zmierzaliśmy do górskiego schroniska Przysłop.
- Jaka w tym potoku jest czysta woda! – ZauwaŜyłem, obserwując jak szybki
nurt ślizga się po omszałych kamieniach.
- Tak, prawdziwa woda źródlana. To są źródła rzeki Wisły. – Oznajmił tata, a
zdumiona Ola zawołała:
- To jest Wisła? A jak byłam w Krakowie, to tam teŜ płynęła Wisła czy to ta
sama? Bo tam wcale nie była taka czysta. – Siostra mrugnęła do mnie, bo
przypomniała sobie, Ŝe wtedy razem karmiliśmy kaczki i łabędzie pływające
po rzece i narzekaliśmy, Ŝe to Ŝadna przyjemność siedzieć w takiej brudnej
wodzie.
- Tak, to ta sama, tylko tam, niŜej wpływają do niej jeszcze inne rzeki i
strumyki nie zawsze czyste tak jak ta źródlana woda.
- Czy moŜna jej się napić? – Nachyliłem się nad wodą.
- MoŜna, tylko ona ma teraz ze dwa stopnie, czyli przeziębienie murowane.
- Zmarznie ci ryjek. – Zachichotała Ola, ale musiała sama sprawdzić i
zanurzyła paluszek w strumieniu. – Brrrr! Lodowata!
- To musimy przyjechać tu latem. – Orzekłem.
- Latem ta woda wcale nie jest cieplejsza, dlatego Ŝe wypływa ze źródeł, z
wnętrza ziemi. – Tatuś się uśmiechnął, widząc nasze zawiedzione, ale
zaciekawione miny i ruszyliśmy dalej.
Wędrówka była jeszcze dość długa, ale wreszcie doszliśmy do
schroniska. Było tam pełno narciarzy, którzy szusowali na pobliskim stoku, aŜ
troszkę im zazdrościłem.
- Jak to moŜe być, Ŝe u nas rosną kwiatki i zielona trawa, a tu pełnia zimy. –
Zadumała się Ola, śledząc jakiegoś narciarza, który gramolił się pod górę.
- I to jakiejś dziwnej zimy, bo po słonecznej stronie góry ludzie się opalali i
chodzili w koszulkach z krótkim rękawem, a z drugiej strony w szalikach i
ciepłych kurtkach zjeŜdŜają na sankach i nartach.
- Normalnie nienormalnie. – Przytaknęła siostra.
- Oj szkoda Ŝe nie mamy sanek – westchnąłem spoglądając na stok, który
bielił się zachęcająco..
- Oj, oj nie Ŝałuj, coś się wymyśli – pocieszył mnie tata – ale teraz idziemy coś
zjeść, wypić ciepłą herbatkę i chwilkę odpoczniemy, bo przecieŜ mamy
planować dalszą drogę.
W schronisku było ciepło i przytulnie. Usiedliśmy przy stole z
grubych drewnianych bali i spałaszowaliśmy część naszych kanapek z gorącą
zupą, kupioną na miejscu. Potem tatuś wyciągnął wory, które miał
zapakowane w plecaku.
- No to idziemy trochę pozjeŜdŜać. – Zakomunikował nam.
- Ale na czym? – westchnęła Ola, oblizując łyŜkę po zupie.
- Ano na tych poręcznych, składanych saneczkach – odparł tata wskazując
worki.
- He? – Zdumieliśmy się, ale szybko pojęliśmy o co chodzi i wybiegliśmy
radośnie na mały stok obok wyciągu narciarskiego, Ŝeby nie przeszkadzać
narciarzom. Tam tata przeszkolił nas z posługiwania się workosankami.
Okazało się Ŝe są takie śliskie i szybkie, Ŝe nie mogliśmy nad nimi
zapanować.
- Aaaaa! – Wrzeszczałem szczęśliwy pędząc w dół i zaparkowałem swoje
sanki w leśnych krzakach, podczas gdy Ola śmignęła obok, obracając się w
drodze jak bączek ze cztery razy i piszcząc z uciechy. ZjeŜdŜaliśmy jak
szaleni - tyłem, bokiem, czasem przodem, lądując raz po raz w jakiejś stercie
śniegu. Podrapani, przemoczeni, ale zadowoleni ślizgaliśmy się aŜ do
momentu gdy nasze worki w końcu się podarły i powędrowały do kosza.
Wtedy wróciliśmy z powrotem do schroniska ogrzać się i przebrać. Ola
pokiwała głową i rzekła, Ŝe teraz rozumie po co te skarpety i zapasowe
spodnie.
- Tatusiu, jeszcze nie widzieliśmy tych baranów na górze! – Przypomniała
sobie - no i domagamy się krokusów. Miały być krokusy!
Na szczyt góry trzeba było się jeszcze trochę powspinać, ale było
warto. Stoi tam wieŜa obserwacyjna, z której roztaczają się tak wspaniałe
widoki na całą okolicę, Ŝe długo sprzeczaliśmy się co najbardziej nam się tu
63294320.020.png
podoba. Ola rozglądała się, wyraźnie czegoś szukając, myślałem, Ŝe znów
motyli, ale w końcu zapytała:
- A gdzie te barany? PrzecieŜ to góra od baranów.
- Oleńko, to ten szczyt, na którym teraz jesteśmy nazywa się Barania Góra.
- Eee… A ja tak chciałam zobaczyć barana… - odparła zawiedziona, a ja
parsknąłem śmiechem.
- Ale popatrz tam. – Tatuś wskazał małą polankę nieopodal. Na południowym
stoku góry między drzewami śnieg juŜ stopniał i zieleniła się trawa a z niej
wystawało pełno krokusów. Ola rzuciła się w ich kierunku i chciała sobie
nazrywać cały bukiecik, ale powstrzymałem ją.
- Nie zrywaj kwiatków, one są pod ochroną.
- Pod jaką znowu ochroną? Ja tu nic nie widzę! –
Oburzyła się.
- Pewnych rzadkich roślin nie naleŜy zrywać, są
pod ochroną, moŜna je tylko podziwiać i
fotografować. Gdyby kaŜdy tak chciał zerwać
kilka, to pewnie byś juŜ ich tu nie znalazła,
popatrz ilu tu jest turystów i nikt nic nie zrywa – wyjaśnił tata. – No, wracamy
- postanowił i ruszył przed siebie.
- Tato, ale my przyszliśmy z tamtej strony! – Zawołałem.
- Masz rację. Weszliśmy tutaj doliną Czarnej Wisełki, a schodzić będziemy
doliną Białej Wisełki. Źródła Wisły zaczynają się właśnie od tych dwóch
potoków, więc muszą się połączyć w jedną rzekę. PokaŜe wam drugi szlak
turystyczny, który prowadzi na górę, gdzie nie ma baranów.
Widoki na tej trasie teŜ były piękne – wodospady, śnieŜne nawisy, a
wkrótce takŜe jezioro, które teŜ nazywa się Wisła Czarne. To właśnie tam
łączyły się dwa główne potoki Wisły. Woda w nim jest taka przeźroczysta, Ŝe
widać w nim pływające kropkowane pstrągi, a stamtąd był juŜ tylko kawałek
drogi do samochodu. Usiedliśmy w nim z radością, wymęczeni, ale
szczęśliwi.
- A w jeziorze były takie pstrągi! – Opowiadałem mamie po powrocie do
domu, gdy siedzieliśmy przy kolacji.
- A ja nie mogłam nazrywać korku… krokusów – powiedziała Ola, wgryzając
się w kanapkę - bo są pod obroną – wyjaśniła.
- A na workosankach to się dopiero pędzi po stoku!
- A w strumieniu woda była przezroczysta jak… jak nie wiem co! Czemu nie
puszczą nam takiej do kranów? – Chciała wiedzieć Ola.
- Bo dla wszystkich by nie wystarczyło – odpowiedziałem.
- A czemu rzeka Wisła w miastach jest taka brudna? – Zapytała ponownie i
podejrzliwie przyjrzała się swojej herbacie zanim chlipnęła.
- Dlatego Ŝe ludzie zanieczyszczają ją róŜnymi swoimi odpadami i
nieczystościami, a czy wiecie co powiedział o wodzie do nas Pan Jezus? –
zapytał nas tatuś – Powiedział KaŜdy, kto pije tę wodę, znowu pragnąć
będzie; ale kto napije się wody, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki,
lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku
Ŝywotowi wiecznemu. Jana 4:13-14
- Wujek to czytał dwa tygodnie temu na lekcji biblijnej, czytał teŜ Ŝe; Jeśli
kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. – przypomniałem sobie – uczyłem
się tego wiersza na pamięć.
- Tak Tomku, to napisane jest w ewangelii Jana 7;37.
- A co mamy pić? – zapytała Ola.
- To Pan Jezus ma dla nas prawdziwe słowa do naszego Ŝycia, czyste nie
zanieczyszczone jakąś inną obcą nauką. On chce nas poić tą Ŝywą wodą, która
da nam radość z Ŝycia tu na ziemi, a potem i w niebie. Mamy korzystać ze
słów, które On wypowiadał, zachowywać je i opowiadać innym.
- A ja teŜ znam wierszyk, którego uczyła mnie mama – nagle przerwała moja
siostra - Psalm 23 Pan jest pasterzem moim, Niczego mi nie braknie. Na
niwach zielonych pasie mnie. Nad wody spokojne prowadzi mnie. Duszę moją
pokrzepia.
- Tak Oleńko, Pan jest naszym pasterzem, prowadzi nas nad taką wodę jak
widzieliśmy, czystą i spokojną.
- Ale w Biblii napisane jest teŜ: Objawieniu 14:7 Bójcie się Boga i oddajcie
mu chwałę, (…) i oddajcie pokłon temu, który stworzył niebo i ziemię, i morze,
i źródła wód. - odezwała się mamusia, która słuchała nas z małym Maciusiem
na rękach.
- AleŜ oczywiście, to nasz Pan Bóg stworzył całe to piękno które mogliśmy
dzisiaj oglądać, a takŜe te źródełka, z których chcieliście pić wodę. On jest
twórcą piękna całej tej przyrody na ziemi.
Udała nam się wycieczka. Gdy tylko Maciuś podrośnie to pojedziemy
tam wszyscy, Ŝeby mogli zobaczyć jak tam jest pięknie. A moŜe namówimy
tatę, Ŝeby zabrał nas tam jeszcze latem?
Chodząc po górach dbaj o nogi
Ubieraj dobre buciki
Jak nie posłuchasz tej przestrogi
To będziesz mieć odgniaciki.
63294320.001.png 63294320.002.png
W diagramie ukryło się 9 wyrazów, ale ich literki
się rozsypały. Spróbuj odnaleźć nazwy
wymienionych ośmiu naczyń, zbierając pogubione
literki. Zostanie 11 liter, które ułóŜ tak, by
utworzyły hasło związane z opowieścią o
wycieczce Tomka i Oli. Pierwszy wyraz KUBEK
juŜ został odnaleziony.
c
d
b i ii i
o i ii i
a i ii i
k
d
m
z
r
w
u
e
a
h
b
k
s
e
o
e
KUBEK
CZERPAK
w tt
k
r
r
b
ś
z
WIADERKO
KONEWKA
iiii
p
k
a
b
z
c llll
CHOCHLA
BUTELKA
MISKA
DZBANEK
e
k
u
h
n llll
a
p
Hasło:
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
o
n
k
a
e
e
a
g
c
e
e
n
k
a
k
k
Rozpoznaj o kim mowa i wpisz imiona tych osób po
prawej stronie. Litery umieszczone nad cyframi
utworzą fragment „zaszyfrowanej obietnicy” od Pana
Boga, która jest zapisana w 43 rozdziale Księgi
Izajasza.
Na skos w lewo
Na skos w prawo
1 Stolica Polski
2 Aby pójść dalej trzeba zrobić
pierwszy...
4 Zachęca do kupowania
7 Domek dla pszczół
8 Stany Zjednoczone
11 Rolnik wykonuje ją przed siewem
1 Uniwersalne sanki wyciągnięte z
plecaka
2 Kwiatek znaleziony w górach
3 Chronią ręce od zimna
5 Schowane za powieką
6 Z tego wszystkiego to ja najchętniej
słodycze...
8 Część nogi
9 Rośnie na łące i pięknie pachnie
10 Kulawemu potrzebne do podpierania
- Był lekarzem, napisał jedną z Ewangelii. _ _ _ _ _ _
13 16 1
-Józef nazywany teŜ … (Dz. Ap. 4:36). _ _ _ _ _ _ _
9 3 15
-Pan Jezus zapytał go trzy razy: „miłujesz mnie?” _ _ _ _ _
12 10 8
-Bracia sprzedali go do Egiptu. _ _ _ _ _
19 11
-Olbrzym, którego pokonał Dawid. _ _ _ _ _ _
4 18
-Apostoł Paweł nazywał go umiłowanym synem (2 Tm. 1:2) _ _ _ _ _ _ _ _ _
Poziomo
12 Powierzone sekrety zachowujemy
jako....
13 Owoce i warzywa mają
mnóstwo…
6 7
_ _ _ _ _
-Wcześniej miał na imię Saul, a potem…
14
_ _ _ _ _ _
-Został wrzucony do lwiej jamy.
2 17 5
Zaczynając od środka muszli
ślimaka podąŜaj za linią,
a dowiesz się kto rozmawiał o Ŝywej
wodzie z Panem Jezusem.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
63294320.003.png 63294320.004.png 63294320.005.png 63294320.006.png 63294320.007.png 63294320.008.png 63294320.009.png 63294320.010.png 63294320.011.png 63294320.012.png 63294320.013.png 63294320.014.png 63294320.015.png 63294320.016.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin